#12

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Vlad i Lukas opuścili mój domek i wrócili do miasta. Ponownie zostałem sam ze sobą, w ciszy, która coraz bardziej mi przeszkadzała. Wsłuchując się w tykanie zegara rozmyślałem w jakim kierunku zmierza moje życie. Mogłem umrzeć, byłem gotowy na śmierć, a jednak mnie uratowano co nie znaczy, że coś takiego będzie mogło się powtórzyć. Tak na prawdę czemu naraziłem się na to zagrożenie? Ah tak, faktycznie, Alfred...

Choć to mogło się wydać dziwne nie potrafiłem wybrać którą drogą podążyć. Mogłem ryzykować życiem i znów przemieniać się w dziewczynę, ale to prędzej czy później by mnie wykończyło. Mogłem powiedzieć Alfredowi prawdę, ale czy by to zaakceptował? Czy potrafiłby zrozumieć dlaczego cały czas go okłamywałem i nie potrafiłem być szczery? Albo mogłem go okłamać jeszcze bardziej i spróbować urwać kontakt...

Na dworze było już ciemno, słońce zaszło niewiele ponad 20 minut temu. Z racji tego, iż byłem nieprzytomny przez 3 ostatnie dni w tamtym momencie ani myślałem o spaniu. Wybrałem się więc na dwór, było ciepło więc piżama czy ubranie, nie robiło mi dużej różnicy.

Wszyscy moi przyjaciele już spali, i nie chciałem im przeszkadzać. Udałem się więc w stronę leśnego bajora, w którym to mieszkała owa nieszczęśliwie zakochana, wodna rusałka. Ona to, szczerze powiedziawszy, nigdy nie miała szczęśliwego życia, trzeba przyznać. Urodziła się w dużej rodzinie, od dzieciństwa musiała ciężko pracować, a wkrótce przed zamążpójściem utopiła się w leśnym stawie. Od tamtej pory minęło ponad trzysta lat, a ona nadal zamieszkiwała miejsce swojej śmierci przybrawszy formę pradawnego, niemal przez wszystkich zapomnianego demona.

Usiadłem nad brzegiem stawu i wpatrywałem się w taflę wody. Musiałem przemyśleć sobie wiele spraw, które mogły zaważyć na moim całym życiu, więc podjęcie złej, spontanicznej decyzji nie wchodziło w grę. Przede wszystkim należało zadać sobie pytanie- kim jest dla mnie Alfred?

Gdy tak rozmyślałem nagle usłyszałem dźwięk jakby coś wynurzało się z jeziora. Zerknąłem na taflę wody. Z stawu wychodziła właśnie owa rusałka, o której myślałem wcześniej. Jej długie i mokre, jasne włosy spływały falami po jej smukłych ramionach, i subtelnie zakrywały piersi. Jej bursztynowe oczy przypominały ślepia kota, świeciły niczym gwiazdy idealnie współgrając z światłem księżyca. Oczywiście była zupełnie naga, jednak w tamtej chwili miałem ciekawsze rzeczy do roboty, niż gapienie się na jej ciało. Wyglądała na trochę zaskoczoną moją obecnością, ale mimo faktu że nie znaliśmy się zbyt dobrze podeszła do mnie i usiadła obok.

-O czym myślisz, Arthur? -zapytała uśmiechnąwszy się.

Szczerze mówiąc nie miałem ochoty wchodzić w jakiekolwiek interakcje z kimkolwiek, ale nie wypadało nie odpowiedzieć, dżentelmen tak nie postępuje. Westchnąłem ciężko i spojrzałem na nią obojętnie.

-Trudno to wszystko wyjaśnić... -zacząłem chcąc urwać, jednak przypomniałem sobie, że rusałka mogła mieć większe miłosne doświadczenie ode mnie, w końcu miała wyjść za mąż a teraz zakochała się w wodniku. Może ona mogła mi doradzić?

-Ehh, weź, ty to masz problemy. Ciebie twoja sympatia przynajmniej kocha, a wodnik jest taki niedostępny... Nigdy nie odwzajemni tego, co do niego czuje.
-powiedział i wywróciła oczami.

Przez chwilę nie ogarnąłem co właśnie usłyszałem, o kim ona bredziła? No, bo chyba nie o Alfredzie, nie ma nawet takiej opcji. Alfred to... tylko kolega...

Gdy tylko dziewczyna zauważyła niezrozumienie na mojej twarzy westchnęła i spojrzała na mnie z politowaniem.

-Raaany, mówię o tym głośnym chłopaku, blondynie który tu przychodzi. Chyba nie myślałeś, że nikt nie zauważy? Wszyscy już wiedzą, że nareszcie masz kogoś bliskiego, na kim ci zależy. -powiedziała jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.

Chwila... czy to znaczyło, że... wszyscy moi leśnicy znajomi... mają mnie za geja?! A-Ale ja... jestem hetero! Tak! To się tylko tak wydaje, b-bo... byłem w formie kobiety!
N-Na pewno! Nie ma innego wytłumaczenia! -myślałem ledwo opanowując chaos jaki pojawił się w mojej głowie.

-Ekhm, chyba posiadasz jakieś złe informacje, Alfred to tylko kolega, jeśli to jego masz na myśli. -powiedziałem spokojnie z największym opanowaniem na jakie było mnie stać. -Chyba nie myślałaś, że jestem gejem?

-Wypracie nic ci nie da, uwierz mi, będzie nawet tylko gorzej. Bycie homo nie jest niczym złym...- westchnęła i wstała, a następnie weszła do stawu. -Ten twój kumpel wampir ma chłopaka, i co? Czy to coś złego według ciebie? -odparła spoglądając na mnie paraliżującym spojrzeniem. Wyglądała wtedy pięknie, ale i przerażająco. Jej bursztynowe oczy świeciły w bladym świetle księżyca, a mokre ciało dziewczyny odbijało od siebie blask gwiazd. Dlatego chyba nikogo nie zdziwi fakt, iż widok ten jednocześnie zachwycał, jak i przerażał. -Miłość nie patrzy na płeć, zaakceptuj to i zobacz gdzie cię zaprowadzi. -dodała i zanurzyła się w wodzie znikając w mule na dnie stawu.

Ponownie zostałem sam z swoimi myślami, z tym że tym razem było ich jeszcze więcej. Dowiedziałem się w końcu, że wszyscy wokół mieli mnie za geja, którym oczywiście nie byłem... Ale... czy ona nie wspomniała wcześniej, że "Ciebie twoja sympatia przynajmniej kocha"? Ale skąd mogła wiedzieć coś takiego? A może robiła sobie ze mnie żarty?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro