Rozdział 19 (+18)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Westchnąłem gdy Leo zsunął moje spodnie razem z bokserkami, sam również się rozebrał i nadzy leżeliśmy w swoich objęciach. Zatracałem się w jego nadwyraz delikatnym dotyku jak nigdy wcześniej. Nie myślałem o niczym innym niż jego ciepłe dłonie sunące po moich udach. Sam także delikatnie dotykałem jego skóry na szerokim, umięśnionym torsie. Nawet przez myśl mi nie przeszedł Percy. Leo. Leo.
Leo.
Leo.
Leo.
Leo.
LEO. LEO. LEO. LEO.
Tak, teraz liczył się tylko on i nasze wzajemne rozpalenie. Było mi coraz cieplej w jego objeciach. Chciałem by mnie przeleciał właśnie w tej chwili i nic innego się nie liczyło.

-Nico- mruknął chłopak całując mnie po szyi. Z rozkoszą zamknąłem oczy i odchyliłem głowę do tyłu. Oplotłem go nogami w pasie a rękami gładziłem jego plecy. Czułem jego podniecenie raz po raz ocierające się o moje nagie pośladki.

-Leo- zajęczałem i poruszałem biodrami tak długo, aż nie trafił między moje pośladki, zacisnąłem je lekko by dać mu znak, że bardzo chcę go teraz i tu.

-Napewno Nico? Nie chce cię skrzywdzić- przestał całować moją skórę i spojrzał mi w oczy. Dłonią sięgnął tam gdzie bardzo chciałem poczuć jego przyrodzenie i palcami zaczął mnie rozmasowywać. Stękałem i wtuliłem się w niego poruszając biodrami i ocierając swoim członkiem o jego umięśniony brzuch. Stękałem gdy powoli wsadzał mi palce i poruszał nimi. Jeden. Dwa. Trzy. Głośny jęk zapełnił pomieszczenie, jak nie całą wyspę. A ten jęk należał właśnie do mnie i przez to się mocno zarumieniłem.

-Już?- po jakimś czasie zapytał syn Hefajstosa. Kiwnąłem lekko głową bo nic innego nie mogłem zrobić, ta przyjemność mnie sparaliżowała. Bardzo powoli wyciągnął palce jednak nie pozwolił mi długo czuć pustkę bo powoli wsuwając zastąpił je swoją erekcją. Zacisnąłem się na nim i bez patrzenia na wstyd jaki sobie robię, już nie mówiąc na jaką ciote teraz wyglądam, stęknąłem głośno.

-Spokojnie- szeptał mi do ucha przytulając mnie i nadal wypełniał sobą moje wnętrze, dopiero teraz poczułem jaki jest duży, już pomijając krew płynącą mi po udach. Nigdy bym nie uwierzył, że pierwszy raz przeżyje właśnie z nim. Jednak życie pisze różne scenariusze.
Gdy już się rozluźniłem zaczął mnie posuwać. Czy bolało? Okropnie. Ale ten ból przeplatał się z ogromną rozkoszą. Oboje jęczeliśmy wniebogłosy nie myśląc jak zawiedzeni będą nasi ojcowie. A co ich obchodzi z kim się pieprzę?
I ja, i Leo doszliśmy sapiąc i stękając wzajemnie swoje imiona. On- we mnie, a ja- na nasze brzuchy.
Valdez po kilku ostatnich pchnięciach wyszedł ze mnie i delikatnie pocałował w usta. Po tak brutalnych chwilach nie spodziewałem się takiego delikatnego, ledwo wyczuwalnego gestu. Odwzajemniłem lekko pocałunek i usnąłem w jego ramionach z uśmiechem na zaczerwienionej twarzy.

.........
Od razu przepraszam za długą przerwę ale nie miałam internetu i głupia się wylogowałam. Ten rozdział powstał w pół godziny właśnie przed chwilą więc przepraszan za błędy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro