22. Prosto w serce

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Aha, mi i Filipowi grozi niebezpieczeństwo. Świetnie tego było mi trzeba.

Pożegnałam się z Lupinem i oznajmił, że nie długo się zobaczymy. Nie wiedziałam czemu, ale mu wierzyłam. Weszłam do Nory i usłyszałam panią Weasley.

-Remus już poszedł?

-Tak- powiedziałam krótko.

-A myślałam, że zje z nami obiad. Na pewno zrobił to specjalnie. Nie chce się narzucać. Zawsze tak robi.

Mimowolnie się uśmiechnęłam. Cała Molly, nie wypuści nikogo z pustym żołądkiem.

-Alex, zawołaj wszystkich na obiad.

-Już się robi- i poszłam na górę.

Po skończonym posiłku, uwaliłam się na łóżku i zaczęłam patrzeć w sufit. Po jakimś czasie do pokoju weszła Ginny.

-Myślimy o Martinie?

-Aż tak to widać?

-I to jeszcze jak- zaśmiała się.

-No bo... kurde minęły tylko 2 dni, a ja już o nim myślę, a jak myślę to bardziej tęsknie.

-Ahh...kto by pomyślał gryfonka i ślizgon. A jak tęsknisz to napisz list.

-Mam pisać listy miłosne, jeszcze czego? Po za tym pewnie jest w podróży do Włoch, a podróże męczą, więc on napisze jak tylko będzie miał czas. A ja muszę uzbroić się w cierpliwość.

-Jak chcesz. Mama kazała posprzątać, pomożesz mi?

-Chciałabyś! No dobra już dobra- powiedziałam widząc jej zły wyraz twarzy. tylko tak podziękuje za dach nad głową.

*3 godziny później*

Weszłam z Ginny do pokoju. Byłam okropnie zmęczona. Nie zwracając na to, że nie okno w pokoju jest otwarte rzuciłam się na łóżko. Pod moją głową coś zaszeleściło. Podniosłam głowę, patrzę, a tam koperta. List od Martina. Bardzo się ucieszyłam i otworzyłam.

Gdy tylko  znalazłem się we Włoszech poszedłem kupić "Proroka codziennego" i... i bardzo mi przykro. Cholernie żałuję że nie mogę być teraz przy tobie i ocierać twoje łzy.
Chcę wiedzieć jak się trzymasz, więc odpisz i od razu wyślij, bo sowa będzie lecieć około 2-3 dni. I regularnie będziemy dostawać od siebie listy.

Całuje Martin.

Od razu wzięłam pergamin, pióro i zaczęłam pisać.

Dziękuje, że tak o mnie się martwisz. Pierwszy szok minął i teraz z Filipem mieszkam u Weasley'ów. Jest mi tu bardzo dobrze, otaczają mnie przyjaciele i czuję się tu jak w domu, ale i tak mi ich brakuje. Ale zmieńmy temat zawsze chciałam pojechać do Włoch, więc masz mi przywieść pamiątkę. To jest rozkaz!

Twoja Alex.

Przywiązałam list do nóżki sowy i wysłałam. A i muszę poruszyć ten bardzo ważny temat czemu nikt nie wymyślił szybszego komunikowania się z ludźmi? Życie byłoby łatwiejsze.Mugole mają...jak to nazywają? Intepnet? Albo coś w tym stylu.

Przez prawie cały miesiąc pisałam z Martinem i pomagałam bliźniakom w ich interesach. Z Ginny można było zawsze porozmawiać, Rona można było powkurzać. Czułam się jak prawdziwy członek tej rodziny.

Podczas śniadania, przy stole było głośno. Wszyscy byli w dobrym nastroju. Na śniadanie była jajecznica, która stopniowo znikała z mojego talerza. Później sięgnęłam po kawałek ciasta, gdy przez okno wleciała sowa. Ron, który był najbliżej wziął list do rąk.

-To do ciebie-zwrócił się do mnie.

Wzięłam list do rąk, było to od Martina. Dziwne ostatni list dostałam wczoraj, ale i tak się ucieszyłam.

Mam dla ciebie niespodziankę. Wróciłem wcześniej! Wiem, że się cieszysz, ale jest spawa. Musimy się spotkać, o 12 będę koło Nory. I zgarnij ze sobą bliźniaków.

Martin.

Spojrzałam na zegarek. 11:46.

-Chłopaki, zbieramy się.

- A po jakie licho?- zapytał Fred.

-Żebyś się pytał.Martin chce się z nami widzieć.

Zaczęliśmy wstawać z miejsc, zakładać buty i kierować się do wyjścia, ale drogę zagrodził nam Filip.

-Nigdzie nie pójdziesz.

-O co ci chodzi?

-O to że, zostajesz w domu! Zawsze coś robisz i nie masz czasu dla mnie. A jak coś ci się stanie?

-Filip, my zaraz wrócimy i nic nam nie będzie.- przytuliłam go i szybko wyszliśmy.

Odeszliśmy kawałek. Gdy byliśmy wystarczająco daleko zapytałam chłopaków.

-Co mu odbiło? Ma 12 lat, a zachowuje się jak siedmiolatek.

-My nie znamy się na takich rzeczach, ale zapytaj się naszej mamy. Ma siedmioro dzieci, więc ma jakieś doświadczenie.

-Wiesz, chyba tak zrobię.

To był koniec tematu, bo z daleka zobaczyłam Martina. Pocałował mnie w policzek i przybił piątkę z chłopakami.

-Jaką masz do nas sprawę?- zapytał George.

-Byłem sobie w domu. A z mojego pokoju jest widok na plac zabaw i to co zobaczyłem było dla mnie szokiem. Musimy się pospieszyć.

Szliśmy dość szybkim tempie. Czemu nie może nam powiedzieć od razu co zobaczył? Doszliśmy na plac, ten widok spowodował u mnie rozczarowanie i smutek, ale dla osoby stojącej obok mnie był jak nóż wbity prosto w serce. Na ławce siedziała Kate z jakimś typem. Całowali się namiętnie.

----------------------------------------------

W słowie "internet" specjalnie został zrobiony błąd.

Długo nie było rozdziału, bo pracowałam nad dwoma i zaraz pojawi się następny.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro