57. Zakazany las

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wszystko nagle usichło. Voldemort i śmierciożercy opuścili zamek i wycofali się do lasu. I nie mam pojęcia, dlaczego. No bo to trochę dziwne, co nie? Co musiało się wydarzyć, że walki ustały?

W Wielkiej Sali pani Pomfrey zajęła się złamanym żebrami Freda. Ja jednak tam nie weszłam, bo zobaczyłam Rona i Hermione. Siedzieli na schodach i o czymś rozmawiali. Wyglądali na bardzo zmartwionych.

-Co się stało? Gdzie Harry?- zapytałam ich.

Hermiona spojrzała na mnie ze łzami w oczach.

-Tylko nie mów innym... - zaczął Ron.

-Harry poszedł do Zakazanego Lasu...- dokończyła Hermiona.

-PO CO?! Przecież są tam...

-Dowiedział się- przerwała mi Hermiona- dowiedział się, że jest horkruksem...

-Można jaśniej?

-Gdy Sam-Wiesz-Kto chciał zabić Harry'ego zaklęcie się odbiło się i go trafiło. Cząstka jego duszy wszczepiła się w jedyną żywą istotę...

-I...

-Harry musi zginąć, żeby Sam-Wiesz-Kto był znów śmiertelny.

-Czyli zniszczyliście pozostałe?

-Nie, został jeszcze wąż, to ostatni h... Ej, gdzie się wybierasz?- zapytał Ron, gdy zaczęłam kierować się do wyjścia.

-Do lasu, a co?

-Nie możesz!- złapał mnie za ramię.

-Jeśli wy mogliście go pożegnać to ja też! Mam do tego prawo!

Wyrwałam się z jego ucisku i pobiegłam.

***
Stanęłam na chwilę, żeby złapać oddech. Zobaczyłam jakoś sylwetkę. Jest tam! Zaczęłam biec ponownie. Zaraz zniknie za pagórkiem...

ŁUP!

Znalazłam się na ziemi. Nie ma to jak podkonąć się o korzeń w takich momentach. Zaczęłam masować obolałe miejsce.

Kątem oka zobaczyłam, jak coś się błyszczy w śród suchych liści. Z trudem podeszłam i wzięłam tajemniczy przedmiot do ręki.

Chciałam go wyrzucić, kiedy się okazało, że to zwykły kamyk. Jednak tego nie zrobiłam, bo coś mnie zdziwiło, a zarazem przeraziło.

Przede mną stały dwie prawie przezroczyste postacie. Jednak uspokoiłam się, kiedy rozpoznałam w nich mamę i tatę... Chwila... co?!

-C-co wy tu robicie?!

Tata wskazał na moją dłoń, w której trzymałam kamień.

-Pamiętasz historię o trzech braciach, którą czytałem ci na dobranoc?

Teraz uświadomiłam sobie jaką potężną rzecz trzymam w ręku. Kamień wskrzeszenia.

-Śmierć oszukała starszego brata- powiedziałam smutno.

Mama uśmiechnęła się do mnie... Tak jak kiedyś.

-Czemu... czemu nic mi nie powiedzieliście? O tym że byliście śmierciożecami i że On jest moim Opiekunem.

Może to nie jest odpowiedni moment, ale to i tak nie miało znaczenia.

-Sądziliśmy, że im mniej będziesz wiedziała tym będziesz bezpieczniejsza- powiedział tata.

-Każda nasza decyzja była z myślą o was- rzekła mama.

-Rozumiem...- westnęłam- już nic nie ma znaczenia, to jest koniec i dobrze o tym wiecie.

-Nie, Alex, TO nie jest koniec. Wszystko może się zmienić- uśmiechnął się tata- jest jescze nadzieja.

-Nie tato, jedyną naszą nadzieją był Harry, a teraz sam poszedł na śmierć.

-Wy wszyscy jesteście nadzieją dla Hogwartu. Musicie walczyć do ostatniej kropli krwi- powiedziała mama- zrobisz to dla nas?

Dla nich? Wszystko.

Pokiwałam głową.

-Dobrze, a teraz musisz wyrzucić kamień.

Co nie! Nie chcę go wyrzucać... lecz wiem, że ten przedniot może zawładnąć człowiekiem.

Wrzuciłam go najdalej od siebie. Spojrzałam na rodziców. Ale ich już nie było.

***
-Gdzieś ty była?- usłyszałam Martina, który od razu mnie przytulił.

Nic nie powiedziałam.

Miałam tego dosyć. To tak miało się skończyć?

Spojrzałam na twarze wszystkich moich przyjaciół. Nie potrafiłam powiedzieć im prosto w oczy, że przebraliśmy... że to koniec...

-Idą tu!- usłyszałam głos Neville.

Wszyscy skierowaliśmy się do drewnianych drzwi. Faktycznie, idą tu. Po co?

Zobaczyłam jak Hagrid, uwiązany jak zwierzę, niesie Harry'ego na rękach.

-Harry Potter nie żyje!- zawołał Voldemort.

Śmierciożercy zaczęli się śmiać szyderczo.

-A jeśli wasz Harry Potter nie żyje to od dziś będziecie oddawać pokłon mnie. Przyłączcie się do mnie, a uratujecie swoje życie.

Nikt się nie poruszył.

-Draco- Lucjusz zaczął wołać syna.

Obejrzałam się za siebie. Nawet nie wiedziałam, że on tu jest. Podszedł do rodziców.

-A ty Martinie?- odezwała się Lestrange- rodzice na ciebie czekają.

-Sorry, Bella, ale ja tu zostaję- powiedział, łapiąc mnie za rękę.

Voldemort zaśmiał się.

-Czasami zapominam, jak głupi są ludzie.

-Głupi?!- odezwałam się, najgłośniej jak potrafiłam.

-Tak, droga Alex, bo przegraliście, a i tak chcecie walczyć. Czyż to nie absurd?

-Dla ciebie tak, bo my chcemy umrzeć walcząc o miejsce, który był moim domem... również twoim domem, Tom.

-Dom, który chcę wyplenić ze szlam i zdrajców krwi.

Nic już nie powiedziałam. Tego już było za dużo. Czy to ma się tak zakończyć? Przejmie Hogwart i zabije każdego, kto będzie walczył. Czyli zginiemy wszyscy. Wszyscy odejdziemy i zło wygra. Tak, tak zakończy się moja historia. Walcząc z uniesioną różdżką w ręku.

-Wielu z was jest czystej krwi- odezwał się ponownie Voldemort- Dla takich jak wy, znajdzie się miejsce w śród śnierciożerców, będziecie mieli zapewnioną bezpieczne życie.

Neville, który trzymał Tiarę Przydziału wyszedł z szeregu.

-Jak cię zwą, chłopcze?

-Neville Longbottom.

Śmierciożercy zaczęli rechotać.

-Spodziewałem się kogoś lepszego, ale dla ciebie...

-Chcę coś powiedzieć!

Widać było, że Voldemort zdenerwował się, gdy Neville mi przerwał.

-Dobrze Neville, mów, jesteśmy bardzo ciekawi.

-Nie ważne, że Harry nie żyje...

-Neville, wracaj- zawołał Seamus.

-Ludzie umierają codziennie. przyjaciele... rodzina... tak, straciliśmy Harry'ego, ale jest tutaj-wskazał na swoje serce- Tonks, Remus i pozostali. nikt o nich nie zapomni, A O TOBIE TAK, bo się mylisz! serce Harry'ego biło dla nas. To nie koniec.

Nagle Neville wyjął z Tiary Przydziału miecz z długim ostrzem i pięknie ozdobioną rekojeścią. Chyba kiedyś fo widziałam. Tak, w gabinecie Dumbledora! Miecz Godryka Gryfindora!
W tym samym momencie Harry wydostał się z rąk Hagrida... chwila Harry? Zamrugałam oczami. Tak, to prawda on żyje!

-Confringo!- wycelował w węża, ale moc zaklęcia nic mu nie zrobiła, lecz napewno zrobiła krzywdę śmierciożercom.

Voldemort był zdziwiony i w dodatku jescze bardziej wściekły.

-Zniszcie węża!- krzyknął Harry do nas.

Niby jak? Zaklęcia nie działają, nie wiem co mogłoby pomóc. Mój wzrok znowu padł na Navilla i jego miecz. Chyba miecz jest jedyną rzeczą, która jest w stanie zniszczyć węża.

-Neville!- podbiegłam do niego- musisz zniszczyć węża.

-Czemu ja?

-Bo ty masz miecz.

-Ale sam nie dam rady.

-Spokojnie odwrócę jego uwagę.

Gdy go znaleźliśmy, Neville ukrył się na chwilę, a ja rzuciłam w gada kamieniem. Wąż odrazu się odrócił i zaczął podążać w moim kierunku. Nagle wyskoczył, by się na mnie rzucić, ale w ostatniej chwili Neville przeciął go mieczem w połowie. Szczątki zwirzecia rozplynęły się w powietrzu.

Udało się. Wszystkie horkruksy zostały zniszczone. Voldemort jest tylko on sam. Teraz Harry musi wszystko zakończyć. Wróciliśmy na dziedziniec. Byli tam wszyscy, przyjaciele i Weasleye, którzy zzapartym tchem patrzyli przed siebie.

Voldemort i Harry stoczą ze sobą ostatni pojedynek.

-Avada Kedavra!

-Expeliarmus!

Huknęło jak z armaty, gdy oba zaklęcia się zderzyły. Zobaczyłam jak zielony i czerwony promienie się zdarzają, a Czarna Różdżka wyleciała w powietrze. Harry złapał ją wolną ręką.

Tom Riddle padł na ziemię, jego ciało momentalnie się zmieniło, a twarz nie miała już żadnego wyrazu.

Czarny Pan nie żyje.

Po chwili okrzyki, wiwaty i piski rozniosły się  po całym Hogwarcie.

Kiedy emocje opadły, wróciliśmy do Wielkiej Sali, gdzie mogliśmy odsapnąć i wypić coś ciepłego.

Siedziałam z bliźniakami i Martinem, wesoło sobie gadaliśmy. W pewnej chwili zobaczyłam Harry'ego, który nam się przyglądał. Podeszłam do niego i przytuliłam.

-Wreszcie koniec- uśmiechnełam się.

On tylko przytaknął.

-Przepraszam, jesteś zmęczony, potrzebujesz odpoczynku. Idź się połóż

-Tylko o tym marzę. Jako jedyna mnie rozumiesz- usmiechnął się i odszedł.

Gdy odprowadzałam go wzrokiem, poczułam wielkie zmęczenie.

Teraz wszystko się ułoży.

------------------------------------------
Koniec wojny, co oznacza, że nie długo zakończenie książki.
Większość już jest gotowa, ale potrzebują poprawek.

I na koniec, chce was poinformować o mojej nowej książce pt. Gimnazjalistka, na którą serdecznie zapraszam!😀

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro