Początek

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Znów to się stało. Dzień w dzień pojawiała się w tym samym ciemnym pomieszczeniu i kryła się próbując nie zdradzić swojej obecności.

On zawsze ją znajdywał.

Ciemnowłosy mężczyzna z błyskiem w oku, siedział dzisiaj tyłem do niej w fotelu ze szklanką pewnie drogiego alkoholu w dłoni. Sofia kucnęła przy ścianie, chowając się przed nim.

Jednak on już wiedział, że się pojawiła. Na jego twarzy błysnął złowrogi uśmiech i odchylił głowę w jej stronę, patrząc w jej stronę kątem oka.

- Czas start, kotku. - powiedział złowrogo, a dziewczyna rzuciła się do biegu w stronę drzwi. Wiedziała, że jeśli uda jej się je otworzyć wbiegnie na ciemny korytarz, który poprowadzi ją do pokoju z milionem drzwi. Dobiegła do wyjścia i tym razem miała szczęście, ustąpiły bez problemu, a dziewczyna usłyszała, że mężczyzna ruszyła za nią. 

Jakby bawili się w kotka i myszkę, tylko ona była myszką, a on był kotem, który chciał ją pożreć. 

W mroku próbowała jak najszybciej przebiec korytarz. Z tego co pamiętała, by to zakończyć, w następnym pomieszczeniu musiała dostać się do czwartych drzwi po lewej. Za tymi drzwiami będą jeszcze jedne, a później już wolność. Wiedziała, że ma dzisiaj mało czasu. Za późno rzuciła się do ucieczki, za długo czekała. 

I miała rację. 

Poczuła szarpnięcie za ramię, które wytrąciło ją z biegu, przewracając ją na ziemie, a ostry ból przeciął jej ciało.

- No no no, ktoś tu dzisiaj jest nie w formie. - mlasnął z niezadowolenia mężczyzna. Kucnął przy dziewczynie, spoglądając na nią. Sofia zobaczyła w tym swoją szansę i wykorzystała to, szybkim ruchem kopiąc go w kolano, by on sam stracił równowagę. Sofia podniosła się i zaczęła na nowo uciekać, gdy on jeszcze siedział na ziemi. Odwróciła głowę słysząc mroczny śmiech za sobą, jednak nie zwolniła. - Dopadnę cię. Mam wiele czasu i wiele nocy.

Dziewczyna dobiegła do upragnionych drzwi i otworzyła je wbiegając w wielki mrok.

To jest mój koniec, on mnie w końcu dopadnie.

Sofia zerwała się gwałtownie, podnosząc się do siadu. Serce waliło jej w piersi jak przestraszony ptak, chcący się wyrwać z malutkiej klatki. Podniosła dłoń do czoła, ścierając pot z twarzy i przeczesując mokre włosy. Próbowała uspokoić oddech, miarowo i rytmicznie zmuszając płuca do działania. Wiedziała, że w głównej mierze sukces zależy od opanowania sytuacji i samodyscypliny.

Spokojnie... To był tylko sen. Powtarzała sobie, jak co dzień. Jesteś w swoim pokoju i bezpiecznie leżysz w swoim łóżku. 

Koszmary targały nią noc w noc, a z każdym dniem robiły się coraz bardziej realistyczne. Dziewczyna nie była pewna czy chciała wstać i napić się wody, czy pójść zwymiotować po tym, co dzisiaj doznała. Ciężkość na żołądku ostro przypominała się o sobie, a ona nie marzyła o niczym innym jak o poczuciu bezpieczeństwa. Wiedziała, że już dzisiaj nie zaśnie i zrobi pewnie kilkanaście rund po pokoju, bojąc się wyjść z niego, by sprawdzić resztę domu.

Najwięcej niebezpieczeństwa jest tam, gdzie boimy się spojrzeć.

Dziewczyna wzięła się na odwagę, w końcu to był jej pokój, jej oaza spokoju i podniosła wzrok, by rozejrzeć się po pokoju.

Jednak sen stał się rzeczywistością.

On tam nadal był.

Ciszę przeciął zduszony krzyk dziewczyny, w momencie w którym mężczyzna przebiegł przez pomieszanie i w ułamku sekund dopadł dziewczynę. Zasłonił jej usta dłonią, zablokował ręce, przyciskając jej twarz i ciało kolanem do łóżka.

Z jego gardła rozległo się warczenie, a jego lodowano zimne oczy wyglądały jakby święciły się w ciemności.

Sophia rozpłakała się z przerażenia.

To nie jest sen.

To się dzieje na prawdę.

Próbowała się wykręcić z pod rąk mężczyzny, który ją przytrzymywał, ale on był zbyt silny, by ją puścił. Wzmocnił tylko uścisk zaciskając mocniej palce, a dziewczyna czuła wbite paznokcie w swoje nadgarstki. Stłumione wołanie dziewczyny było niesłyszalne dla innych domowników.

W tle zabrzmiał dźwięk zawodzący płacz małego dziecka. Zaraz potem rozległy się kroki matki idącej korytarzem. Zatrzymała się przy pokoju Sofii i rozległo się pukanie do drzwi. Uścisk na ustach dziewczyny zwiększył się, blokując dostęp tlenu do płuc, jakby ktoś próbował połknąć skarpetkę. Mężczyzna nie odsunął się. Nawet w ogóle nie zareagował, że ktoś stoi za drzwiami pokoju. Wzmocnił tylko nacisk, upewniając się, że nie zostanie zdemaskowany.

- Sofia! Znów krzyczałaś. - powiedziała zrezygnowanym, szorstkim głosem matka, nie próbując nawet otworzyć drzwi. Jej matka już się nauczyła, że zawsze na noc dziewczyna zamyka drzwi na klucz. - To ciągnie się od kilku miesięcy. To musi się skończyć. - powiedziała dobitnie w momencie, gdy po raz kolejny rozległ się wrzask malutkiego dziecka. Osoba za drzwiami westchnęła niepewna, czy córka w ogóle ją słyszy i odeszła w stronę drugiego dziecka.

Dziewczyna drżała na całym ciele i dostała odruchów wymiotnych ze stresu. Modliła się, żeby matka została pod tymi drzwiami, żeby próbowała zareagować. Jednak ona nie wiedziała, jakie piekło działo się w jego wnętrzu, a dziewczyna pierwszy raz w życiu żałowała, że wieczorem przekręciła klucz w drzwiach. Ból rozpromieniał się wzdłuż nadgarstków dziewczyny, za każdym małym drgnieniem jej rąk, a świdrujące ją oczy obdzierały ją żywcem z przerażenia.

- Sofia... - szepnął mężczyzna głosem, jakby się uśmiechał. Dziewczyna nie miała możliwości odwrócić głowy, by na niego spojrzeć, ale wiedziała, że znajdował się blisko niej. Czuła jego oddech na swojej skórze. Poczuła zapach whiskey. - Tak się nazywasz?

Dziewczyna pokiwała powoli głową, zmuszając się do reakcji. Oczy Sofii zaszkliły się, a łzy ponownie zaczęły spływać jej po policzkach, zlewając się na poduszkę. 

Wiedziała, że ten dzień nadejdzie i nie ucieknie mu. 

Mężczyzna przyciskał ją całym swoim ciałem, że nie miała możliwości mu uciec. Nie tym razem.

- Nazwisko. - warknął ostro, ciągając przytrzymywaną przez niego szczękę dziewczyny w swoją stronę. Dziewczynie zaparło dech od tak gwałtownego ruchu.

- S-Stone. - wychrypiała przez gardło. 

- Sofia Stone. - wymruczał mężczyzna, jakby ważył ciężar wypowiadanych słów na języku. Dziewczyna zaczęła szlochać, a on szybko uciszył ją, jak małe dziecko. - Ciii... Śpij dobrze, za niedługo wrócę. 

Mężczyzna delikatnie puścił dziewczynę i odsunął się. Sofia szybko chciała skoczyć na nogi, by móc się obronić, ale nogi miała jak z waty i runęłaby prosto na podłogę, gdyby nie to, że on szybko owinął rękę wokół niej i przytrzymał. 

- Sam się odprowadzę. - powiedział tonem, jakby ją karcił. Dziewczyna próbowała patrzeć na niego jakby z wściekłością, żeby pokazać, że się nie boi, ale była po prostu zbyt przerażona. Mężczyzna odepchnął dziewczynę z powrotem na łóżko i podszedł do zamkniętych drzwi. Odwrócił się jeszcze w jej stronę i patrząc w jej oczy nacisnął klamkę drzwi, które miały być zamknięte. 

Nie były.

Bez żadnych problemów zamek ustąpił i drzwi otworzyły się z cichym zgrzytem, a on wyszedł na korytarz i zamknął wejście za sobą. 

Sofię zlał zimny pot i zeszła z łóżka i gwałtownie otworzyła drzwi. 

Nikogo już nie było. 

Rozejrzała się po korytarzu, ale nadal nic.

Podbiegła do różnych drzwi i nasłuchiwała jego obecności, ale również nic.

Weszła do pokoju malutkiej siostry z której niedawno było słychać płacz, ale mała słodko spała razem z matką na wąskim łóżku. Sofia wyszła i prawie spadła ze schodów, gdy próbowała zejść przeszukać parter domu, ale wszędzie była tylko ciemność, żadnej żywej duszy.

Nagle rozbłysło światło oślepiając dziewczynę. 

- Pobudka! Znowu zaspałaś do szkoły! - krzyknęła matka Sofii zrywając z niej kołdrę. Dziewczyna zerwała się do siadu wystraszona. To był znowu tylko sen.

- Co ty tu robisz?! Jak weszłaś do pokoju?! - Wykrzyczała w szoku. - Przecież drzwi były zamknięte.

Sofia przeciągnęła ręką po włosach. Matka spojrzała na nią ze zdziwieniem.

- Nie, były otwarte. 

- Nie, na pewno nie były. Zamknęłam je. - upierała się dziewczyna, a jej rodzicielka westchnęła.

- Musiałaś zapomnieć jak szłaś w nocy do łazienki.

Dziewczyna w ciszy patrzyła jak jej mama opuszcza pomieszczenie. Przecież była pewna, że zamknęła pokój, poza tym ona nigdzie nie szła w nocy. To był przecież sen, prawda?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro