Rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tygodnie powoli mijały, a Margo coraz bardziej zacieśniała więzi z członkami klubu siatkarskiego.

- Proszę. - Podała bidon z wodą Aranowi i otrzymała szczery uśmiech wraz z podziękowaniami.

Odwzajemniła gest i radosnym krokiem podeszła do następnych chłopców. Była szczęśliwa i oni doskonale to widzieli.

- Kita. - Spojrzała na kolegę i podała mu bidon - To dla ciebie.

- Dziękuję. - Kiwnął jej głową i powolnym krokiem odszedł, upijając wodę.

Na sali grała cicho muzyka puszczona z dużego głośnika. Trwała właśnie długa przerwa w treningu, a chłopcy mieli czas by odpocząć i nabrać sił na kolejny mecz.

Margo podeszła do Akagiego i podała mu bidon. Chłopak zagadnął do niej, a ona zaangażowała się w tę krótką wymianę zdań.

Kita miał ją cały czas na oku i było to prawidłowe. Stał stosunkowo niedaleko, a wtedy coś rzuciło mu się w oczy.

Zrobił parę dużych kroków i podszedł od tyłu do Margo, która zachwiała się i zaraz opadła w jego ramiona.

Chłopcy od razu zwrócili na to uwagę. Kita kucnął, kładąc ją na podłodze z ręcznikiem pod głową.

- Mimo, że wiem, że nic jej się nie stanie, to i tak zawsze mnie to przeraża. - Powiedział Akagi i odgarnął włosy z jej twarzy - Biedactwo... - Westchnął współczująco.

Kita patrzył na jej spokojną twarz i musiał przyznać, że czuł to samo. Ogromnie jej współczuł, ale nie chciał, żeby została przez to odtrącona.

Nie minęło parę minut, a Margo odzyskała przytomność. Otworzyła oczy i podniosła się, asekurowana przez Shinsuke i Akagiego.

- Moja biedna Margo. - Akagi objął ją ramieniem i pogłaskał po głowie - Będę cię pilnował, jak oczka w głowie.

Spojrzała na niego nieobecnie, ale po chwili, wszystko sobie przypomniała.

- Długo mnie nie było? - Spytała, patrząc na Kite.

- Około dwóch minut. - Spojrzał na zegarek, a nastolatka przytaknęła - To pierwszy raz dzisiaj?

- Tak. - Napiła się nieco wody, po czym wstała i jak gdyby nigdy nic, wróciła do swoich obowiązków.

- Ta jej przypadłość jest strasznie tajemnicza. - Mruknął Aran, Podchodząc do nich i upijając wodę z bidonu - Mdleje, a zaraz potem wstaje i sobie spokojnie chodzi. Dziwne.

- Była wczoraj u kolejnego lekarza. - Dodał Kita, patrząc na kolegów z drużyny - Ale nic nie zauważyli, wciąż nic nie wiadomo.

Kapitan drużyny siatkarskiej przyjął od Margo ręcznik, gdy wcześniej poprosił o niego. Szatynka zaczęła z nim rozmawiać, a cała trójka przyglądała im się z zaciekawieniem.

- W tym tygodniu dopiero pierwszy raz zemdlała? - Dopytywał Akagi, siadając na parkiecie.

- Tak. Miejmy nadzieję, że ostatni.

Jednak ten tydzień okazał się jednym z gorszych. Następnego dnia siedzieli jak zawsze w klasie, powtarzając przed lekcją.

Akagi siedział obok Margo i bawił się ołówkiem, natomiast nastolatka czytała w skupieniu swoje notatki na lekcje matematyki.

Podparła czoło o dłoń, ciężko, wdychając. Akagi zerknął na nią.

- Wszystko okej? - Spytał, opuszczając dłoń z ołówkiem na blat ławki.

- Słabo mi. - Zdążyła powiedzieć i  poleciała do przodu.

Michinari zdołał zareagować w porę i podłożył pod jej czoło dłoń, by nie trzasnęła o blat.

Wypuścił powietrze z ulgą i przeczekał parę minut, aż dziewczyna odzyska przytomność.

Kita wszedł do sali z zeszytem w dłoni, a widząc zaistniałą sytuację, podszedł bliżej.

- Znowu? - Spytał niepewnie, wskazując palcem na brązowowłosą.

- Niestety.

- To już drugi raz w tygodniu. - Westchnął szarowłosy i poklepał ją dłonią po głowie w najdelikatniejszy możliwy sposób, po czym odszedł do swojej ławki - Daj jej wody, jak się obudzi.

- Dobrze.

Kiedy nastolatka otworzyła oczy, przetarła twarz dłońmi. Spojrzała na kolegę.

- Naprawdę znowu to zrobiłam? - Spytała zmartwiona, a gdy kiwnął głową, westchnęła głośno - Cholera... Nienawidzę tego.

- To nie twoja wina, Margo. - Zapewnił ją Libero - Wszystko będzie dobrze, prędzej czy później wszystko się ustabilizuje.

- Ej, Akagi. Daj jej wody. - Przypomniał Kita, a Libero jak poparzony zaczął szukać butelki wody.

Wkrótce nadszedł pierwszy oficjalny mecz Inarizaki, odkąd Margo dołączyła do drużyny. Stresowała się, ale była równie podekscytowana.

Przyjechali do Tokio, co było dla niej niesamowitym przeżyciem. Odbywały się tam bowiem gimnazjalne oraz licealne turnieje siatkówki mężczyzn.

- Nie wierzę! - Zawołała, zadzierając wysoko głowę - Jak tu pięknie!

Hirohito, Kapitan drużyny podszedł do niej i objął ramieniem, prowadząc przed siebie.

- No już, już, Margo. Czas na zwiedzanie znajdzie się później, teraz musimy iść na rozgrzewkę. - Poklepał ją po policzku żartobliwie.

- Naprawdę znajdzie się czas? - Spytała z iskierkami w oczach, na co brunet kiwnął jej głową - Jest! - Uniosła zwycięsko pięść, ciesząc się szczerze - Musimy pójść na Skytree!

- Oczywiście, pójdziemy. - Parsknął rozbawiony i weszli do budynku - Dobrze się czujesz? Nie jest ci słabo?

- Wszystko jest w porządku! - Zapewniła.

- To dobrze. - Kiwnął jej głową, dalej idąc z nastolatką pod ramię - Słuchaj, trener załatwił na ławce ratownika, więc będzie cię miał na oku w razie wypadku. - Przystanęli zaraz przy wejściu, a Kapitan ją puścił - Pij dużo wody i jeśli coś się będzie działo, od razu mów, zrozumiano?

- Tak, Kapitanie! - Zasalutowała mu  żartobliwie, a on uśmiechnął się.

Jego ciemne oczy lustrowały jej twarz dokładnie. Położył jej dłoń na głowie i potargał włosy.

- Chodźmy na halę, Margo.

Odwrócili się i nie przeszli parę metrów, a wpadli na kilku zawodników. Inoue złapała się za nos i podniosła wzrok na siatkarza.

Był naprawdę wysoki, a jego znudzone spojrzenie zmroziło ją. Jednak dość szybko się otrząsnęła i przeprosiła go za swoją nieuwagę.

Ciemnowłosy odwrócił mozolnie od niej wzrok i wyminął, kontynuując swoją podróż po budynku.

- Tch...Mógłby trochę uważać. - Warknął Hirohito - Gowniarze z gimnazjum myślą, że wszystko im wolno. Chodźmy.

- Gimnazjum? - Spytała, doganiając go - Jest okropnie wysoki, jak na gimnazjum.

- A no widzisz...Niektórym nie pożałowano wzrostu. - Zrobił zirytowaną minę - Ale są takie przypadki, jak ja, gdzie Bóg łaskawy nie był. - Burknął, narzekając na swój metr siedemdziesiąt - Kiedyś, w drugim życiu będę koszykarzem, zobaczysz.

Margo parsknęła śmiechem.

- Pewnie, że tak.

- Ej! Margo, Hirohito! - Zawołał Akagi, zwracając na siebie uwagę dwójki nastolatków - Chodźcie! Mamy zaczynać już rozgrzewkę!

- Idziemy! - Odkrzyknął mu Kapitan i spojrzał na niższą pierwszoklasistkę - Panie przodem. - Wyciągnął dłoń, przepuszczając ją.

Parsknęła śmiechem i grzecznie ruszyła w kierunku hali, a gdy już się na niej znalazła, wydukała tylko ciche "wow".

Była przeogromna i robiła piorunujące wrażenie.

- Jest przepiękna... - Szepnęła do siebie, czując niewyobrażalne szczęście.

W końcu, po tylu latach marzeń, mogła stanąć na hali wraz ze swoją drużyną i kibicować im tak, jak kiedyś o tym śniła.

Zacisnęła usta w wąską linię i przez dłuższą chwilę patrzyła w dal. Kita zauważył to i podszedł, zaniepokojony jej zachowaniem.

- Margo? Wszystko w porządku? - Spytał, dotykając dłonią jej ramienia.

Odwróciła się co niego i uśmiechnęła. Nastolatek patrzył w jej oczy. Szkliły się delikatnie.

- Wszystko w porządku? - Powtórzył, nie będąc pewny odpowiedzi.

Pokiwała głową i zamrugała szybciej, a jej szmaragdowe oczy powróciły do normalności, niwelując łzy.

- Wszystko w porządku, Kita. Dziękuję, że się martwisz. - Pogłaskała go po głowie i radosnym krokiem odeszła na ich połowę boiska.

×××

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro