Danny

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie spędziliśmy dużo czasu na basenie, gdyż trzeba było jeszcze wracać na zajęcia. Chociaż Izzy namawiała mnie do zmiany planów to nie mogłam opuścić zajęć w pierwszym tygodniu. Zwłaszcza że na uczelnię chodzimy tylko trzy dni.

Hale był tego samego zdania co Isabel, ale to mi udało się jego przekonać a nie na odwrót. Dlatego z uśmiechem na ustach wsiadłam do swojego auta. Zanim jeszcze wyjechałam z parkingu to obejrzałam się za siebie, aby zobaczyć czy Chris na pewno będzie wracał dziś na uczelnię. Oczywiście nie myliłam się. Jechał dosłownie za mną. Tablica rejestracyjna przy tablicy.

Szybka jazda, a dokładnie to ucieczka. Patrzę w tylne lusterko łapiąc się na tym, że dodaje gazu, ale auto nie chce jechać szybciej. Serce wali mi jak szalone. W uszach mam szum, a w oczach mrok. Nie wiem dokąd, ale jadę.

Nie wiem co to było i czy na pewno to było moje wspomnienie czy po prostu je sobie wymyśliłam. Może być też tak że pomyliłam to z moją ulubioną grą komputerową, więc pomijam ten fragment z życia.

- Panno Milano, jest Pani tutaj z nami? - Spoglądam na wykładowcę z którym miałam pierwsze zajęcia tutaj. Lechem jest to, że wykłada kilka przedmiotów dla mojego kierunku. - Nie powinna pani siedzieć w pierwszej ławce?

- Nie... - Zaciągam ostatnią literę za długo.

- Nie? Wydaje mi się że tak. - Mężczyzna w garniturze odwraca się ode mnie plecami. Przechodzi znów na środek sali i mi dalej mówi do mnie. - Na co ty czekasz? Ruchy. - Ostatnie zdanie mówi trochę głośniej. Nie krzyczy.

Przewracam oczami, ale najwyraźniej nie mam żadnego innego wyjścia. Dlatego zabieram swoje rzeczy do torebki. Wstaję i idę do ławki tuż przed nim. W momencie kiedy rozkładam swoje rzeczy, wykładowca sprawdza obecność. Przypominam że to są wykłady, które nie są obowiązkowe. W momencie, kiedy otwieram zeszyt, doktor podnosi na mnie swój wzrok.

- Tylko tyle masz zapisane, czyli nic.

- Lekcja się dopiero zaczęła.

- A wczorajsza? - Odwracam zeszyt do tyłu i obracać to do góry nogami. Po czym go otwieram pokazując mu swoją notatkę. - A gdzie jest nazwa zajęć oraz prowadzący. - Przewracam oczami na jego wypowiedź. Wracam na pierwszą stronę zeszytu, aby pokazać mu, że wszystko jest, ale nie tak jak on chciał. - Bardzo ładnie.

Spoglądam na faceta, który pierwszy raz mnie pochwalił i wygląda na to, że ostatni. Mogłam jednak zostać na tym basenie z Izzy. Przynajmniej teraz piła bym cappuccino i zajadała się frytkami, a nie rozmawiała z kolesiem, który cały czas się czepia.

Resztę zajęć skupiłam całą swoją uwagę na rysunkach technicznych. W końcu będę inżynierem, więc wypadało by coś o czymś takim wiedzieć. Zwłaszcza o grubości linii co oznaczają.

Kiedy wszystkie zajęcia się kończą, wychodzę z uczelni szczęśliwa jak i zmęczona. Jest już wieczór, a ja byłam umówiona z Dannym. Dlatego wsiadam do swojego i z piskiem opon odjeżdżam spod uczelni. Zwalniam kiedy uświadamiam sobie, że to by było kolejne auto, które zepsułam.

Danny kupił mi wszystkie rzeczy, które zepsułam bądź zgubiłam w trakcie wypadku. Oczywiście nie mógł zakupić mi wspomnień przez co bardzo go to gryzło. Chociaż prosiłam tyle razy, aby się tym nie zamartwiał, bo to moja wina. To ja spowodowałam wypadek swoją głupotą.

- Jestem. - Krzyknęłam, kiedy weszłam do domu. - Masz jakiejś plany czy chciałeś po prostu poleżeć razem ze mną w łóżku?

Przytulam się do swojego narzeczonego, który nagle jakby się spiął. Złapał za moje ramiona trzymając je mocno blisko siebie. Ja przez to stałam się dla niego otwarta. Jedyne co mogłam zrobić to użyć nóg w obronie, ale tego nie zrobiłam.

- Gdzieś ty była? - Zaciska mocniej dłonie na moich ramionach. - Z kim ty byłaś?

- Byłam na uczelni. - Zaczęłam się szarpać, ale nic to nie dawało. Może tylko to, że mocniej zaciskał dłonie. - Dobrze wiesz, że miałam dzisiaj do wieczora. Zresztą jak zawsze.

- Jak zawsze? Jak zawsze? - Zaśmiał się bez krzty wesołości w głosie. - Wczoraj wróciłaś za to szybciej. Czemu niby zawsze kończysz wieczorem, a wczoraj po południu.

- Bo wczoraj nie robiliśmy nic na zajęciach. Z resztą opowiadałam ci o tym przy kolacji. O czym wtedy myślałeś? A teraz mnie puść, bo to boli.

Danny nie puścił od razu moich rąk. Najpierw pociągnął mnie do siebie, abym go przytuliła. Dopiero wtedy zostawił moje ręce, a zajął się głową. Położył dłonie na moich włosach i mocniej przycisnął moją głowę do swojego torsu. Natomiast drugą objął mnie w talii.

- Martwię się o Ciebie. Nie odbierasz ode mnie telefonów ani nie odpisujesz. Myślałem, że coś Ci się stało. Już chciałem dzwonić na policję bądź wojsko, aby tylko Cię odnaleźć.

- Prowadziłam, przepraszam. Nie chciałam spowodować kolejnego wypadku. Tym razem to ja bym kogoś zabiła.

Danny spiął całe swoje ciało, a jego oddech przyspieszył. Po chwili odsunął się ode mnie na kilka centymetrów, aby popatrzeć na moją twarz jak i również mnie pocałować. Nie czuję nic, kiedy się całujemy. Ani miłości ani agresji. Nic. Czekam tylko na chwilę, kiedy to się skończy. Mimo to nie chcę być nie miła i nie odsuwam się od niego. On robi to pierwszy.

- Nie rób mi tak więcej. - Pocałował mnie w czoło i znowu przytulił mnie tak jak wcześniej. - Oraz nigdy więcej nie wspominaj o tym wypadku.

Kiwam głową. Po chwili czuję w kieszeni, wibracje telefonu. Z obawy że to może być Nina, odsuwam się całkiem od Danny'ego. Chłopak patrzy na mnie z lekko przymrużonymi oczami jakby chciał powiedzieć: czyli jednak coś przede mną ukrywasz.

- Idę się odświeżyć.

Danny kiwnął głową na znak, że rozumie i skierował się do kuchni zrobić jedzenie. Ja w tym czasie wparowałam do sypialni jak poparzona. Zrzuciłam z siebie torbę, wzięłam czyste ciuchy oraz ręczniki i poszłam do łazienki. Od razu wyciągnęłam telefon z kieszeni.

Rug:
Wszystko w porządku?

Czuję zapach unoszonego się jedzenia w powietrzu.

Ja:
Było wspaniale, ale wciąż nie wiem kim jesteś, więc było okropnie😕

Nieznajomy numer:
Spotkanie integracyjne za tydzień w czwartek o 20 w karczmie.

Od razu zapisałam sobie numer Chrisa.

Ja:
Mam nadzieję, że będą wszyscy🤪

Oczywiście też dwie wiadomości od Danny'ego, ale obie tej samej treści. Gdzie jestem i czy żyje. Przewracam oczami, ale postanawiam mu odpisać.

Ja:
Żyję, ale bardzo bym chciała, aby to danie które robisz mnie, mnie nie zabiło 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro