Co teraz?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wracałam autobusem do domu. Lekarze nikogo nie zawiadomili tak jak Chris mówił, więc nie miałam też do kogo zadzwonić. Cały czas myślałam o tym co powiedzieć Danny'emu. Pomysł wlatuje mi do głowy za pomysłem. Jednak każdy nie jest wystarczająco dobry, aby go zrealizować. Cała droga zleciała mi na wymyślaniu pomysłów. Dlatego nim się obejrzałam, stałam już pod drzwiami domu. Biorę głęboki wdech, wsadzam kluczyki do zamka, otwieram drzwi. Wchodzę na wdechu.

Danny siedzi w salonie. Dokładnie to po nim lata. Jakby nie mógł znaleźć własnego kąta bądź co gorsza nie mógł znaleźć sam siebie. Po chwili podnosi głowę i spogląda mi w oczy.

- Czemu stoisz w progu? Wchodź i zamknij drzwi. Nie lubię przeciągu.

Bez chwili zastanowienia zrobiłam to co mi powiedział. Chociaż robiłam to najwolniej jak potrafiłam to wciąż nadeszła ta chwila, kiedy muszę z nim o tym porozmawiać.

- Danny, ja...

- Nie mam czasu. - Rzucił mimochodem i zaczął znów czegoś szukać po salonie.

W normalnej sytuacji, grzyby chodziło o jakąś bzdurę bądź nawet że zepsułam mu samochód, to oczywiście bym odpuściła, ale to jest sprawa życia i śmierci. Oczywiście nie chcę dziecka usuwać, ale chyba nie będę miała innej możliwości. Mam jeszcze studia i jak ją będę wyglądać na weselu.

- Danny Fiodor Parker! Wysłuchaj mnie w tej chwili.

Tupnęłam nogą by usłyszał to jeszcze bardziej, ale zamiast tego, on dalej czegoś szukał. Szczęka opadła mi na podłogę. Danny w końcu wygrzebał coś z dna kanapy. Podniósł zwycięsko rękę i uśmiechnął się szeroko. Po chwili podszedł do mnie pewnym krokiem i pocałował w policzek.

- Jesteś słodka, kiedy udajesz złą.

Znowu pocałował mnie w policzek i odszedł. Poszłam za nim aż do jadalni, gdzie na dużym stole stoi już talerz pełen jedzenia. Oczywiście na samym środku stołu jedzenie przyszykowane jak dla całych Chin. Danny oczywiście usiadł przy swoim talerzu i zaczął zajadać się pysznie wyglądającym jedzeniem. Czując ucisk w brzuchu, szybko siadam tuż obok niego, gdzie jest położony jeszcze jedno nakrycie. Bez chwili zastanowienia biorę pokrojony w kostkę arbuz Densuke jako pierwsze. Mimo to nie zjadam go. Pierwszą moją myślą jest to czy nie zaszkodzi to dziecku.

- Danny, możemy...

- Jak się je to się nie rozmawia. - Przerywa mi zanim zdążam najważniejszą rzecz mu powiedzieć.

- Za kogo Ty się uważasz, że Ty możesz, a ja już nie?

Danny podnosi na mnie wzrok znad swojego talerza. Jego dolna żuchwa się uwydatnia, więc zapewne ścisnął zęby. Odruchowo kulę się w sobie i zjadam całego arbuza udając że nic nie mówiłam. Danny widząc moją postawę, kładzie z głośnym brzękiem, widelec na talerz. Patrzę na niego spod byka. Chłopak kładzie łokcie na stole i ściska się za dłonie. Głucha cisza jest aż wyczuwalna w pomieszczeniu. Jeśli lepiej nastawić ucha to można usłyszeć tykanie zegara z salonu. Mimo to żadne nadal się nie odzywa. Po krótkiej, aczkolwiek odczuwalnej godzinnej, ciszy, Danny w końcu postanawia chrzaknac. Biorę kolejnego gryza arbuza i dopiero wtedy jestem w stanie spojrzeć na chłopaka.

- Co się stało?

Próbuje przełknąć ślinę, ale gula w gardle jest zbyt duża, więc nadal się nic nie odzywam. Chwytam kolejny kawałek arbuza za wykałaczke. Bez chwili zastanowienia biorę go do buzi i przełykam. Teraz jestem gotowa.

- Jestem w ciąży.

Chłopak spoglądam na mnie z podniesioną brwią jakby chciał się spytać czy mówię prawdę. Widząc mój brak zaprzeczenia, od razu wznawia swoją dalszą konsumpcję. Patrzę na niego nie wierząc własnym oczom. To wszystko? Nie ma mi nic do powiedzenia? Przecież nie spaliśmy ze sobą odkąd wyszłam ze szpitala. Nie wiem czy wcześniej też, ale jednak mógłby się o coś zapytać. Choćby jak się czuję.

- Nie masz mi nic do powiedzenia?

- A co mam Ci powiedzieć?

- Ja byłam zdziwiona.

- Ja na początku też.

Spoglądam na chłopaka, który nie przestał zajadać się pysznie wyglądającym jedzeniem. Oczywiście mam zamiar go ukatrupić. Jeszcze nie wiem dlaczego, jak mocno i kiedy, ale na pewno mam taki zamiar. Oczywiście nadal jestem spokojna.

- Jak to na początku? - Przynajmniej próbuję być spokojna, ale nie mogę przy tym mężczyźnie. - To znaczy że już wiedziałeś?

Danny patrzy przez chwilę na widelec, którego drugi koniec trzyma w buzi. Dokładnie jakby zamarł w bezruchu. Zdziwiło go moje pytanie. Dokładnie jakby nie wiedział, że się wyda. W sumie to jakby się tego nawet nie spodziewał. 

- Dowiedziałem się, kiedy przyjechałem za Tobą do szpitala.

- Czyli że moi rodzice też wiedzą?

Szczęka Danny'ego się uwydatniła. Co więcej to słychać było lekki strzękł zębów o metal. Chłopak widząc znowu moją minę zdecydował się na ponowne odstąpienie od jedzenia. Odkłada wszystkie sztućce, które trzymał W dłoni. Po czym spogląda na mnie.

- W trakcie wypadku bardzo mocno padało. Co więcej deszcz się coraz bardziej nasilał, a ja nie chciałem aby twoi rodzice przyjechali, bo mogło by ich spotkać to samo co Ciebie. Nie chciałem ich narażać. - Jego słodkie oczy spoglądają w moje. Jego duża dłoń przykryła moją i lekko ją ścisnęła. - Dlatego zabroniłem lekarzowi cokolwiek mówić o ciąży. Zamartwiali by się jeszcze bardziej. - Jego oczy aż przechodzą w moje. Przez co to bardziej ja się czuję jak na przesłuchaniu niż on. - Chyba pamiętasz, że twój ojciec ma słabe serce? - Podniosłam jedną brew do góry nie wiedząc nic zupełnie o tym. W sumie mam zanik pamięci, ale chyba bym coś takiego pamiętała. - Od roku zmaga się z sercem. Jest już po zawale. Drugiego nie wiadomo czy by przeżył.

Siedzę osłupiała. Nie mam bladego pojęcia nawet co powiedzieć. Gdybym coś wiedziała to pewnie bardziej bym pomogła. To mój ojciec, a ja powinnam o niego dbać tak jak na porządną córkę przystało. Ja natomiast wpadłam w poślizg, kiedy do niego jechałam. A co jakby potrzebował pomocy? Co gdyby nagle trzeba by było go gdzieś zawieźć? Co gdybyśmy wtedy do niego jechali z pomocą?

Uczucie wibracji w kieszeni przywraca mnie znów do żywych. Rozglądam się po całej jadalni, ale nikogo już nie ma. Danny pewnie już wyszedł do pracy. Zresztą spieszyło mu się bardzo, aż tak że nawet za sobą nie posprzątał, kiedy skończył jeść.

Mimo to postanawiam się tym nie przejmować. Mam ważniejsze sprawy na głowie.

Sięgam po telefon i od razu na wyświetlaczu widzę nowe wiadomości.

Candy:
O co Ci kobieto chodzi?

Rug:
Też się niedawno dowiedziałem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro