#7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Trochę mi zajęło znalezienie dobrej drogi do domu, oczywiście musiałem wypróbować metodę prób i błędów... I takim oto sposobem wyprawa do sklepu oddalonego o sto metrów od domu Vlada, zajęła mi dwie i pół godziny, co normalna osoba wykonałaby w piętnaście, maksymalnie dwadzieścia minut.

Myślałem że Vlad chociaż zaczął się zastanawiać co się stało, że nie ma mnie tak długo, że się martwił. Nic bardziej mylnego... Gdy wróciłem do mieszkania spał niczym aniołek. Ahh, jak to dobrze mieć przyjaciół.

Koniec końców nikt tych zupek chińskich nie tknął...

***
Następnego dnia wstałem jak zwykle z pierwszymi promieniami słońca, w końcu nie da się przestawić swojego zegara biologicznego tak z dnia na dzień. Vlad słodko spał, więc postanowiłem dać mu jeszcze kilka minut spokoju. Pomyślałem, że ową nadwyżkę wolnego czasu poświęcę na szybkie przejrzenie biblioteczki mojego przyjaciela, który nawiasem mówiąc miał na prawdę duży i imponujący zbiór ksiąg o tematyce magii i zjawisk paranormalnych. Niejedna obłąkana nastolatka stylizowana na gotke by mu pozazdrościła.

Podszedłem do pierwszego regału i przeczytałem kilka losowych tytułów, "Jad kobry, jak go użyć?", "Nawiązać kontakt - tom I", "Urok miłosny -proste przepisy". Oczywistym było, iż chciałbym przeczytać każdą z nich, jednakże jedna szczególnie przyciągała do siebie mój wzrok. Nosiła tytuł "Wróżki- niepozorne czarodziejki". O tym, że wróżki są, tak jak mówił tytuł, niepozorne, przekonałem się już nie raz, ale mimo wszystko zawartość książki bardzo mnie zaintrygowała.
Ściągnąłem ją z półki i spojrzałem na okładkę, była zupełnie czarna z tytułem zapisanym niewielką, srebrną czcionką, już samo to mnie zainteresowało.
Otworzyłem książkę i odszukałem spis treści. Pomiędzy "biologiczną charakterystyką wróżek" a "czemu nie spotkamy ich na Madagaskarze?" znalazłem rozdział zatytułowany "konsekwencje ich czarów". No nie powiem, zdziwiło mnie, że ich uroki mogą w ogóle mieć jakieś konsekwencje, zwłaszcza, że od lat z nimi obcowałem a w dodatku jestem wiedźmą i zazwyczaj podobną wiedzę mam w małym paluszku. Już miałem szukać strony z rozdziałem, gdy nagle usłyszałem kroki, a w drzwiach biblioteki pojawił się Vlad, który w tamtym momencie zaspany przecierał oczy.

-Dzień dobry, Brewka, czego szukasz? -zapytał wchodząc do biblioteki i zaglądając mi przez ramię.

-Witaj, Vlad. Mam pytanie co do tej książki. -odparłem bez zbędnego rozwodzenia się nad tym. -To twoja własność, więc chyba znasz jej treść, prawda?

-No znam, co chcesz wiedzieć? -Vlad popatrzył na mnie ciągle zaspanymi oczami i ziewnął.

-Czy uroki wróżek mogą mieć jakieś konsekwencje? -zapytałem gdy Rumun zaczął się wreszcie skupiać.

-Hm... -zamyślił się chłopak. -Oczywiście, że tak. Już nawet pomijając rezultat samego czaru ich magia potrafi być bardzo groźna.

-G-Groźna? -zagadnąłem nieśmiało. -Jak to?

-Normalnie, mieszkasz obok wróżek, a nie wiesz takich rzeczy? -odparł zdziwiony moją odpowiedzią, a gdy zauważył niezrozumienie na mojej twarzy westchnął cicho i zaczął czegoś szukać na półce.
-Wróżki posługują się pyłem, pamiętasz? -to powiedziawszy zerknął na mnie, prawdopodobnie aby mieć pewność że rozumiem co do mnie mówił. -No, i ten ich pył w dużych ilościach jest toksyczny. Od jednego, dwóch czy trzech dawek nic nie powinno się stać, ale z każdym następną wzrasta szansa, że nastąpią jakieś powikłania. W dobrym wypadku będzie to na przykład zmiana koloru włosów czy utrata ubrań, które w momencie rzucenia czaru miałeś na sobie, ale w gorszym... można nawet zginąć.

Usłyszawszy te słowa przeszedł mnie zimny dreszcz. Coś niesamowicie niepokoiło mnie w słowach chłopaka, a przecież de facto nic mi nie groziło.

-A-Ale... Ile takich uroków potrzeba, aby umrzeć? -zapytałem po chwili.

Vlad ponownie zamyślił się, policzył coś na palcach i zmrużył oczy.

-Około siedem, osiem dawek. Oczywiście trzeba mieć też na uwadze, że nie każdy urok ma taką samą moc, a to wszystko od niej zależy. Z resztą konsekwencją nie zawsze musi być akurat śmierć, tak jak mówiłem wcześniej.

To co usłyszałem na prawdę mnie zaniepokoiło. Do chwili obecnej myślałem, że czary moich koleżanek są niegroźne, a niestety bardzo się myliłem. Czar zamiany w dziewczynę wykorzystałem dwa razy, ale jest on dość silny, z czego wynika że zanim dojdzie do tragedii zostało mi około... 5 przemian, nawet mniej... Więc co? Pozostało mi albo iść dalej drogą oszustwa na pewną śmierć, powiedzieć mu prawdę, lub, ewentualnie spakować się i wyjechać w Bieszczady. Żadna opcja nie była satysfakcjonująca...

***
Postanowiłem, że znienawidzony zjazd przeznaczę na coś produktywnego i dowiem się czegoś więcej o magii wróżek. Oczywiście, tak jak się spodziewałem, dużo wiedzy tam nie nabyłem... Dowiedziałem się za to, że "wróżki nie istnieją", "to tylko bajki dla dzieci" i "jak nie masz zamiaru u mnie wróżyć to spier***"... Sorry, bez tego ostatniego.

W każdym razie tradycji stało się zadość, i ostatniej nocy tej marnej podróby  woodstocku dla obłąkanych musiałem się nieźle upić. Jak zawsze. Oczywiście nie tylko mi urwał się film, z naszego trio tylko Vlad zachował trzeźwość, to pewnie przez wino które pija dzień w dzień...

Koniec końców zostałem znaleziony na parkingu pobliskiej knajpy w towarzystwie wyglądającego dziwnie dziewczęco faceta, który opowiadał mi coś o klimacie południowo-wschodnich Indii. Lukasa szukaliśmy znacznie dłużej, a znaleźliśmy go rzygającego w szatni miejscowego klubu siatkarskiego. Zagadką pozostaje jak się tam znalazł i co się działo.

***
Siedząc w samolocie miałem jeszcze trochę czasu aby myśleć o tym i owym, ale głowę zaprzątał mi ten cholerny, bez przerwy pakujący się w kłopoty blondyn.

Szczerze powiedziawszy, nie żałowałem, że dałem się wtedy wyciągnąć Vladowi z domu. Nie chodziło mi tutaj, że zjazd był fajny, bo nie był. Znowu wróciłem skacowany, bez portfela i godności... Po prostu po paru głębszych zdałem sobie sprawę, że gdyby Vlad nie wysłał mnie wtedy do sklepu Alfred mógłby dostać znacznie większe lanie, które mogło być tragiczne w skutkach.

Do końca sam nie rozumiałem dlaczego tak właściwie mi na nim zależało, w końcu to zupełnie obca osoba, powinien być dla mnie obojętny, więc czemu się o niego martwiłem?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro