14.Przyjaciółka

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

17 grudnia
Od wysłania listu minęły trzy dni i żadnej odpowiedzi. Może coś się stało? No ale niby co? Trzeba zachować cierpliwość. Przecież do balu został jeszcze tydzień. Ale nie to było moim największym zmartwieniem. Zadawałam sobie pytanie: Powiedzieć albo nie powiedzieć? O to jest pytanie.
Szczerze to lepiej bym się poczuła jakbym komuś się wyżaliła. Ale komu? Koleżanek nie mam(Smutne). Filip nie zrozumie. No tak moi ukochani bliźniacy. Gdzie są? Najprawdopodobniej w salonie.

Zeszłam spiralnymi schodami. Było tam trochę uczniów. Zobaczyłam rudą czuprynę siedzącą na kanapie przy kominku.

-Hej, George. Co tak sam siedzisz?

-Fred, poszedł zaprosić Ageline na bal.

-A Ty?

-Mam jeszcze czas.

-Nie zwlekaj bo najlepsze zabiorą Ci z pod nosa. A tak w ogóle to chcę z tobą porozmawiać.

-A co niby robisz?

-To poważna sprawa, okej?

-Okej, okej. Więc o co chodzi? Wujek George cię wysłucha.

-Nie będę omijać w bawełnę. Powiem w prost. Zakochłam się w Martinie i nie wiem czy powinnam mu o tym powiedzieć.

-A co Ci podpowiada serce?

-No podpowiada że tak, ale rozum...

-Rozum podpowiada Ci przez cały czas, teraz daj szansę sercu.

Ma rację. Na sprawdzianach podpowiada mi rozum. Zawsze myślę, a później robię. Może rozum powinien iść na wakacje?

Rzuciłam mu się na szyję. Tego było mi potrzebne. Czy już mówiłam jak oni są dla mnie ważni?

-Dziękuje, George. Jesteś najlepszy.

-Od dawna to wiem.

Przewróciłam oczami i poszłam z powrotem do sypialni. Okno tym razem było otwarte, a na łóżku leżał jakiś karton. To pewnie od mamy. Otworzyłam, a tam list.

(O to treść listu)

Tak się cieszę, że znalazłaś sobie chłopaka. Gdy dostałam twój list to od razu poszłam do sklepu. Trochę to zajęło, ale w końcu się udało. W pudełku znajdziesz sukienkę, buty i mój pierścionek. Nosiła twoja prababcia, później babcia, a kiedy ja wychodziłam za mąż to przekazała ją mnie, a teraz przekazuje ją tobie i byłabym wdzięczna jakbyś w przyszłości dała swojej córce. To taka nasza tradycja. A i jeszcze jedno w pierwszym liście pisałaś, że dał ci prezent na urodziny. Naszyjnik jeśli się nie mylę. Załóż, a na pewno zrobi mu się bardzo miło. W ten sposób pokażesz, że jest dla Ciebie ważny. I baw się dobrze.

Mama
PS. My też was kochamy

Faktycznie było tam wszystko. Prosiłam tylko o sukienkę, a mama zadbała o obuwie i o biżuterię. I jak tu jej nie kochać?

Sukienka wygląda tak:

Buty:

Pierścionek:

Dokładnie obejrzałam pierścionek. Był piękny! Chyba wiem czemu zielony. Prababcia była w Slytherinie, tak jak bacia, ale mama zmieniła ten zwyczaj.(Miała przez to trochę problemów). Trafiła do Ravenclawu. Jest mądra, ale też nie zwykle odważna. Pewnie dlatego tata się w niej zakochał.(tata był w Gryffindorze).

Przymierzyłam wszystko. Leżały jak ulał. Do pokoju weszła jedna z moich współlokatorek- Iris, a za nią Kate Bell.

-Ładna sukienka, Alex. Widać że jesteś przygotowana na bal.-powiedziała Kate.

-Tak i Dzięki.

-Chwileczkę, to siebie ktoś zaprosił?-zapytała Iris

-Znamy się?- zignorowała jej poprzednią wypowiedź.

-Ach, już wiem, ta sukienka to taka zmyła, rozumiem. Nie przejmuj się, że nikt nie zwraca na ciebie uwagi. Nie wiem jak to jest, sama nie mam tego problemu.-zaczęła się śmiać.

Chciałam ją zabić gołymi rękami, ale nie, nie zniżę się do jej poziomu. Wredna małpa. Czasami wydaje mi się że jest siostrą Pansy.

-Ej, Iris przeginasz-powiedziała Kate.

-Daj spokój. Chodź, pośmiejemy się z pierwszorocznych.

-NIE! Mam już tego dosyć. Nabijasz się ze wszystkich których wydaje Ci się, że są gorsi od Ciebie! Słyszałam też, że obgadujesz mnie za moimi plecami. Nie przejmowałam się tym, bo myślałam że się opamietasz. Ale nie z tobą jest coraz gorzej. Wiesz co, to koniec. KONIEC naszej przyjaźni!- pierwszy raz widziałam w Kate taką wściekłość.

Iris wzruszyła ramionami i wyszła. Za bardzo to się nie przejęła. Kate zaczęła płakać. Podeszłam i przytuliłam ją.

-Ej, nie płacz, wszystko będzie dobrze.

- Spoko to łzy szczęścia. Wreszcie się od niej uwolniłam. Byłam jej niewolnikiem: Kate, zrób to, zrób tamto. Przynieś. Podaj. Królowa się znalazła.

-No, ale teraz będziesz sama. Chyba, że...

-Chyba że co?

-No wiesz, bo ja też nie mam przyjaciółki. Fakt mama bliźniaków, ale obroniłaś mnie przed nią. A chciałabym mieć kogoś by się zwierzyć, bo przez 6 lat byłam w towarzystwie chłopaków. I obiecuje nie będę taka sama jak ona.

-Pewnie. I jak będziesz chciała to będę mogła przygotować cię na bal.

-Pomoc na pewno się przyda.

Kate wyszła, a ja przebrałam i schowałam wszystko do kufra. Do pokoju znowu ktoś wszedł tym razem Fred.

-No chyba cię Bóg opuscił!- był zły.

-Jak tu wszedłeś? Przecież chłopakom nie wolno...

-Nie przerywaj!

-Ty mi właśnie przerwałeś.

-Co Ci strzeliło do głowy, by gadać o Martinie z Goergem.

-A co w tym złego?

-Nie no Bóg cię naprawdę opuścił. George się w tobie zauroczył.

-Co? Jak to?

-Tak to. Wiesz jak on się teraz czuje? A jak on jest smutny, to ja też.

-A skąd miałam wiedzieć, że...?

-No nie wiem, po jego zachowaniu?

-Nie zwróciłam na to uwagi. Co można zrobić?

-Nic nie da się zrobić. Ale spoko, George nie będzie się mścił. On nie jest taki, nawet jak ma złamane serce.

-Przez Ciebie teraz czuję się podle.

-No i powinnaś, ale posłuchaj i tak będziemy twoimi przyjaciółmi. Nigdy cię nie opuścimy. Za wiele dla nas znaczysz i wiele dla nas zrobiłaś. Ty wyciągnełaś do nas pomocną dłoń. Pamiętaj o tym. Byliśmy poddani wiele próbom, a i tak nasza przyjaźń wciąż żyje- przytulił mnie.

-George też tak myśli?-zapytałam.

-Oczywiście. Coś właśnie takiego powiedział to co ja przed chwilą.

Zaśmiałam się.

Chciał wychodzić, ale się zatrzymał.

-A prawie zapomniałem, ta rozmowa pozostaje między nami, bo George mnie zabije jeśli się dowie, że Ci powiedziałem.

-Spoko.

Nie zdawałam sobie z tego sprawy, ale jest jeden sposób, żeby o mnie zapomniał. W jego życiu musi pojawić się ktoś inny.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro