Epilog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

2031

Czarny kormoran przysiadł na spiczastym dachu i wlepił wzrok w białą ciężarówkę, która właśnie podjechała pod dom naprzeciwko. Kiedy drzwi auta zostały otworzone, na chodniku stanęła ładna kobieta w kwiecie wieku, a za nią wytoczyła się dwójka dzieci. 

Kobieta była świeżo po rozwodzie. Uciekając przed znienawidzonym mężem, niewygodną przeszłością i wszystkim, co przypominało jej o starym życiu, chciała spróbować znaleźć nowy początek w małym kanadyjskim miasteczku. O ile jej starsza córka całkowicie rozumiała taki obrót sprawy i w pełni wspierała swoją mamę w trudnej decyzji, problemów dostarczał jej własny syn. Stał teraz naburmuszony, nos wlepiając w telefon i nie odzywając się do nikogo słowem. 

— Zajmuję pokój z tyłu domu! — Zaśpiewała dziewczyna, ściskając paski od plecaka i praktycznie forsując drewniane drzwi.

— Charlotte, zwolnij na litość boską! 

— Witamy nowych sąsiadów! 

Zarówno Charlotte, jak jej matka, odwróciły się w stronę głosu. Na chodniku, tuż obok maski samochodu stała para. Byli ubrani bardzo schludnie, elegancko. Kobieta wyglądała na jedną z tych, którym czas zupełnie nie zaszkodził, bo chociaż na czole miała zmarszczki to twarz kwitła młodością. Mężczyzna, natomiast, posturę miał surową, a na widok nowych przybyszy nawet się nie uśmiechnął. Wyjął tylko papierosa z kieszeni marynarki, włożył go do ust i odpalił. 

— Och, dzień dobry! Właśnie dotarliśmy.  

— Jak przebiegła podróż?

— Ach, co by tu opowiadać. — Kobieta machnęła dłonią. — Nic ciekawego, tylko asfalt, asfalt i jeszcze raz asfalt. 

Charlotte zaciekawiona przyglądała się nowym sąsiadom. Chyba gapiła się zbyt długo, bo mężczyzna posłał jej lodowaty wzrok znad zapalonego papierosa, a ona zarumieniła się ze wstydu. 

— Gdzie moje maniery! Mam na imię Angie, a to mój mąż, Dario. 

Dario skinął głową grzecznie, nadal milcząc. 

— Katie. A to moje dzieciaki, Charlotte i Angus. 

Angus uniósł znudzony wzrok znad telefonu, po czym westchnął, odwrócił się i poszedł w stronę domu. Wyminął Charlotte, wziął od niej klucze i wszedł do środka. Dziewczyna jeszcze chwilę obserwowała scenkę na ulicy, ale w strachu przed tajemniczym spojrzeniem Dario, zniknęła w ślad za bratem. 

Pokój, który wybrała był niepoprawnie duży. Charlotte nie przywykła do luksusów, a do tej pory dzieliła pokój z Angusem. Trudno więc było jej uwierzyć, że od teraz będzie miała tę calutką przestrzeń dla siebie. 

Rozmarzona usiadła na materacu, dłonią przesuwając po chropowatym materiale. Wtem palcami wyczuła coś za stalowym obramowaniem łóżka. Zaskoczona znaleziskiem, energicznie przewróciła się na brzuch i wepchnęła całe ramię w ciemną szparę. Szarpała się z przedmiotem tylko przez chwilę, bo już zaraz miała na kolanach zakurzony notes. 

Zaintrygowana, otworzyła na pierwszej stronie. 

"Pamiętnik Audrey Couldosn". 

Zanim zdążyła się zdziwić, spomiędzy zżółkniętych kartek wypadło kolorowe zdjęcie. Charlotte odłożyła notes na materac, bliżej przyglądając się znalezisku. Fotografia przedstawiała dwie dziewczyny, siedzące na schodkach przed tym samym domem, który jej mama własnie wynajęła. Musiały być siostrami, bo wyglądały uderzająco podobnie. Zaśmiała się na widok małego kota, który uwięziony na niebieskich szelkach, siedział na kolanach młodszej z dziewczyn. 

Podpis brzmiał:

Audrey i Chloe. 2015


Panowie i Panie, serdecznie dziękuję za tę podróż, bawiłam się wybornie. Jeszcze raz przepraszam za słaby timeing, ale jakoś nie mogłam się zabrać do napisania zakończenia. Książkę zaczynałam w 2017, a tu cyk, 2023 i starość na karku.

Całuję i pozdrawiam, au revoir! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro