Rozdział 43

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zamknąłem oczy i z uśmiechem przywołałem ostatnie wydarzenia. Byłem wdzięczny Will'owi, że dotrzymał mi towarzystwa.

Otworzyłem oczy, wstałem z łóżka i wyszedłem z domku. Oślepił mnie blask porannego słońca, który tego dnia wyjątkowo mi nie przeszkadzał, z radością przywitałem obecność ciepłych promieni słonecznych. Pozostali obozowicze chyba zauważyli zmianę we mnie bo przyglądali mi się z niedowierzeniem, że ja, Nico di Angelo wyszedłem DO SŁOŃCA i UŚMIECHAM się jak-gdyby-nigdy-nic. Moje obecne uczucia ewidentnie można nazwać szczęściem. Ale czy ja wogóle wiem co ono oznacza? A co, jeżeli to kolejna iluzja. Z spokojem rozejrzałem się po obozie. Za co by się tu zabrać?

-Może by tak zacząć od dzień dobry i śniadania?- poczułem jak silne ciało przylega do moich pleców i przytula mnie, głos rozpoznałem od razu. Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej.

-Dzień dobry Solace- odwróciłem się i spojrzałem na blondyna.

-Dzień dobry di Angelo- uśmiechy innych mają kompleksy przy nim. I chyba ta pozytywność najbardziej mnie do niego ciągnie. Pozwoliłem mu się przytulić, w sumie to nawet sam chciałem to zrobić.

-Chodź na śniadanie- i poszliśmy.

Jeśli ktokolwiem uważa, że śniadanie z synem Apollina jest łatwo, lepiej niech przestanie się tak oszukiwać. Usiadł ze mną przy moim stoliku, karmił mnie i rozśmieszał. I wszystko byłoby ok gdyby nie to, że zachowywał się okropnie głośno i okropnie zwracał na siebie uwagę. Z tego powodu kuliłem się i nie podosiłem wzroku. Czułem, że oczy większości obozowiczów są zwrócone właśnie ku nam i bardzo mi to przeszkadzało.

-Nico, popatrz na mnie- chłopak złapał mnie za brodę i uniósł moją twarz na siebie. Zaczerwieniłem się i on w tamtej chwili mnie pocałował. Zrobił to tak czule, że nie potrafiłem nie odwzajemnić. Jednak wyraźnie czułem jak bardzo to niestosowne i jak bardzo wszyscy uważają mnie teraz za dziwaka. Przecież jeszcze niedawno duch wyznał moje uczucia do Percy'ego... Uczucia, których już nie było. Chyba. Teraz były uczucia do Will'a, który powoli przyłożył dłonie do moich policzków i muskał je delikatnie dłonią całując mnie czule i powoli w usta. Wsunął język do mojej buzi by zaproponować taniec mojemu językowi, który nawet nie pomyślał o odmowie. I tak tkwiliśmy w namiętnym pocałunku, podczas którego cały obóz wstrzymał oddech.

Cały czas się zastanawiam dlaczego go nie odepchnąłem. Chyba czuję coś więcej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro