Rozdział 52

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Pomóż mi- głos dochodził dosłownie z każdej strony. Wydawał mi się dziwnie znajomy jednak nie potrafiłem przydzielić do niego konkretnej osoby. Napewno był to delikatny i melodyjny głos kobiety. Aż zamdliło mnie z tej słodyczy.

-Kim jesteś?- chciałem zapytać jednak nie mogłem wydobyć z siebie głosu bo coś ściskało mi płuca i zabierało oddech. Spróbowałem raz jeszcze i jeszcze, i jeszcze... W końcu dźwięk wnydobył się z mojego gardła.

-Pomóż mi- usłyszałem w odpowiedzi. Nerwowo rozejżałem się dookoła jednak zobaczyłem tylko ciemność.- Jeśli mi nie pomożesz zginą.

W oddali zauważyłem cień światła i ruch. Bez zastanowienia pobiegłem w tamtą stronę. Stałem tylko kilka metrów od porwanych herosów, poza tymi, którzy zginęli z Obozu Herosów zauważyłem też Jasona, Franka i... Hazel!!! Leżeli nieprzytomni. Nie mogłem podejść bliżej chociaż bardzo tego chciałem.

-To jak?- znów usłyszałem ten głos, Wielka Siódemka zniknęła.- Pierwszy przyjaciel Jason, piękna Piper, kochana siostra Hazel i jej chłopak Frank, ta zła Annabeth, kochanek Leo i przedewszystkim twoja wielka miłość Percy Jackson. Mają tak zniknąć?

-Nie mogę ci pomóc jak nie wiem kim jesteś- mimowolnie zacząłem płakać. Widok, który został mi pokazany roztrzaskał moje serce na drobne kawałki. Byli moimi przyjaciółmi(?), uratowali mnie, nie mogę tak poprostu pozwolić im umrzeć, a uświadomił mi to dopiero widok Hazel i Jasona. Opadłem na kolana i schowałem twarz w dłonie. Poczułem jak czyjeś ręce odrywają te moje z mojej twarzy i ocierają mi łzy.

-Nie płacz kochanie- kobiecy głos ulokował się teraz przede mną, bardzo blisko. Czułem aurę osoby będącej przede mną, mimo ciemności wiedziałem, że to bogini. Nie odepchnąłem dłoni kobiety, nie potrafiłem się ruszyć. Poczułem jak silne ale delikatne ramiona obejmują mnie i przytulają.- Tylko ja mogę zrozumieć co czujesz. Tylko ja mogę cię zaakceptować. Tylko ja mogę sprawić, że będziesz szczęśliwy, i że twoi przyjaciele będą szczęśliwi. Tylko ja mogę sprawić, że twój Will przestanie nosić w sobie tak ogromny ciężar. A w zamian chcę tylko twojej pomocy.

-Czego dokładnie oczekujesz?- nie ruszyłem się z miejsca, powoli zaczynałem odczuwać ucisk na żebrach.

-Potrzebuje ciebie Nico- usłyszałem tylko w odpowiedzi, ból w klatce piersiowej znów się pojawił i zaczął mnie przytłaczać. Czułem jak odpływam, jak dotyk staje się coraz mniej wyraźny.

-Liczę na ciebie- to były ostatnie słowa, które usłyszałem nim zatopiłem się między życiem a snem.

Powietrze gwałtownie wypełniło mnie całego pod wpływem podmuchu z ust Will'a. Reanimował mnie?

-Bardzo cię przepraszam- zapłakał gdy zauważył, że otworzyłem oczy.- Jak się czujesz?

Podał mi trochę ambrozji. Przyjąłem ją i otarłem łze mojego chłopaka. Uśmiechnąłem się lekko na znak, że wst ok. Tylko ja mogę sprawić, że twój Will przestanie nosić w sobie tak ogromny ciężar. O czym ona mogła mówić? Dopiero teraz zauważyłem, że kiedy blondyn poświęcał mi całą swoją uwagę ja ani razu nie zapytałem go nawet o samopoczucie. Zacząłem się źle czuć, że kiedy zajmowaliśmy się moimi problemami on miał swoje a ja nawet nie zaoferowałem mu pomocy.

-Przepraszam- podniosłem się gwałtownie i mocno go przytuliłem.- Od teraz już będę się tobą zajmował.

-Nico- oszołomiony Will objął mnie rękami i wtedy sobie przypomniałem potrzebuje ciebie Nico.

.............................

Tadam. Jak myślicie kto jest tajemniczą boginią potrzebującą Nica?
6komentarzy i 6gwiazdek i pojawi się następny rozdział ^^ ale raczej nie dzisiaj bo wykorzystałam już chyba limit weny na jeden dzień

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro