Część. 4. Galaretka (kolejne rymy ze szkoły)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Mamo, mamo, podaj rękę! Czas na szkolną kawiarenkę! - Syn mi wciska zaproszenie.

Ach! Dziękuję uniżenie...

- Kiedy mam przyjść?

- Nie dla ciebie, to dla szkoły. Każdy musi coś przynieść z domu i my to potem sprzedajemy, liczymy kasę i przekazujemy na szczytny cel. Tym razem "na powódź".

- No to rób, zapraszam do kuchni droga wolna - powiedziałam. - Co chcesz robić? Kanapki, coś słodkiego, lemoniadę, popcorn. A może kawę?

Mateusz spojrzał skonsternowany.

Ojciec sięgnął po gazetkę (z Lidla) - Zróbmy razem galartekę.

- To musicie iść kupić. - Zmrużyłam chytrze oczy, przeliczając od razu w myślach: pół litra wody to będzie na trzy porcje...

- Mamo, proszę! Zrób nam listę. To nie takie oczywiste!

Napisałam: 7 galaretek, 20-30 plastikowych kubeczków i tyle samo plastikowych łyżeczek.

Poszli.

Wrócili. Zadowoleni.
Jestem w szoku!

No nie wierzę! Bo kupili mi talerze!

(7 galaretek, 24 papierowe kubki, 12 drewnianych łyżek, 12 talerzy - NIC INNEGO NIE BYŁO!)

Postawili na widoku.

Synuś wrócił do laptopa, a ja nadal jak idiota - stoję sama w kuchni.

Wyszło 15 sztuk bez owoców i z mniejszej ilości wody...

W końcu, przed północą galaretka stężała.

Uff. Wszystkie poszły.

Z podziękowaniami za tych wszystkich, którzy trzymali za nas kciuki!

Zdjęć nie ma ale znalazłam kwiatka, więc jest tam u góry.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro