Rozdział 4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Drużyna siatkarska była właśnie w trakcie treningu. Margo patrzyła w telefon czekając, aż chłopcy zrobią skbie przerwę i przyjdzie kolej na jej zadania.

Usłyszała gwizdek trenera. Odłożyła telefon na bok i powoli podniosła się, łapiąc za bidony i ręczniki.

Rozdała je całkiem sprawnie. Zostali jej już tylko pierwszoklasiści. Podeszła do bliźniaków i kucnęła, wyciągając w ich stronę bidony i ręczniki.

- Dzięki, Margo. - Atsumu uśmiechnął się do niej i położył na parkiecie - Umieram!

- Spokojnie, to dopiero początek. - Nikle go pocieszyła i odeszła w poszukiwaniu Suny.

Znalazła go pod ścianą, siedzącego z telefonem w dłoniach. Podeszła spokojnie i wyciągnęła dłoń z bidonem w jego stronę.

Jednak on nie zareagował, pochłonięty przeglądaną zawartością telefonu.

- Weźmiesz ten bidon? - Spytała, zwracając na siebie jego uwagę - Dziękuję, że w końcu przestałeś się gapić w ten telefon. Bierz bidon i odpoczywaj.

Rzuciła mu przedmiot, po czym podała również ręcznik i odeszła do stojących niedaleko trzecioklasistów.

- Jak tam, Margo? - Kapitan spojrzał na nią - Chyba jakaś nie w sosie jesteś. - Zauważył, upijając trochę wody.

- Wydaje ci się.

Kita podszedł i podał jej telefon, na co posłała mu pytające spojrzenie.

- Ktoś dzwonił, zostawiłaś telefon na ławce. Ciągle go zapominasz, zacznij go pilnować albo chociaż ustaw blokadę.

- Ooo...Dziękuję i wybacz, ciągle o tym zapominam. - Przyjęła komórkę i odeszła na bok, chcąc zadzwonić.

- Czemu tak się jej przyglądasz? - Spytał beznamiętnie Osamu, siadając obok Suny.

- Coś mi tu nie pasuje. - Odparł bez zastanowienia - W niej. - Sprostował.

- Co dokładnie?

- Wszyscy tak panikują, że niby tak jest z nią źle i o matko, o Jezusie. - Ostatnie słowa powiedział dosyć zabawnym głosem, rozbawiając bliźniaka - A z tego co widzę, to z dziewczyną wszystko w porządku i nic jej nie jest.

- Są gorsze i lepsze dni. - Szarowłosy wzruszył ramionami.

- Ale coś mi tu śmierdzi. Choroba, której lekarze nie potrafią stwierdzić? - Prychnął pod nosem.

- Czego ty się na siłę doszukujesz? - Miya zmarszczył brwi - To, że jej nie polubiłeś nie znaczy, że od razu musisz na nią nagadywać.

- Obrońca ucieśnionych. - Wywrócił oczami czarnowłosy.

- Spuść z tonu. - Ostrzegł go bliźniak - Chcąc nie chcąc to nasza Senpai, masz ją szanować.

- Ta, wiem. Nie zmienia to faktu, że coś mi w niej nie pasuje.

Atsumu podszedł do nich spokojnym krokiem.

- A wy co tak siedzicie? Do roboty, a nie! - Zganił ich, ale zaraz dostał kopniaka od swojego brata - Ty chamie!

Trzecioklasiści spojrzeli na przepychające się rodzeństwo. Margo powolnym krokiem wróciła do stojącej grupki.

- Dzwonili chłopcy z Shiratorizawy. - Patrzyła dalej w telefon, równocześnie mówiąc do trzecioklasistów - Zaprosili nas na turniej. - Mruknęła, odpisując na wiadomość - Ale w tym samym terminie mamy już zaplanowany mecz towarzyski z Itachiyamą...Więc będę musiała poprosić Shiratorizawe o inny termin.

Podniosła wzrok na chłopców. Hirohito otarł niewidzialną łzę.

- Margo, jesteś niesamowita. Co my byśmy bez ciebie zrobili?

Dziewczyna odwróciła powoli od niego wzrok, zdegustowana i westchnęła.

- Kontynuując... - Mruknęła, rzucając dziwne spojrzenia Kapitanowi - Dziś będę zamawiać autokar i dzwonić do chłopaków z Itachiyamy.

- Tobie to łatwo nawiązać nowe znajomości. - Parsknął Aran i poklepał nastolatkę po głowie - Chyba nie ma osoby, która by cię nie lubiła.

Suna chciał podnieść dłoń, ale Osamu zdzielił go po głowie.

- Ogarnij się. - Mruknął poważnie i napił się wody - Nie rób sobie wrogów już na starcie.

~

- Halo? - Odezwał się męski głos po drugiej stronie.

- Z tej strony Inoue Margo, liceum Inarizaki. Mogę rozmawiać z Kapitanem Itachiyamy? - Usiadła na ławce, zakładając nogę na nogę.

Suna został jako jedyny z chłopców na hali, nie wyrażając chęci biegania na zewnątrz. Tak więc został w środku i robił coś w telefonie.

Jednak dyskretnie słuchał również rozmowy swojej Senpai.

- Hej, Akichi. - Przywitała się miło, a jej twarz od razu wydawała się szczęśliwsza - Chciałam dogadać szczegóły meczu towarzyskiego...

Kiwała głową co jakiś czas i zapisywała najważniejsze informację w zeszycie.

- Oczywiście...Myślę, że powinniśmy być dzień wcześniej... - Zgryzła dolną wargę, patrząc w zeszyt - Nie mam bladego pojęcia, dogadamy to później, teraz skupmy się na meczu.

Suna dokładnie ją obserwował, jednak na tyle dyskretnie, że nie powinna niczego zauważyć.

- Okej...Zapisuję. - Machnęła parę razy długopisem po kartce - Dobra, mam już wszystko. Tak, tak...Mhm...

Minęło kolejne kilka minut, a wtedy Margo odłożyła zeszyt i zaczęła prowadzić normalną pogawędkę z Kapitanem Itachiyamy. Suna był zaskoczony, z jaką lekkością ta dziewczyna przekonywała do siebie większość płci męskiej.

- Możemy zorganizować wyjście na miasto. Rzadko mamy okazję zwiedzać Tokio! - Ekscytowała się.

Natomiast Suna już ubolewał wiedząc, że będzie musiał chodzić i zwiedzać. A wcale nie było mu to na rękę, wolał leżeć i bawić się telefonem. Takie życie w zupełności by mu wystarczyło.

- Um...Myślę, że to będzie dobra atrakcja. - Przytaknęła swojemu rozmówcy - Ale dam ci odpowiedź później, muszę zapytać o zdanie naszych pierwszorocznych.

Rintarou zainteresował się jeszcze bardziej.

- Odpowiedź reszty drużyny jest dla mnie oczywista, ale nowych chłopców jeszcze tak dobrze nie znam. Jeśli nie będą zachwyceni tym pomysłem, po prostu zmienimy plany. Przecież nie będziemy nikogo do niczego zmuszać.

Chłopak odetchnął z ulgą, słysząc to.

- Dobrze, ja już muszę kończyć, Akichi. Wybacz, ale zaczyna się robić późno, a chcę wrócić do domu za widoku. - Grzecznie sprowadziła rozmowę do końca.

Pożegnała kolegę i zostawiła telefon, idąc do szatni, by się przebrać.

W tym samym czasie na halę wszedł Kita. Widać, że rozglądał się w poszukiwaniu jej.

- Widziałeś może Margo? - Spytał szarowłosy, patrząc na siedzącego licealistę.

- Chyba poszła do szatni.

Drugoklasista kiwnął mu głową na zgodę i usiadł grzecznie na ławce, obok bluzy klubowej i telefonu Inoue.

Dziewczyna wróciła stosunkowo szybko, przebrana w mundurek składający się z białej koszuli, kusej, piaskowej spódniczki w kratę i czarnych zakolanówek.

W dłoniach trzymała krawat, z którym podeszła do przyjaciela.

- Pomożesz?

Shinsuke wstał.

- Faktycznie wyglądają, jak para. - Mruknął do siebie czarnowłosy.

- No nie?

Podskoczył w miejscu na dźwięk czyjegoś głosu. Spojrzał w bok niepewnie I ujrzał uśmiechniętego Libero.

- Coś ty taki wystraszony? Przecież nie gryzę.

Suna odwrócił od niego wzrok w milczeniu, czując delikatne zażenowani. Nie spodziewał się, że zostanie przyłapany na mówieniu do siebie i to komentując swoich starszoklasistów.

Był pod wrażeniem, jak cicho Akagi chodzi, że zauważył go dopiero, gdy ten się odezwał.

- Wracamy do domu? - Margo zarzuciła na ramię torbę i spojrzała na Kite - Może chcesz u mnie chwilę zostać? Zrobię herbatę i obejrzymy jakiś film.

- Możemy.

Przeszli obok Suny i Akagiego, wychodząc z hali. Suna powoli i z westchnieniem podniósł się. Poczuł, jak zakuły go plecy, więc przeciągnął się porządnie.

Spojrzał na Libero i ponownie zrobiło mu się głupio. Chciał już wyjść z hali, ale zauważył coś leżącego na ławce.

- Nie przejmuj się tak. - Akagi poklepał go po plecach - Będę się już zbierać, do zobaczenia po weekendzie.

- Zaczekaj. - Spróbował go zatrzymać, ale Libero w zastraszającym tempie opuścił hale.

Podszedł do telefonu i podniósł go. Westchnął, patrząc na swoje odbicie w wyświetlaczu.

Postanowił iść i oddać go, ale zdał sobie sprawę, że nastolatkowie wyszli dużo wcześniej i zapewne było już bardzo daleko.

A on... Był dosyć leniwy.

Tak więc wrzucił komórkę do torby i postanowił iść do domu.

×××

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro