Rozdział 90

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng



Alicja
Leżałam w łóżku jakiś czas i myślałam co się wczoraj wydarzyło. Nie wiem co mam o tym myśleć. Mam się z tego cieszyć czy jeszcze bardziej go nienawidzić?
Po kilku minutach w końcu wstałam żebyś coś zjeść. Chciałam po robić coś żeby tylko o nim nie myśleć. Związałam swoje włosy w koka i zeszłam na dół. Było jakoś za cicho..zbyt cicho. Zaczęłam się rozglądać po całym domu ale nikogo nie było. O co tu chodzi? Nie pewnym krokiem poszłam w stronę kuchni. Jak tylko się odwróciłam przestraszyłam się jak tylko zobaczyłam Nataniel'a.

-Co jest kurwa?!-krzyknęłam zdenerwowana.
-Boże kobieto nie krzycz tak.-powiedział zdziwiony chłopak niechcący opuszczając patelnie.

Popatrzył się na mnie i nie mogłam oderwać od niego wzroku. Był w samych dresach a jego ciało było tak samo pociągające jak zawsze.

-Wybacz.-poprawiłam włosy i podniosłam patelnie z ziemi.-Gdzie są wszyscy?
-Nie wiem. Jak wstałem nikogo nie było. Pewnie poszli na jakieś randki świąteczne czy coś.-machnął ręka i nałożył na talerz naleśniki.

Zabrałam swój posiłek i bez słowa poszłam na górę. Nie mogę siedzieć z nim w jedynym pomieszczeniu.

Nataniel
To co było wczoraj..łał. Nawet nie wiem jak to opisać było.. Sam nie wiem zajebiscie. W końcu po tak długim czasie mogłem ja obijać, pocałować i pokazać jak bardzo za nią tęskniłem. Nie zdążyłem się zorientować a dziewczyny już nie było. Myślałem ze chociaż zjemy razem śniadanie i pogadamy. Zawsze lubiłem ja drażnić, być razem nie będziemy ale pobawić się nigdy nie zaszkodzi. Wiem, ze wczorajsza noc podobała się jej wiec nie będę robić tak na prawdę nic na sile.

Zabrałem talerz i poszedłem w stronę salonu. Jak już usiadłem wygonie na sofie zaczął dzwonić telefon. Westchnąłem ciężko i wziąłem urządzenie.

-Hallo.-powiedziałem zrezygnowany.
-Cześć skarbie jak tam święta? Miałeś dzwonić.-odpowiedziała szczęśliwa dziewczyna.
-Layla, hej.-podskoczyłem i zacząłem nerwowo bawić się włosami-Wszystko w porządku, atmosfera była świetna.
-Bardzo mnie to cieszy ale bardzo za toba tęsknie, kiedy wracasz?-posmutniała.
-Przecież ci mówiłem ze postaram się na sylwestra przyjechać żeby z toba spędzić czas.
-A no dobrze jak coś jestem pod telefonem. Kocham cię, buziaki.

Nie zdążyłem odpowiedzieć a ona się rozłączyła.

Nie chce mi się wracać szczerze mówiąc w Los Angeles jest mi na prawdę dobrze no i dzięki temu mogę więcej patrzeć się na Alkę. Wiem, ze to nie w porządku ale nie powiem dla Layly przez telefon ze całowałem się ze sobą była. Po za tym co to zmienia i tak nic więcej się nie wydarzy.
Jak tylko włączyłem serial i w końcu mogłem odetchnąć spokojem usłyszałem jak ktoś schodzi na dół. Odwróciłem głowę w tamta stronę i zobaczyłem uśmiechnięta brunetkę która rozmawiała przez telefon.

-Jeju nie krzycz tak, daj mi max 10 minut zaraz będę i wszystko mi opowiesz.-powiedziała rozbawiona nakładając buty-No papa, zara będę.

Odłożyła telefon na szafkę i zaczęła się ubierać.

-A ty gdzie się wybierasz?-zapytałem nie odrywając wzroku od dziewczyny.
-Ja mam lepsze pytanie, co cię to obchodzi?-uśmiechnęła się złośliwie i wyszła z domu.

Kurde jaka wredota się z niej zrobiła ale mi to absolutnie nie przeszkadza. Lubię jak taka jest.

Alicja
-No hejka.
-Ile można na ciebie czekać?-powiedział oburzony Chris.

Przewróciłam oczami i usiadłam obok niego w kawiarni. Zawołałam kelnera, poprosiłam o kawę i ciacho.

-Czy to będzie wszystko?-zapytała z uśmiechem.
-Tymczasowo tak, dziękuje.

Jak tylko to usłyszała odeszła a ja popatrzyłam na przyjaciela.

-No mów o czym tak chciałeś ze mną pilnie pogadać.-oparłam się o rękę.
-Jesteśmy z Lily razem.-powiedział szczęśliwy.
-O mój Boże.

Przytuliłam się do niego odrazu i życzyłam im wszystkiego najlepszego. Przez całe spotkanie Collins gadał tylko o jednej i tej samej dziewczynie. Pierwszy raz widziałam go takiego ale cieszyłam się bo przyda mu się bliska osoba. W sumie każdy w pewnym momencie potrzebuje kogoś kto będzie się o ciebie troszczył, opiekował, poświęcał czas...

-Morgan żyjesz?
-Co..-popatrzyłam na niego zdezorientowana.-Mówiłeś coś?
-No tak przecież rozmawiamy o tym samym.-wziął łyka kawy.
-Tak przepraszam.-zaczekałem włosy do tylu-Mów dalej.
-No wiec na randce było normalnie ale ona jest taka cudowna nie mogłem oderwać od niej wzroku i w końcu to zauważyła...

Mmm, pamietam jak na Nataniel'a tak kiedyś patrzyłam. Podkochiwałam się w nim jak jakaś małolata. Nigdy się nie spodziewałam ze z nim będę ale już jak się jednak udało.. Z każdym dniem było cudownie, denerwował mnie przy każdej okazji, wkurzyłam się i wiedziałam ze muszę się odegrać. Było dużo afer ze zrobił dla laski dziecko a potem się okazało ze jednak była tylko w nim zakochana. W sumie każda laska się w nim kochała a on to wykorzystywał i ja o tym wiedziałam. Jednak miałam z tylu głowy ze jak ze mną będzie oszaleje na moim punkcie i będziemy już razem na zawsze. Między nami było dużo, wiele wycierpiałam a ja..czy ja..na prawdę go nadal kocham?

-Powiesz w końcu co cię gryzie?
-Co..-znowu na niego popatrzyłam.
-Czuje się jakbym mówił do ściany.
-Przecież cię słucham Collins jeju.
-To o czym mówiłem?-popatrzył na mnie podejrzliwie.
-Emmm..-zamyśliłam się-O Lily?
-Przecież wiem ale o czym konkretnie.-zaśmiał się.
-No ten, że jesteś w niej zakochany i..-popatrzyłam na sufit-cieszysz się ze masz taka wspaniała dziewczynę jak ona.
-Dobra jesteś. Nie wiem jak ty to zrobiłaś ale mnie słuchałaś.

Odetchnęłam z ulga.

-Jednak wiem ze odleciałaś gdzieś myślami. Powiesz mi co się dzieje?-zapytał zmartwiony.
-Nic tak na prawdę.-zaczęłam mieszać łyżeczka w kubku z kawa-Nataniel przyjechał.
-No i co? Przecież nie jesteście razem no i...
-Całowałam się z nim.-przerwałam jego wypowiedz.
-Co zrobiłaś?!

Nataniel
Ten serial jest do kitu mam dość. Wyłączyłem telewizor i nastała cisza. Dalej nikogo nie było w domu. Czuje się taki samotny haha. Nie no trzeba może gdzieś wyjść albo spotkać się ze starymi znajomymi. Nie no jak? Jest pierwszy dzień świat kurwa. Wstałem z kanapy i pobiegłem na górę. Bez namysłu i zastanowienia wszedłem do pokoju dziewczyny.
Nic się tu nie zmieniło. Zamknąłem delikatnie drzwi i zacząłem się rozglądać. Pierwszy raz widzę, ze jest tu posprzątane. Jednak nie..na biurku był cały stos ubrań. Jak przechodziłem obok niego żeby przejść do łazienki zauważyłem kawałek ramki. A cóż to? Nigdy nie widziałem u niej żadnych zdjęć. Zabrałem koszulkę na bok i wziąłem przedmiot. To było nasze wspólne zdjęcie z Paryża..nadal je ma? Myślałem ze wszystko co jest ze mną związane wyrzuciła albo schowała do kartonu. Uśmiechnąłem się jak tylko przypomniałem sobie o tym wyjeździe. Kurwa niby było to tak dawno a jednak jakie miłe uczucie jak się o tym przypomni. Wtedy było wszystko takie proste, byliśmy ze sobą szczęśliwi. Liczyła się tylko nasza miłość i nic innego a nie jakieś wypadki, gwałty i porwania. Pomyśleć ze wyrządziłem jej tyle krzywdy a ona dalej wstaje rano i uśmiecha się jakby była dziewczyna bez żadnych problemów. Kocham ją..

-A ty co tutaj robisz?-zapytała zdziwiona dziewczyna.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro