Opowieść czwarta- czterolistna koniczyna

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Iruka radośnie biegł z pustym wiaderkiem po farbie. Dzisiaj znów był dzień mazania po głowach poprzednich Hokage. Najzabawniejsze było jak dorośli ninja ganiali go i próbowali złapać. Właściwie, to udało im się to tylko raz. I to zupełnym przypadkiem.

Usłyszał nagle szloch dziewczyn. Zatrzymał się i spojrzał w dół. Słuch miał najbardziej czuły spośród dzieciaków, więc ukryty za kominem mógł bez problemu dosłyszeć rozmowę.

- Jutro przed wieczorem wyjeżdżamy, ale ja nie chcę wyjeżdżać i was zostawiać.- łkała dziewczyna z jego klasy, którą w sumie bardzo lubił.

- Nie da się czegoś zrobić? Też bardzo nie chcemy żebyś wyjechała.- mówiła ta druga.
Z tego, co się orientował, to jej przyjaciółka. Zawsze widywał je razem.

- Słyszałam, że gdzieś w strefie Zero rośnie różowa koniczyna o czterech listkach, która spełnia życzenia. Gdybyśmy ją miały może by spełniła nasze życzenie życzenie?- załkała

- Himeko, tam jest śmiertelnie niebezpiecznie! Dlatego nawet egzaminy już się tam nie odbywają!- zwróciła jej uwagę przestraszona i rozejrzała się czy nikt nie podsłuchuje.

- Och... to już nic nie da się zrobić?- posmutniała jeszcze bardziej.

Iruka spojrzał jeszcze raz na dwie zapłakane, nieszczęśliwe twarzyczki. Ścisnął wiaderko w dłoni i postanowił zdobyć tą koniczynkę dla nich, by nie cierpiały. Wiedział gdzie jest strefa i co może się tam szlajać. Jako obrońca Konohy czuł się w obowiązku im pomóc.

Jak postanowił tak zrobił. Pobiegł do domu i zabrał kilka przydatnych rzeczy do takiej wyprawy. Wyruszył natychmiast, bo szkoda było każdej chwili. Wiedział, gdzie jest to miejsce i znał wszystkie pułapki strefy jakieś 100-200 metrów w głąb, ale tak blisko nigdy nie widział takich roślin. Cieszył się, że udało mu się ostatnio dorwać ciekawą pozycję w Archiwum traktującą o roślinach i zgłębiał ją już dwa tygodnie. Wszyscy mogli się śmiać, że to bezużyteczna wiedza, albo przydatna jedynie kobietom, ale on wiedział swoje. I teraz ta wiedza mogła mu się przydać. Kojarzył nawet taką z rysunku. Znał właściwości kwiatów różowej koniczyny i znał opowieść, że 4-listna spełnia marzenia, choć w księdze sugerowano, że to tylko działanie psychologiczne, jednak to akurat zignorował, gdyż wiedział, że siłą umysłu można czasem dużo więcej osiągnąć niż fizycznym działaniem. Szybko, jeszcze przed zmierzchem, dotarł na granicę znanego mu obszaru, który i tak był ogromny oraz naszpikowany śmiertelnymi pułapkami. Czasami widywał tu dzikie zwierzęta, albo coś wyglądającego jak marionetki, tyle, że wyczuwał w nich czakrę, która je ożywia. Przełknął ślinę na samą myśl o tych stworach. W pewnym sensie wywoływały w nim niesprecyzowany lęk.

Na wszelki wypadek nakleił na swój ulubiony kunai notkę pieczętującą z techniką przecinania czakry. Ukrył się w listowiu i szybko przygotował sobie nocleg. I tak po ciemku nic nie widać, więc nie będzie się tam na darmo zagłębiał, bo może miejsce przegapić, a szkoda by było. Postanowił wyruszyć o pierwszym brzasku. Kiedy tylko zaczęło być widno Iruka wydobył się z legowiska i ruszył na poszukiwania. Poruszał się po najniższych gałęziach by ominąć pułapki i te dziwne twory. Wreszcie późnym rankiem zobaczył niewielką polankę pełną kwitnącej, białej i czerwonej koniczyny.

Najpierw się ucieszył ale zaraz jęknął. Nie będzie łatwo znaleźć tą różową i to jeszcze 4-listną. Jednak nie poddał się i przystąpił do realizacji planu.

Dzielnie i ze starannością przeszukiwał obszar. Jednak nigdzie takowej nie znalazł. Już miał zrezygnować i poszukać innej polanki z koniczynami, kiedy zauważył, że pod skorodowaną i ukruszoną figurką z kamienia rośnie pojedyncza koniczyna i pastelowo różowych listkach. Szybko się tam znalazł. Próbował odsunąć, albo przewrócić kamień, by się dostać do roślinki, ale nie udawało mu się. Położył się więc na ziemi i włożył tam rękę chcąc w ten sposób ja sięgnąć. Po chwili wytężonego wysiłku udało mu się ją zerwać. Już miał wyciągnąć rękę, kiedy coś dziabnęło go w dłoń.

Krzyknął z bólu i zaskoczenia. Wyszarpnął rękę. Były na niej ślady ukąszenia, więc najpierw sięgnął po apteczkę i zaaplikował sobie uniwersalne antidotum. Spojrzał na zdobycz.

- Mam ją!- krzyknął uradowany i schował ją ostrożnie w bezpieczne miejsce, żeby nic się jej nie stało.

Ruszył w drogę powrotną do Wioski. Cieszył się, że ma jeszcze tyle czasu, i że na pewno zdąży. Jednak coś poszło nie tak i drogi do domu zaczęły mu bronić te marionetki, których się tak obawiał. Nie dało się ich ominąć i musiał walczyć. Wyciągnął kunai i notki. Wiedział, że nie ma czasu na taką zabawę, więc po prostu musi się przedrzeć, ale tak, by nie uszkodzić koniczynki. Rzucił wybuchową notkę i zaszarżował. Przedarł się przez pierwszą zaporę i biegł dalej nie zważając na draśnięcia i zranioną dłoń. Co jakiś czas był zatrzymywany przez ożywione marionetki lub dziwne stworzenia.

Był już blisko, kiedy coś obślizgłego owinęło się wokół jego kostki i pociągnęło w tył. Przewrócił się i uderzył w gałąź torsem z taką siłą, że wybiło mu to powietrze z płuc i zamroczyło na parę chwil. Otrzeźwił go ból wokół oplatających go macek. Dotarło do niego, że wciąż ma przy sobie swój wzmocniony chakra kunai. Szarpnął się i po dłuższej szarpaninie zdołał oswobodzić odcinając krępujące go macki. Stwór jednak nie dawał za wygraną i zaczął atakować dość zawzięcie. walczył z nim nie mogąc uciec. Ku swemu bolesnemu zdumieniu odkrył, że macki zaczęły parzyć, kiedy dotykały ciała. Odciął już większość z nich, ale maź, która się z nich wydobywała zdawała się palić nie tylko skórę, ale i ubranie. Pozostała mu macka właśnie wciągała go do wielkiego otworu gębowego. Iruka zauważył coś, co wydało mu się idealnym słabym punktem stwora. Nie mają w sumie za wiele do stracenia cisnął tam kunai. Ostrze wbiło się z siłą, głęboko we wrażliwe miejsce w otworze gębowym. Potwór zawył i zatrząsł się. Nagle znieruchomiał, a trzymająca go macka opadła bezwładnie. Szybko wskoczył na gałąź wyżej i zaczął umykać, kiedy truchło spuchło i eksplodowało ze wściekłym sykiem paląc i niemal rozpuszczając wszystko, czego dotknęło. Niestety dosięgło też jego nogi powodując potworny ból łydki. Iruka wrzasnął i zachwiał się. Dużym liściem otarł nogę, ale już zdążyła się tam pojawić paskudna zaczynająca krwawić rana jak po bardzo mocnym oparzeniu. Drżącymi rękami wyciągnął apteczkę i wyjął fiolkę z lekiem. Schował apteczkę i wypił zawartość fiolki. Wiedział, że na chwilę mu to pomoże, ale będzie musiał szybko biec zaraz do Tsunade. Tylko ona mogła mu pomóc. Najpierw jednak musi zakończyć swoja misję. Dostarczyć koniczynkę Himeko.

Wydostał się ze Strefy już bez większych przeszkód. Pobiegł ile sił w nogach do jej domu mając tylko nadzieję, że przez potwora się nie spóźnił. Dłoń mu boleśnie spuchła, ale nie zwracał na to uwagi. Zobaczył, że Himeko stoi razem ze swoją przyjaciółką, a ojciec pakuje na wóz ich dobytek.

- Dziewczyny! Dziewczyny!- krzyknął machając do nich.

Dobiegł do nich zmachany i dotkliwie poraniony. Uśmiechnął się szeroko.

- Iruka-kun! Jak dobrze, że się znalazłeś! Bałam się, że nie uda mi się z tobą pożegnać zanim wyjedziemy!- powiedziała rzucając się na niego i przytulając mocno.- Wyglądasz okropnie, co ci się stało.- dodała po chwili niechętnie go puszczając. 

- Nic takiego. Musiałem walczyć.- powiedział.- I nie musisz już wyjeżdżać. Zdobyłem ją dla ciebie!- dodał z siła i zdecydowaniem.

- Zdobyłeś? Co zdobyłeś?- zdziwiła się, co mogłoby to być, by powstrzymać zdarzenia. 

- Pobiegłem do Strefy Zero i przyniosłem ci 4-listną koniczynkę. Wypowiedz życzenie. Szybko! - powiedział sięgając za pazuchę i wyciągając nienaruszoną roślinkę, którą wywalczył z takim poświęceniem.

- Iruka-kun! Zdobyłeś ja dla mnie? Naprawdę?

- Tak, żebyś mogła zostać i nie cierpiała.- powiedział zaciskając dłoń w pięść i patrząc na nią lśniącym wzrokiem.

Wtedy podszedł do nich jej ojciec zaniepokojony pojawieniem się tak poturbowanego chłopaka i słysząc, co zrobił.

- Zgłupiałeś?! Mogłeś zginąć durny dzieciaku!- krzyknął na niego i ze zgrozą patrząc na to jak wygląda.

- Chłopcy są po to, by bronić dziewczyn i nie pozwalać im cierpieć i płakać.- wymamrotał i zemdlał.

- Cholera!- krzyknął i złapał go zanim ten upadł na ziemię.

Dziewczyny zaczęły piszczeć przestraszone i płakać. Ojciec chciał, nie chciał wziął go na ręce i puścił się biegiem w stronę szpitala klnąc cicho pod nosem. Nigdy by nie przypuszczał, że dowiedzą się o strefie i tej głupiej legendzie, a już tym bardziej, że któreś z nich wyprawi się tam samotnie czy tez nie, by ją zdobyć, bo jego córka nic nie rozumie i nie chce opuszczać swoich kolegów i koleżanek. W połowie drogi chłopak ocknął się i zaczął szarpać.

- Nie! Ja muszę ją ratować!

- Już dałeś jej tego chwasta, idioto. Jeśli nie trafisz do szpitala jak najszybciej, to już żadnej głupiej rzeczy nie zrobisz, bo umrzesz! czy ty tego nie rozumiesz?

- Nie byłaby to wielka strata. Himeko zostanie?- zapytał przestając się szarpać, ale patrząc na niego dużymi, lśniącymi oczami.

- Nie wiem. Na razie muszę cię zanieść do szpitala. Nie mogę pozwolić żebyś przez naszą decyzje umarł.

- Tsunade-san będzie wiedziała co robić. Użyłem apteczki. Będzie wiedzieć, co wziąłem.- wymamrotał i znów zemdlał.

- Cholera.- warknął pod nosem.

Biegł dalej przestraszony nie na żarty, że chłopak mu zejdzie w drodze. Był już blisko, kiedy zobaczył Saninkę, która właśnie kierowała się jakby do szpitala.

- Tsunade-san!- krzyknął za nią na wszelki wypadek, gdyby ta jednak się rozmyśliła.

Blondynka odwróciła się zaskoczona i spojrzała na biegnącego mężczyznę, który był widocznie przestraszony i niósł na rękach jakieś dziecko. Skrzywiła się.

- Tsunade-san. Wybacz, że przeszkadzam, ale powiedział, że tylko ty możesz mu pomóc, bo skorzystał z apteczki i będziesz wiedziała co wziął.

- Co mu się stało? Z kim walczył?- zapytała rozpoznając chłopaka.

- Był w Strefie Zero. Coś go zaatakowało.

- Co wyście tam robili?- zapytała podejrzliwie

- Głupi dzieciak usłyszał, że tam można znaleźć spełniający życzenia chwast i pobiegł tam, żeby dać go mojej córce, żebyśmy nie wyjechali, bo ona chce zostać. Głupie dzieciaki nigdy nic nie rozumieją i nie chcą się dostosować.

- Byłeś też w Strefie?

- Nie. Chłopak przybiegł do nas z koniczyną, ale zemdlał.

- Daj go.- westchnęła.- Będziemy musieli poważnie porozmawiać o granicach tej jego obrony uciśnionych.- dodała odbierając chłopca od niego.

Mężczyzna patrzył na nią zakłopotany. Przypuszczał, że dostanie większą awanturę, że dręczy ją jakimś dzieciakiem. Wszyscy przecież wiedzą, że ich po prostu nie lubi i unika jak tylko może.

Tsunade odwróciła się i weszła do szpitala zastanawiając się, co mogło go tam tak poturbować i jakie leki mógł wziąć, bo z opatrunków to tu nic nie widziała.

Od razu poszła na oddział, a w związku z tym, że na dziecięcym dostaje wysypki, to położyła go na zwykłym. Przygotowała sobie spory zestaw do opatrywania. Najbardziej niepokoiła ja ta poparzona do krwi łydka. Obróciła go na brzuch i postanowiła się zająć nią w pierwszej kolejności. Widziała też sporo podobnych oparzeń jakby chłostało go coś bardzo gorącego, albo... toksycznego. Dokładnie oczyściła krwawiącą ranę. Zastanawiała się jak ją ochronić teraz przed zabrudzeniem, kiedy Iruka ocknął się. Przez chwilę jeszcze leżał tak nie ogarniając co się dzieje i gdzie jest. Poruszył się, by zmienić pozycje i rozejrzeć się po wnętrzu, w którym się znalazł. Sądząc po zapachu był to szpital.

- Nie ruszaj się. Co ci tak nogę rozwaliło, głupi dzieciaku?- fuknęła

- Nie wiem co to było. Wyglądało jak lądowa wersja ośmiornicy, ale miało zęby i... i... muszę iść! Muszę dać ją Himeko!

- Gdzieś ty się szwędał?! Musisz tu zostać. Opisz mi szczegóły starcia. Natychmiast i bez dyskusji. I coś wziął z apteczki?

- Musiałem iść TAM, żeby zdobyć koniczynkę życzeń dla Himeko. Tak bardzo nie chciała wyjeżdżać.... Najpierw coś, nie widziałem co ugryzło mnie w rękę. Było pod kamieniem, więc wziąłem uniwersalną. Było dobrze. Wyglądało jak ośmiornica. Miało ogromne zęby i dużo obślizgłych macek. Chakra. Chciało mnie zeżreć, ale się nie dałem. Macki zaczęły parzyć. Jak je zabiłem, tracąc moją ulubioną broń, to wybuchło takim czymś, że paliło wszystko wokół i nie zdążyłem uciec i trochę mnie sięgło. I wtedy wziąłem to.- powiedział obszernie wyjmując pustą fiolkę i pokazując ją.

- Ty skretyniały idioto! Mogłeś zginąć! I tak to niczego nie zmieni! To decyzja rodziców ustalona z Hokage! Tego sobie nie możesz odwołać jak rezerwacji w knajpie!

Iruka tylko załkał i zacisnął dłonie na pościeli. Był wyczerpany i stracił wszelka motywację. Zemdlał osłabiony, przez toksynę z rany na ręce. Szczęściem w nieszczęściu było to, że drugą substancją był kwas nie toksyna. Wiedziała już jak go leczyć, a także to, że na nodze i tak zostanie nie ładna blizna. Opatrzyła go i podała leki. Podłączyła mu też kroplówkę wiedząc, że to tylko kwestia czasu, kiedy dostanie gorączki.

Kiedy po dwóch dniach walki z jadem i gorączką, Iruka obudził się, to zobaczył siedzącą przy jego łóżku Himeko, która się do niego uśmiechała.

- Dzień dobry, mój bohaterze.- powiedziała i pocałowała go we wciąż gorący policzek.

- Himeko?- zapytał niemal się zrywając, ale jego osłabione ciało nie pozwoliło mu nawet usiąść.

- Tak.- odpowiedziała uśmiechając się.- Spełniłeś moje marzenie i ojciec pozwolił nam zostać. Bardzo się wystraszyłam, kiedy straciłeś przytomność. Podobno to było potwornie poważne.- dodała z powagą.

- Nic mi nie jest, ale będę silniejszy. Zobaczysz. Chłopaki są po to, by bronić dziewczyn i sprawiać, by nie płakały i nie cierpiały. Będę waszym obrońcą!- powiedział zdecydowanie i uśmiechnął się do niej szeroko.

- Wierzę ci, Iruka-kun. Będziesz wspaniałym ninja. Zaszczytem byłoby być z tobą w drużynie.- powiedziała rumieniąc się lekko

- Przesadzasz.- zawstydził się nieco.- Będę się starał bardziej, by nie zawieść.- dodał.

Wstała i pocałowała go tym razem w usta. Czerwieniąc się patrzyła chwilę na niego.

- Kocham cię najbardziej ze wszystkich chłopaków, Iruka-kun. Muszę biec do domu, bo będą się martwić, że nie wróciłam od razu po zajęciach do domu.- powiedziała i wybiegła z pokoju zanim zdążył zareagować.

Uśmiechnął się i postanowił szybko wrócić do zdrowia, by nie musiała się już martwić. Musiał też szybko wrócić do formy, by móc trenować i stać się silniejszym. Dla niej.
Zamknął zmęczone oczy i pogrążył się w odprężającym, leczniczym śnie. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro