Rozdział 6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudził mnie głos Percy'ego. Jednak ja ciągle myślałem, że to sen.

-Kocham cię, bardzo cię kocham, bałem się to powiedzieć- wymruczałem nie otwierając oczu.

-Nico to ja- za glosem Percy'ego poszło mocne uczucie czyjejś dłoni na ramieniu. Zbyt żywe. Otwarłem oczy i zobaczyłem jego twarz. Przestraszyłem się i usiadłem otulając się kołdrą. Miałem nadzieję, że olał co powiedziałem, chociaż marzyłem by się o tym dowiedział. Ale lepiej by mnie przy tym nie było. No tak, nadal jestem tchórzem.

-Przyniosłem ci obiad- położył pudełko na szafce i usiadł obok mnie.-Ale chyba nie jest ci potrzebny.
Spod mojego łóżka wyciągnął pudełko z śniadaniem które mi przyniósł rano. Odwróciłem głowę kiedy sprawdzał zawartość.

-Ja no.... ja...-zacząłem się tłumaczyć ale nie bardzo wiedziałem co powiedzieć.

-Ciii- przyłożył mi swój palec do ust.- Po prostu zjedz.

Odłożył pudełko ze śniadaniem i wziął te co przyniósł. Otworzył je i zaczął mnie karmić plastikowymi sztućcami. Opierałem się. Nie byłem głodny mimo, że obozowe jedzenie jest pyszne. Po kilku chwilach zmagań, chłopak zrezygnował. Zjadłem trochę, ale więcej nawet bym nie dał rady.
Dużymi oczami patrzyłem na Percy'ego. Siedział wsparty łokciami o swoje kolana.

-Percy?- zacząłem bardzo cicho i złapałem go za ramię.-Dziękuję.

-To ja dziękuję- wyprostował się i spojrzał na mnie. Przesunął się tak by opierać się o ścianę tak jak ja i ugiął nogi w kolanach. Siedzieliśmy teraz bardzo podobnie tylko ja nagimi plecami opierałem się o zimną powierzchnię i nogi miałem okryte pościelą.
Syn Posejdona przyjrzał mi się uważnie.

-Dlaczego śpisz bez ubrań?-zapytał w końcu.

-Przez długi czas wędrowałem po świecie. Nie zmieniałem ubrań czasem nawet przez tygodnie. Kiedy ich nie mam czuję, że jestem bezpieczny i przez to jestem spokojniejszy- mówiłem cicho jednak było wyraźnie słychać każde słowo, nie ważne, istotne, że Percy usłyszał.
Po dłuższej chwili milczenia i jego wpatrywania się w moją postać zrobił coś czego się nie spodziewałem. Delikatnie objął mnie ramieniem. Ten gest wiele dla mnie znaczył. Jego dotyk jest dla mnie ważny. Zrobiło mi się trochę cieplej na sercu. Na sercu. Ja nie mam serca. Mimo to wtuliłem się w niego opierając się o jego silną klatkę piersiową. Niepewnie położyłem dłoń na jego brzuchu, a on, jakby na dodanie mi śmiałości, przytulił mnie do siebie.

-Nico- wyszeptał.- Dlaczego wybrałeś mnie a nie Biance?

Wiedziałem, że kiedyś zada mi to pytanie. Miałem nadzieję jednak, że to nie nastąpi. Westchnąłem.

-Jesteś potrzebny, twoim przyjaciołom, obozom, bogom, wszystkim herosom i światu. Czuję, że Bianca zrobiła już wszystko co miała, a Ty jeszcze chyba nie.

Kłamstwo. Jesteś MI potrzebny. Im może też, ale to ja cię potrzebuje jak powietrza. Potrzebuje widzieć twój uśmiech, twoje starania i to jak po raz kolejny ratujesz świat. Co z tego, że z moją pomocą? Chcą jednego bohatera a ja się nie liczę. Będziesz moim bohaterem? Nie powiedziałem tego. Chciałem ale nie. Jeszcze nie teraz.

-Rozumiem, ja ciebie też potrzebuje Nico- przytulił mnie mocniej. Powiedziałem to czy wyczytał między wierszami?-Gdyby nie ty wiele bym nie zrobił.

-Sam wszystko robisz- znów westchnąłem.

-Bez twojej pomocy nie było by tak dobrze- drgnął lekko. Odsunął mnie delikatnie i wstał.

-Muszę iść- oznajmił i uśmiechnął się do mnie. Kiwnąłem głową i wyszedł a ja znów się położyłem.
Potrzebuję cię Nico.- To zdanie odbijało się echem w mojej głowie.

......
I Nowy rozdział :) dłuższy ale mam mega wene

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro