19 - Nie ma gorszego towarzystwa od niego

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zagotowało się we mnie i czułam, że nie wytrzymam jego następnego zdania.
- Sparrow! Mam już serdecznie dosyć twojego towarzystwa i twoich docinków! Więc albo się w końcu zamkniesz albo pogadamy inaczej!
Pirat uniósł w górę ręce na znak poddania się, ale wiem, że nie skończy się na tym i jeszcze w przeciągu najbliższysz 10 minut usłyszę od niego kolejny głupi komentarz.
Od paru chwil szliśmy w ciszy po schodach, aby porozmawiać z Matthew. Jednak po dotarciu na samą górę, zastaliśmy pustą komnate. Opadłam zmęczona na fotel i schowałam twarz w dłoniach. Zastanawiałam się o czym w tym momencie rozmawiają z Katheryn.
Jack sięgnął na półkę i zabrał stamtąd butelkę rumu. Usiadł na krześle przy stole i zaczął delektować się smakiem jego ulubionego trunku.
- Gdybyś skupiła się na pozytywach, a nie cały czas tylko się nad sobą użalała, nie byłabyś teraz taka przybita, słonko - powiedział i rozłożył się wygodnie.
- Gdybyś odstawił swoje pozytywy, to może pierwszy raz byłbyś trzeźwy - odparłam oschle, a on tylko się zaśmiał.
Paręnaście kolejnych minut spędziliśmy w ciszy, przez co ciągnęły się one w nieskończoność, ale wolę to od słuchania Jacka.
Kiedy drzwi sie uchyliły, a w nich stanął Matthew wraz z Katheryn, wstałam i podeszłam do nich.
- Elizabeth, nie wiem co myśleć - mówiła - Wydaję mi się, że Ci uwierzyli, ale nie mam pewności. Nie dało się z nimi normalnie rozmawiać. Mogę Cię o coś zapytać?
- Jasne - odpowiedziałam.
- Co się tam wydarzyło, że uciekłaś i w dodatku płakałaś?
- Ja... Will pocałował Elizabeth, a jedyne co przyszło mi do głowy to wyjście stamtąd. Tak też zrobiłam - Spuściłam głowę i wbiłam wzrok w czubki butów.
- A jeśli mogę się pochwalić - wtrącił się Sparrow - to dałem Willowi z liścia - rzekł zadowolony i uśmiechnięty. Następnie wstał i ukłonił się teatralnie. Widocznie rum już zaczął na niego wpływać.
- Gratuluję... - powiedział lekko zdziwiony Matthew, po czym wymienił z żoną porozumiewawcze spojrzenie. Katheryn po chwili wyszła i zamknęła za sobą drzwi.
Jestem pewna, że coś tutaj nie gra. Z pewnością cos ukrywają, ale teraz nie mam do tego głowy. Kiedyś samo wyjdzie na jaw.
- Przepraszam, zawaliłam sprawę... - rzekłam do Matthew.
- Jeszcze nie wszystko stracone. Teraz trzeba być po prostu bardziej ostrożnym. - Odszedł kawałek dalej i zaczął czegoś szukać w skrzynkach, ustawionych przy murowanej ścianie. - Jesteście z Willem parą? Jeśli mogę wiedzieć.
- Teraz chyba już nie... - odpowiedziałam. Trochę mnie zszokowało jego pytanie i ciężko mi było na nie odpowiedzieć, bo w końcu wciąż go kocham. A przynajmniej tak myślę.
Poczułam jak po moim policzku spływa pojedyncza łza. Szybko ją wytarłam, błagając, aby nikt jej nie zauważył.
Nigdy w życiu bym nie powiedziała, że najlepsza przyjaciółka odbierze mi ukochanego.
Matthew wrócił do mnie i zaprowadził do małej komnaty, w której miałam spędzić tę noc.
Położyłam się na łóżku, które wyglądało na o wiele wygodniejsze. Obok niego stały dwa drewniane stoliczki nocne, a na nich ustawione stare butelki i świeczniki. Ściany nie różniły sie bardzo od tych w komnacie Katheryn i Matthew. Były urządzone w podobnym stylu. Poza tymi meblami był tam tylko jeszcze jeden regał z książkami i różnymi papierami, za które nie zamierzam się zabierać.
Zgasiłam ogień i ułożyłam sie tak, aby chociaż odrobinę było mi wygodnie. Okryłam się kocem i wsunęłam jedna rękę pod poduszkę. Kiedy położyłam głowę na pierzynie, poczułam na mojej dłoni coś zimnego. Przez chwilę zastanawiałam sie czy to wyciągnąć, bo w końcu rzeczy, które są w tym pomieszczeniu nie należą do mnie. Jednak po chwili przed moimi oczami znalazł się srebrny naszyjnik z małą przywieszką, której kształtu nie mogłam dokładnie określić. Wydaję mi się, że to po prostu kontury jakiegoś państwa lub miasta.
Nie zagłębiając się bardziej w tą sprawę, włożyłam łańcuszek do kieszeni i poszłam spać.

TWOIMI OCZAMI

Kiedy się obudziłaś Will jeszcze spał. Nie chcąc go niepotrzebnie budzić, po cichu wstałaś i podeszłaś leniwym krokiem do drzwi, mając nadzieję, że zobaczysz przed nimi Elizabeth. Chciałaś z nią szczerze porozmawiać, o tym co teraz się dzieje i o tym, co powiedziała ci poprzedniego dnia. Wiedziałaś, że dobrowolnie te słowa nigdy nie wydostałyby się z jej ust, ponieważ byłaś przekonana, że były kłamstwem. Niestety przez kraty w drzwiach zobaczyłaś tylko ścianę i mały świecznik, który zapewne niedługo przestanie płonąć.
Wróciłaś z powrotem do Willa i położyłaś sie przy nim, kładąc głowę na jego kolanach. Czekając w nadziei, że panienka Elizabeth Swann zaszczyci cie swoją obecnością.
Czekałaś jeszcze chwilę, aż twój towarzysz sie obudzi. Trwało to jakoś paręnaście minut.
- I kto tu jest śpiącą królewną? - zaśmiałaś się, gdy otworzył zaspane powieki i spojrzał na ciebie swoimi brązowymi, jak bursztyny oczami.
- Przypominam ci, że kiedy ty już smacznie spałaś to ja jeszcze, przed dwie godziny czuwałem - odpowiedział i zawtórował ci śmiechem.
- Dlaczego tak długo nie poszedłeś spać?
- Musiałem jeszcze wszystko przemyśleć w spokoju. Poza tym, słodko wyglądasz jak śpisz. - Puścił do ciebie oczko i uśmiechnął się. Poczułaś jak twoje policzki oblewa rumieniec. Spuściłaś głowę i przez chwilę sie nie odzywałaś.
- I do czego doszedłeś poprzez te nocne rozmyślania? - zaczęłaś.
- Wiesz? do niczego ciekawego, ale wydaję mi się, że oni nie działają w pojedynkę - mówił. Musi być w to zamieszane więcej osób, bo wciąż nie znamy celu naszego pobytu tutaj. Chyba jest w to zamieszany ktoś z zewnątrz.
Wcześniej tak o tym nie myślałaś, ale pomysł Willa nie był głupi i to cię właśnie teraz najbardziej martwiło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro