Prolog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Czuła, że nogi ma jak z waty. Przemierzała korytarz dość szybkim krokiem, rozglądając się za klasą.

W końcu zaczęła nowy rozdział w swoim życiu. Liceum. Miała nadzieję, że te trzy lata spędzi dużo lepiej, niż poprzednie.

Otwierała swój umysł na pozytywne myślenie. Chciała znaleźć wartościowych przyjaciół, spędzić licealne lata najlepiej, jak tylko może.

Ścisnęła mocniej ramię torby i skręciła w prawo na skrzyżowaniu korytarzy. Na końcu koryatrza zauważyła stojącego w sportowym dresie chłopaka.

Wpatrywał się w telefon i nie zwracał uwagi na otoczenie. Tak więc postanowiła podejść i spytać o drogę do swojej klasy.

- Przepraszam? - Zaczepiła nastolatka, który podniósł na nią swój zimny wzrok - Wiesz może gdzie znajduje się kla... - Umilkła, gdy zrobiło jej się słabo.

Nastolatek zaskoczony nagłym omdleniem nieznajomej, wypuścił z dłoni telefon i złapał ją w ramiona, nim zdążyła upaść.

Poruszył nią, ale nie miała żadnej władzy nad ciałem. Nogi się pod nią ugięły, a ona sama uderzyła czołem o jego ramię.

- Hej, co się stało? - Spytał zaniepokojny, jednak nie odpowiedziała.

Choć pewnie wielu by w takiej sytuacji spanikowało, on zachował zimną krew. Kucnął i położył ją na korytarzu, na plecach.

Uniósł jej podbródek i tak, jak zawsze był uczony w szkole, sprawdził jej oddech. Na jego szczęście dziewczyna oddychała.

Kiedy miał już przejść do kolejnego etapu pomocy przy omdleniu, dziewczyna otworzyła oczy.

- Słyszysz mnie? - Spytał, patrząc na nią.

- Tak. - Mruknęła i chciała się podnieść, więc pomógł jej i usadził pod ścianą.

- Nie wstawaj. Posiedź chwilę i bierz głębokie wdechy. - Instruował ją - Chcesz wody?

- Jeśli to nie problem...

Wyciągnął z torby sportowej małą buteleczkę wody i odkręcił ją. Podał szatynce i przytrzymał, by nie upuściła jej.

- Dziękuję. - Mruknęła, gdy odsunął od bije napój. Spojrzała na niego z wdzięcznością.

- Może zaniosę cię do pielęgniarki? - Zaproponował, lustrując jej twarz uważnym wzrokiem.

- Nie...Nie ma takiej potrzeby. - Rozmasowała skronie - To nie pierwszy raz.

- Tym bardziej powinnaś iść do lekarza.

Spojrzała na niego i westchnęła.

- Może to głupio zabrzmi, ale...Nawet oni nie potrafią pomóc. - Opuściła dłonie i powoli spróbowała wstać. Chłopak od razu zaczął ją asekurować - Dziękuję za twoją opiekę.

- Nie musisz. Jesteś nową uczennicą? Nie kojarzę cię.

- Tak. Niestety nie zaczęłam równo z pierwszoklasistami ze względu na swój stan zdrowia. - Wytłumaczyła spokojnie.

Przyjrzał jej się i wciąż trzymał dłoń za jej plecami, nie dotykając jej. Trzymał ją na wszelki wypadek, gdyby nastolatka znów osłabła.

- Czy...Nie powinnaś mieć ze sobą kogoś, kto by cię pilnował? - Spytał zaniepokojony - To niebezpieczne w twoim stanie przebywać samemu gdziekolwiek.

Spuściła wzrok.

- Mam taką osobę, ale...Nienawidzę jej towarzystwa. - Wyznała.

- Do której klasy zostałaś przypisana?

W odpowiedzi pokazała mu karteczkę. Chłopak zlustrował ją wzrokiem i zaczął czytać.

- Margo? - Spytał, spoglądając na szatynkę znad karteczki - Jesteś w klasie ze mną. - Wyprostował się i oddał jej karteczkę - To ta tutaj. - Wskazał ruchem dłoni na duże, przesówne drzwi.

- Jak się nazywasz?

- Kita Shinsuke. - Wyciągnął w jej stronę dłoń, którą uścisnęła.

- Inoue Margo.

- Zaprowadzę cię do klasy. - Odrzekł - Wolę mieć pewność, że znów nie zasłabniesz.

- Dziękuję. - Ruszyła razem z nim w kierunku klasy.

~

- Musisz dołączyć do jakiegoś klubu. - Mruknął Kita, siadając na skrawku jej ławki - Rozejrzyj się po liście i wybierz któryś.

Podał jej kartkę i oparł dłonie na swoich udach.

- Naprawdę uważasz, że dołączenie do klubu to będzie dobry pomysł? - Podniosła na niego wzrok.

- Nie masz wyboru. - Wzruszył ramionami, a wtedy podszedł do nich Aran - Cześć. - Przywitał się z nim.

- No cześć. - Przeniósł wzrok na nieznajomą - Ty jesteś tą nową uczennicą? Aran. - Przedstawił się i wyciągnął w jej kierunku dłoń.

- Margo. - Wstała i uścisnęła jego dłoń - Miło mi cię poznać, Aran.

- Wracając...Może spróbuj w klubie artystycznym? - Kita zwrócił na siebie jej uwagę.

- Nie, mam dwie lewe ręce, jeśli chodzi o rysowanie i tym podobne. - Parsknęła, czytając nazwy klubów szkolnych.

- Klub Książki? - Wskazał palcem na wcześniej wspominany klub.

- Nie sądzę, żeby był to dobry pomysł. - Westchnęła.

- To może Klub Siatkówki? - Zaproponował Aran, a dwójka nastolatków spojrzała na niego z dezaprobatą - No co?

- Z jej stanem zdrowia? Nie ma mowy. - Zaprzeczył szarowłosy.

- Mówię o posadzie menadżerki, nie o graniu.

Kita potarł kark, zastanawiając się.

- Nie jestem pewien, czy trener się zgodzi.

- Jeśli mogę wiedzieć, to o co chodzi z twoim stanem zdrowia? - Spytał ciemnoskóry nastolatek.

- Potrafię zemdleć w dowolnej chwili bez konkretnego powodu. - Przyznała, a Aran uniósł wysoko brwi.

- Serio? To przechlapane. - Podrapał się po karku - Faktycznie, mocno to utrudnia sprawę.

- Chyba, że...Ktoś zadeklarowałby opiekę nad tobą. - Zastanowił się szarowłosy.

Nastolatka posmutniała.

- No to nici z tego... - Westchnęła, opierając brodę na dłoni.

Nastolatkowie przyjrzeli jej się, po czym zerknęli na siebie.

- Ale zawsze możesz iść i spróbować. - Zaproponował Kita.

- Nie wiem, czy jest sens...

- Spróbować zawsze warto. - Przekonywał ją.

~

Szatynka weszła na halę, rozglądając się za uczniami. Trzymała mocno ramię swojej torby i powolnie przemierzała sale.

Kilku siatkarzy spało na materacach w oczekiwaniu na trening. Podeszła do drzwi kantorka i zapukała parokrotnie, a już chwilę później wyszedł ze środka młody mężczyzna.

Ubrany był w białe dresowe spodnie z czarnymi, pionowymi pasami po bokach i czarną koszulkę. W pasie miał uwiązaną luźno bordową bluzę.

- W czymś mogę pomóc? - Spytał, lustrując uczennice spojrzeniem.

- Ja miałam przyjść na spotkanie z trenerem, jestem chętna na posadę menadżerki. - Odrzekła, patrząc mężczyźnie w oczy.

- To ja. - Odparł i wyszedł na salę, zamykając za sobą drzwi - Ty jesteś Margo z tego, co pamiętam? - Spytał, krzyżując ramiona na torsie. Dziewczyna przytaknęła - Dobrze, chodź i usiądź na moment.

Zrobiła, jak polecił. Zajęła miejsce na ławce, odkładając torbę na parkiet.

- Dobrze, możemy zacząć. - Spojrzał na nią. Nagle znikąd wytrzasnął jakiś plik kartek - Margo...Klasa pierwsza... - Mówił pod nosem - Słyszałem o twojej...Przypadłości? - Niepewnie określił, na co kiwnęła głową - Jesteś pewna, że w twoim stanie podołasz zadaniom menadżerki?

- Myślę, że zawsze warto spróbować. - Zaczęła dyskretnie bawić się swoimi palcami ze stresu.

Trener uśmiechnął się do niej sympatycznie.

- Cieszę się, że masz pozytywne podejście. - Kiwnął jej głową - Słuchaj, Margo. - Zaczął, wzdychając - Na pewno będą jakieś komplikacje, ale wszystkiemu da się jakoś zaradzić. - Mruknął, opuszczając dłoń z papierami - Absolutnie nie mam problemu z twoją chęcią uczestniczenia w drużynie. - Wytłumaczył, podnosząc dłoń ku górze - Jednak martwię się o twoje zdrowie i obawiam się, że w końcu może dojść do nieszczęścia.

Dziewczyna posmutniała. Spuściła wzrok, wzdychając cicho przez nos.

- Rozumiem pana obawy. - Uśmiechnęła się smutno i wstała.

- Nie chcę, żeby zabrzmiało to niemiło, ale musimy skupić się na treningach. - Dodał, obserwując ją - To może być bardzo kłopotliwe.

Pokiwała głową, zgadzając się z nim.

- Dobrze, proszę się nie martwić, wszystko jest w porządku. - Uniosła dłonie - Przepraszam, że zajęłam panu czas. Pójdę już na lekcję. - Skłoniła się wpas i ruszyła w kierunku wyjścia z sali.

Daleko nie zaszła, bo poczuła uścisk na przedramieniu. Stanęła gwałtownie i spojrzała przez ramię.

Stał tam nastolatek o szarych włosach, których końcówki były czarne. Jego brązowe oczy mozolnie przeniosły swoją uwagę z niej, na trenera.

- Wezmę za nią odpowiedzialność, trenerze. - Powiedział spokojnie.

Delikatnie pociągnął nastolatkę bliżej siebie. Trener nie wyglądał na przekonanego co do tego pomysłu.

- Obiecuję, że będę nad nią czuwał. Proszę mi zaufać.

Patrzyła to na trenera, to na nastolatka. Kojarzyła go ze swojej klasy. Był to ten sam chłopak, który pomógł jej w klasie.

Przełknęła cicho ślinę, zaskoczona obrotem spraw. Z tego co pamiętała, nazywał się Kita i należał właśnie do klubu siatkówki.

- Miałem już do czynienia z jej omdleniem. - Przyznał, dalej trzymając ją za przedramię - Widzę, kiedy jest z nią coś nie tak. Uważam, że będę w stanie zareagować wcześniej, niż dojdzie do nieszczęścia.

- Tak sądzisz? - Trener potarł brodę - Nie jestem przekonany.

- Trenerze, proszę. Zna się na siatkówce i jest inteligentna. - Zachwalił ją, twardo stojąc przy swoim - Proszę nam zaufać, choć dać parę dni próby.

Mężczyzna westchnął. Przetarł twarz dłonią.

- Niech będzie. - Zgodził się finalnie, po głębszym przemyśleniu - Ale jeśli stanie się coś poważnego, od razu odchodzę od tego pomysłu. - Upomniał ich i wrócił do kantorka, żeby dokończyć strategie na następne mecze.

Chłopcy wcześniej śpiący na materacach, rozbudzili się i z zainteresowaniem śledzili zaistniałą sytuację.

- Dziękuję. - Spojrzała na nastolatka z wdzięcznością - Naprawdę zależało mi na tej posadzie. - Przyznała z przejęciem.

- Wiem, dlatego się za tobą wstawiłem. - Wytłumaczył, puszczając ją - Myślę, że jeśli lepiej zapoznasz się z drużyną, wszystko powinno być w porządku. - Pocieszył ją w delikatny sposób.

Uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością.

~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro