Rozdział 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Cała czwórka siedziała i grała ze sobą w Unxo. To była jedyna gra, jaką bliźniacy mogli znaleźć i która nie była grą na komputer, czy konsole.

Chwilę później Margo oznajmiła, że kończy i oddała ostatnią kartę. Atsumu zmarszczył brwi i spojrzał na nią.

- Ja tego nie rozumiem. - Powiedział, patrząc w swoje karty - Jakim cudem za każdym razem wygrywasz? - Spytał, świdrując ją wzrokiem.

Wzruszyła ramionami i upiła soku ze szklanki, uważnie obserwując ich dalszą grę.

Chwilę później Suna oddał swoją ostatnią kartę sprawiając, że bliźniacy toczyli między sobą bitwę. Niestety, ale bardzo słabo operowali kartami, przez co ich gra toczyła się i toczyła.

Margo westchnęła, przysuwając się bliżej Osamu i spojrzała mu w karty. Zerknął na nią, a ona dyskretnie mu coś powiedziała na ucho.

Atsumu siedział szczęśliwy z ostatnią kartą. Wtedy Osamu wyłożył zamianę kart i odłożył na stół swoją takie liczącą piętnaście elementów.

- Ej! Nie ma tak! - Zawołał Atsumu, wskazując na nich palcem - Nie ma podpowiadania!

- Nic nie zrobiłam. - Udawała niewiniątko, odsuwając się - Chciałam zobaczyć, jak słabe karty musicie mieć, żeby przez tak długi czas nie wygrać.

- No bo naprawdę mieliśmy słabe karty! - Bronił się blondyn.

- Nie, po prostu nie umiecie grać taktycznie. - Parsknęła i zebrała wszystkie karty, tasując je sprawnie.

- No to skoro taka mądra jesteś, to zagraj dwa na dwa z Suną. - Zaproponował rozgrywający.

- Nie widzę problemu. - Zaczęła rozdawać karty sobie i koledze.

Minuty mijały, a dwójka nastolatków w pełnym skupieniu grała. Bliźniacy od razu zauważyli różnice między ich grą, a pojedynkiem Margo i Suny.

Nie rzucali kartami byle jak i byle tylko oddać, ale obserwowali siebie uważnie. Zachowywali się, jakby to była gra na śmierć i życie.

- Umiesz grać w pokera? - Spytał nagle Suna, zerkając na nastolatkę znad kart.

- Coś tam umiem. - Mruknęła wymijająco, wystawiając granatową dwójkę.

Atsumu i Osamu siedzieli w ciszy, obserwując grającą dwójkę.

Jedyne co było słychać, to przekładanie kart i dobieranie.

Margo usiadła wygodniej i zaczęła wykładać karty, które pokrywały się ze sobą. Suna w spokoju i skupieniu patrzył, jak dziewczyna wykłada karty i powoli zbliża się do oddania ostatniej.

- Gratuluję. - Mruknął, kiedy oddała ostatnią.

Uśmiechnęła się w odpowiedzi.

- NIEMOŻLIWE! - Zawołał Atsumu, stając na kolanach - Oszukujesz, na pewno! - Wskazał na menadżerkę oskarżycielsko palcem.

Najwidoczniej całą sytuacja bardzo ją bawiła, bo aż parsknęła. Już miała odpowiedzieć, ale zadzwonił jej telefon.

Wszyscy spojrzeli na wyświetlacz, gdzie widoczne było zdjęcie Kity. Dziewczyna podniosła komórkę i odebrała.

- Hej, Shinsuke! - Przywitała się radośnie.

- Dotarłaś bezpiecznie do domu? - Spytał na wstępie.

- Jeszcze nie. - Odparła zgodnie z prawdą.

- Jak to? Pierwszoklasiści mieli cię pilnować. Jak to nie dotarłaś jeszcze do domu? Minęło już dwie godziny, gdzie jesteś? - Nagły potok słów wylał się z jego ust.

- Spokojnie. - Mruknęła cicho - Jestem u bliźniaków, gramy w karty. - Uśmiechnęła się, choć nie mógł tego zobaczyć.

- Dzięki Bogu... - Usłyszała jego westchnienie - Już myślałem, że coś się stało. - Syknął pod nosem - Jak się czujesz?

- Wszystko jest w porządku. - Przyznała, siadając po turecku i oparła się o łóżko plecami - A ty?

- Dziękuję, wszystko dobrze.

Chłopcy siedzieli w ciszy, niezbyt dyskretnie przysłuchując się ich rozmowie. Gdy Margo to zauważyła, palcem wskazującym przyciszyła dźwięk w telefonie.

- Dobrze, to ja już nie będę wam przeszkadzać. Chciałem wiedzieć, czy wszystko w porządku. Do zobaczenia, Margo.

- Do zobaczenia. - Pożegnała go i spojrzała na wyświetlacz, gdzie widniał ekran zakończonego połączenia.

- To był Kita-San? - Spytał zaciekawiony Atsumu.

- Tak. - Napisała wiadomość i wysłała ją, po czym spojrzała na rozgrywającego.

- To twój facet? - Spytał, siadając obok niej.

Ściągnęła brwi, robiąc naprawdę zabawną minę.

- Co? - Parsknęła śmiechem - Nie, to mój przyjaciel. - Uniosła brew - A co? Wyglądamy na parę? - Spytała rozbawiona.

- Trochę. - Przyznał blondyn, dziwiąc tym Inoue.

- Oh...To ciekawa sprawa. - Pokiwała głową - Nie sądzę, że byśmy do siebie pasowali. Shinsuke woli bardziej poważne dziewczyny, a ja...Obecnie mam kogoś innego na oku. - Uśmiechnęła się - Ale to tajemnica.

~

- Dziękuję za miły wieczór! - Margo pomachała bliźniakom i razem z Suną, wyszli z posiadłości - W którą idziesz stronę? - Spytała, zatrzymując się na chodniku.

- W lewo. - Wskazał w odpowiednią stronę kciukiem - Ty też?

Dziewczyna kiwnęła głową.

- Chodźmy.

Ruszyli w ciszy, spokojnie przemierzając chodnik. Margo schowała dłonie do kieszeni bluzy klubowej i rozglądała się. Było naprawdę ciemno, ale mając u boku pierwszoklasistę, nie czuła lęku przez ciemność. Wręcz przeciwnie, była bardzo spokojna.

- Czemu jesteś taki małomówny? Wstydzisz się? - Spytała, odwracając głowę w jego stronę.

Chłopak szedł, wlepiając oczy w wyświetlacz telefonu. Zerknął na nią leniwie.

- Nie. - Odparł krótko.

Nadęła policzki i spojrzała przed siebie, nie wiedząc, jak ma rozwinąć z nim jakąkolwiek rozmowę. Jednak po dłuższej chwili przemyśleń, po prostu odpuściła.

- Kapitan mówił coś o twojej chorobie. - Usłyszała i zerknęła w bok, na siatkarza.

Szedł, dalej patrząc w telefon i klikając coś jedną dłonią. Przyjrzała jej się i musiała stwierdzić, że miał naprswde długie i zgrabne palce.

- Serio tak się z tobą dzieje? - Dopytał - Mdlejesz tak po prostu?

- Niestety. - Westchnęła zrezygnowana.

- Przechlapane. - Skomentował pod nosem - I co wtedy trzeba zrobić, jak zejdziesz?

- Myślę, że dopilnować, żebym przy upadku się nie zabiła. - Parsknęła, ale postanowiła kontynuować - Wystarczy poczekać, zazwyczaj nie zajmuje to dłużej, niż kilka minut.

- Nie boisz się chodzić gdzieś sama? - Wreszcie odwrócił wzrok od komórki - Że zemdlejesz w takim miejscu, które jest naprawdę niebezpieczne? Ktoś mógłby wykorzystać twoją nieprzytomność.

- Dlatego nie chodzę nigdzie sama.

- Rozumiem, że na codzień w szkole pilnuję cię Kita-San?

- Tak, dokładnie tak jest. Kita, Aran i Akagi najczęściej są obok mnie. - Odrzekła nieco ciszej - Rzadziej Kapitan.

- Dużo czasu marnują na to. - Zlustrował ją wzrokiem.

Nie odpowiedziała, nie wiedząc, jak ma odebrać te słowa. Jako obraze, czy może coś zupełnie innego?

- Jestem tego samego zdania. - Odpowiedziała ostrożnie.

- I co? Każdy kto dołącza do drużyny, musi cię niańczyć? - Spytał z zaciekawieniem, ale również z delikatną uszczypliwością.

Margo zatrzymała się i zlustrowała go wzrokiem. Blokujący odwrócił się i spojrzał na nią w dół.

- Nie. Chłopcy robią to z troski i dobrego serca, a nie z przymusu. Nikt was nie prosi o pomoc, zostaliście poinformowani tylko po to, żeby nie trząść gaciami, jak pizdy, kiedy zemdleje. - Zacisnęła szczękę, patrząc mu w oczy.

Przez dłuższą chwilę milczał, po prostu ją obserwując. Margo nie ukrywała, że docinka pierwszoklasisty podniosła jej ciśnienie, ale nie miała zamiaru głupio, dyskutować.

- Szlachetna drużyna. - Mruknął i ruszył dalej.

- Bezczelny cham. - Powiedziała cicho do siebie tak, by tego nie usłyszał.

×××

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro