Rozdział 27

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

{T.I}

Otworzyłam oczy. Był ranek. Podniosłam się i zobaczyłam że leżę na łóżku. >Czyli to tylko sen.< Wtedy spojrzałam na moje ręce. Miałam zaschnietą krew. >Czyli jednak nie.<. Poszłam się umyć i przebrać. Kiedy wróciłam dziewczyny już nie spały.
-Hejka [T.I]. Jak się spało?- zapytała Sasha.
-Dzień dobry. Mnie dobrze. A jak wam?- zapytałam.
-Też dobrze.- odpowiedziały zgodnie. Usiadłam u siebie na tapczanie. >Kurwa. Pewnie mnie nienawidzą. No trudno, zasłużyłam sobie.<

{Mikasa}

Wraz z Sashą poszłam się przebrać. Zrobiłam to szybciej wiec wróciłam do pokoju. Ujrzałam [T.I] siedzącą w takiej samej pozycji jak siedziała. Patrzyła tępo w ścianę pustymi oczami. Usiadłam obok niej.
-Jak się czujesz?- zapytałam a ona spojrzała na mnie.
-Mikasa. Daj spokój. Oszukałam was, wiec nie musisz się zmuszać do takiego pytania. Pewnie masz wyrzuty sumienia że się wczoraj rozbeczałam lub jest ci mnie żal. Naprawdę nie musisz.- mówiła tak jak by się wyuczyła tej formułki.
-Zawiodłaś nasze zaufanie ale wiem że musiałam to zrobić! Ja ci wybaczyłam! Czego Ty w tym nie rozumiesz?- zapytałam potrząsając ją. Ona spojrzała na mnie.
-Pewnie się mną brzydzisz.- dodała. Wtedy zarobiła ode mnie z pięści w twarz.
-Nie, ale ty tak. Widać to po twoim zachowaniu i wiem że traktujesz nas w roli przyjaciół na poważnie. Udowodniłaś to ratując Sashe i zabierając naboje. Udowodniłaś to ratując mnie przed Tytanem kiedy skończył mi się gaz. Miałaś w planach nam kiedyś powiedzieć?- zapytałam.
-Powiem to tak. Najpierw miałam w planach się z wami zaprzyjaźnić i kiedy będę miała pewność że faktycznie jesteście przyjaciółmi oraz kiedy przygotuje się do tego psychicznie wam powiedzieć.- powiedziała.
-No widzisz. Czyli nie miałaś  zamiaru tego ukrywać do końca. A teraz choć bo zaraz rozpocznie się trening- powiedziałam ciągnąc ją za rękę.
-Arigato.- powiedziała i do jej oczu wróciły iskierki szczęścia. Kiedy dobiegliśmy na miejsce odrazu zaczęliśmy robić kółka. Po kółkach nadeszła pora na walkę w ręcz, oczywiście [T.I] zaczęła się wycofywać.

{T.I}

Zaczęłam z tamtąd kulturalnie odchodzić tak aby nikt nie zauważył. Wtedy wpadłam na członka żandarmeri który obserwował nasze treningi. Przełknęłam głośno ślinę.
-A ty czemu nie ćwiczysz? Lenistwo tak?- Zapytał. Był to młody mężczyzna o blądwłosach i zielonych oczach. Był bardzo wysoki i umięśniony.
-Nie. Nigdy nie trenowałam walki wręcz z kimś i nie zamierzam.- powiedziałam.
-A powinnaś. Trening czyni mistrza tak więc wracaj.- powiedział pewny że wykonam polecenie.
-Nie.- dodałam twardo. Teraz to się wkurzył. Był wściekły.
-Jakim prawem nie wypełniasz rozkazów gówniaro! Na tychmiast wracaj do innych!- Warknął bardzo mocno wkurzony. Wszyscy przerwali trening i na nas patrzyli.
-Odpowiedzi nie zmienię.- powiedziałam dalej stojąc przy swoim.
-W takim razie sprawdzimy twoje umiejętności. Będziesz walczyła z panem Goro. Jeżeli wygrasz to nie będziesz ćwiczyła walki w recz a jeżeli przegrasz to nigdy więcej się nie postawisz.- rzekł brązowowłosy chłopak który był z stacjonarki a blądyn pokiwał głową że się zgadza.
-Eh. Nie odpuścicie? No dobra, niech będzie. Dam fory żeby nie leżał w skrzydle szpitalnym.- powiedziałam.
-Nie będzie to konieczne. Jeżeli to zrobisz, przegrasz.- powiedział Goro.
-Zobaczymy.- oparłam ze złośliwym uśmiechem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro