Rozdział 12

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wstawiam drugi rozdział ponieważ jest ładna pogoda. U kogo jest bardzo ciepło? Jak chcecie możecie napisać. Nie przedłużający zaczynamy.... A i jeszcze jedno! Jak ktoś ma jakieś pytania czy coś takiego to można do mnie pisać na priw. Lub pisać tutaj w komentarzach. Możecie wysyłać tyle pytań ile chcecie! Na wszystkie odpowiem. Czas do 24:00 tego dnia. Na późniejsze nie odpowiadam! Odpowiedź udostępnie jutro w mojej książce ,,Nudne Nominacje i Nudne Informacje''.
----------------------------------------

{T.I}

Poszłam do stołówki ponieważ była już pora kolacji. Było mi głupio że nad sobą nie zapanowałam. Gdyby Annie nie unikneła to stała by się jej krzywda. Kiedy tak myślałam to nie zwracałam uwagi na otoczenie. Zaczęłam jeść swoją porcję. Eren, Armin i Mikasa usiedli obok mnie.
-Aaaa. To dlatego uciekałaś od walki wręcz. Prawda [T.I]?- spytał Eren.
-Mhm. Zapomniałam o tym. Działam spontanicznie i gdyby Annie nie unikneła to... to nie wiem co by się stało.- powiedziałam łapiąc się za głowę.
-Daj spokój. Najważniejsze że nic się nie stało.- powiedział Armin.
-Nie przejmuj się tym.- powiedziała Mikasa.
-Dziękuję.- powiedziałam i zaczęłam rozmyślać nad tym jakie treningi zacząć robić żeby panować nad swoją siłą. >Później to zrobię.<
-Nic na to nie poradzisz. Zanim upadł mur Maria, tylko garstka żołnierzy z oddziału zwiadowczego korzystała z trójwymiarowego manewru. Co spowodowało że manewr podupada.- powiedział Armin do Eren'a. Kiedy to mówił to Jean zaczął go zagłuszać. Wraz z Eren'em spojrzałam w tamtą stronę ponieważ te informacje były przydatne.
-Dzięki temu skorzystasz z bezwładnego lotu, zmniejszając użycie paliwa.- powiedział Jean.
-Łatwiej powiedzieć niż zrobić.- rzekł Bodt.
-Oczywiście nie każdy da rade to opanować. Jednakże jako że chcesz wstąpić do żandarmeri, wolałem ci o tym wspomnieć-
-Chciał bym żeby mi się udało. Praca przy boku króla to prawdziwy zaszczyt.- powiedział Marco który zaczął pić.
-Marco! ...- krzyknął Jean klepiąc Bodt'a przez co miał całą twarz w swoim napoju.
-Przestań zgrywać takiego honorowego i powiedz prawdę! Chcesz dołączyć do żandarmeri, by wieść wygodne życie za wewnętrznym murem.- powiedział Kirschtein a ja wywróciłam oczami.
-Mylisz się, nie jestem taki!-
-Wygodne i spokojne życie? Pięć lat temu to miejsce również było wewnętrzną dzielnicą.- powiedział Jeager.
-Co chcesz przez to powiedzieć, Eren?-
-Jean, równie dobrze możesz wieść spokojne życie w swojej głowie, w końcu jest tam sporo wolnego miejsca.- powiedział Eren a wtedy większość sali zaczęła się śmiać.
-Ty sukinsynu!-
-Nie wydaje ci się to dziwne? Uczymy się, jak zabijać tytanów, by móc się przed nimi schować.-
-Co chcesz przez to powiedzieć? Osobiście mam nadzieje, ze utrzymają ten system i z niego skorzystam.-
-Ty cholerny skurwysynu!-wykrzyczał Eren i wstał od stołu. Kirschtein uczynił to samo i stali na przeciwko siebie.
-Eren przestań!- wykrzyczał Armin.
-Eren odpuść. Kiedyś zmądrzeje. Narazie musimy mu w tym pomóc ale pięści nic nie dadzą. ...- powiedziałam a ten koński ryj spojrzał na mnie z drwiną i zaczął się śmiać.
-Mogł bym posiedzieć to samo. Ale wtedy będzie już zapóźno na żałowanie swojej decyzji ponieważ już będziesz w korpusie tych idiotów, zwiadowców. Tylko prawdziwy i wierny idiota chciał by tam dołączyć z własnej woli. W końcu przewodzi im król idiotów co posyła swoją armię na śmierć. Są zwykłymi, bezuczuciowymi samobójcami. Którzy marnują podatki ludzi za murami. Są skurwielami mającymi w dupie ważne dla nich osoby.- Zaczęła mi żyłka pulsować oraz przechodziły mi po ciele dreszcze.
-... Albo wiesz co Eren? Pobij go a najlepiej zabij, ja z miłą chęcią pomogę ci pochować zwłoki tego konia. To po pierwsze, po drugie jeszcze raz obrazisz Zwiadowców w mojej obecności to: przywale ci w ryj, wykastruje cię i powiesze gołego przed żandarmerią, tak żeby nawet król to widział. Co ty na to?- powiedziałam.
-Ale o co ci chodzi kobieto? Myślisz że mi coś zrobisz? - Zapytał i się zaśmiał. Mówił to wszystko z drwiną.
-Jeżeli jeszcze raz obrazisz moich przyjaciół to zarżne jak psa!- wykrzyczałam wściekła. Zaczęły piec mnie policzki tuż pod oczodołami.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro