25. Herbata i ciasteczka

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Co to jest ten Zakon Feniksa?

-To tajne stowarzyszenie powołane do walki z Sami-Wiecie-Kim, założone przez Dumbledora- wypaliła na jednym wydechu Hermiona.

Wszyscy na nią popatrzyliśmy.

-No co? Nie interesuje się tylko historią Hogwartu.

-Wszystkiego dowiecie się w swoim czasie,idźcie na górę się rozpakować i zejdźcie na dół na kolację.-poleciła nam pani Weasley

Znaleźliśmy swoje pokoje. Rozpakowałam swoje rzeczy, rozmawiając z dziewczynami. Później z chłopakami zeszliśmy na obiad. Tam byli członkowie Zakonu Feniksa, większość byli to aurorzy. Poznałam tam bardzo sympatyczną Nimfadore Tonks i Syriusza Blacka. Znaczy znałam go i wiedziałam że jest ojcem chrzestnym Harry'ego, ale dziś pierwszy raz z nim rozmawiałam. Widziałam też znajome twarze profesora Lupina. Jeszcze się zobaczymy- mówił. Czy on wiedział, że spotkamy się tu. Ciekawiło mnie to. Z każdym obecnym zamieniłam parę zdań i poszłam spać.

*Kilka dni później*

Był to dzień, gdy Zakon miał sprowadzić tutaj Harry'ego. Uważali, że będzie tu bezpieczniejszy. Dowiedzieliśmy się, że Harry został zaatakowany przez dementorów i użył zaklęcia patronusa żeby się bronić, oczywiście Prorok codzienny mówi w ogóle coś innego, a ludzie w to wierzą.

Z Fredem i Georgem próbowaliśmy posłuchać zebranie zakonu, za pomocą Uszom Dalekiego Zasięgu, ale mieliśmy zakłócenia, dlatego że ktoś darł się na cały dom. Hałas dochodził z pokoju Rona. Przeleportowaliśmy się tam. Chłopaki zrobili licencje,  ja jeszcze nie mogę.

-Cześć Harry-powitał go George- usłyszeliśmy  twój słodki głosik.

-Nie duś w sobie złości, powiedź wszystko co Ci leży na serduszku- dodał Fred.

-My z chęcią cię wysłuchamy- dokończyłam czochrając go po włosach. Ja i bliźniacy tworzymy jedno.

Wspólnie powiedzieliśmy Harry'emu wszystko co wiemy. Gadaliśmy do momentu kiedy pani Weasley zawołała nas na kolację.

Gdy szliśmy do kuchni, Fred i George, którzy szli obok mnie zniknęli i pojawili się obok swojej rodzicielki.

-AAA!!! TO ŻE POZWOLONO WAM UŻYWAĆ CZARÓW TO NIE ZNACZY, ŻE MACIE MACHAĆ RÓŻDŻKAMI NA PRAWO I LEWO!!!

Nie mogłam powstrzymać śmiechu, powolnym krokiem zajęła miejsce przy stole. Po posiłku i po zjedzeniu kawałka ciasta, Molly i Syriusz zaczęli się kłócić . A o co? A o to o czy powinien widzieć Harry. Ja, Ron, Hermiona i bliźniacy dokładnie obserwowaliśmy ich wymianę zdań. Kłótnia skończyła się, gdy Lupin powiedział:

-Sądzę, że Harry ma tyle lat, że sam sam może podejmować decyzje.

-Chcę wiedzieć, wszystko-wypalił Harry.

-Świetnie- pani Weasley miała nieco rizdygotany głos- Ginny...Ron... Hermione...Fred...George...Alex...Filip proszę wyjść z kuchni.

Zaczęliśmy protestować.

-Jesteśmy już dorośli!-ryknełam jednocześnie z Fredem i Georgem.

-Jak Harry zostaje to ja też- krzyknął Ron

-Ja również- oznajmiła Ginny.

-Nie!

-Czemu?

-Bo nie!!!

-Molly, czemu zabraniasz bliźniakom i Alex. Są pełnoletni.-powiedział Artur.

-Po pierwsze: chodzą jeszcze do szkoły, a po drugie: Alex nie jest jeszcze pełnoletnia.

-Ja z bliźniakami mamy 50 lat, więc zostaję- skrzyzowałam ręce na piersi.

-Dobra Fred, George i Alex mogą zostać, ale reszta...

-Harry i tak mam wszystko powtórzy-  Ron wskazał na siebie i Hermione- prawda, Harry.

-Jasne.

-Cudnie- krzyknęła pani Weasley- Ginny, Filip...DO ŁÓŻKA!

-No ale może ja też chcę widzieć-powiedział dotąd cicho siedzący Filip.

-Chodź Filip... to są sprawy dorosłych...- rzekła Ginny patrząc wściekle na matkę.

Ginny? Czyżby FOCH?

Gdy drzwi od kuchni zostały zamknięte, Syriusz przemówił:

-No dobrze, Harry... co chcesz wiedzieć?

Rozmowa była długa,  więc króce ją w kilku zdaniach.

Voldemort nie uśmierca ludzi, by nie zwracać na siebie uwagi. Jego powrót nie odbył się tak jak planowano, bo jego szyki pokrzyżował Harry. Harry miał umrzeć, ale udało mi się uciec. O jego powrocie mieli wiedzieć tylko śmierciożercy, ale dowiedział się Dumbledore. Jedyna osoba, której Vordemort zawsze się bał, aż po dziś dzień. Voldemort chce odbudować swoją armię i wykraść coś cennego, zapewne jakoś broń.
Ale w tedy pani Weasley przerwała i kazała iść spać.

Byłam w domu, w domu rodzinnym. Siedziałam na fotelu, naprzeciwko sofy, na której siedzieli rodzice.

-Mamo? Tato?

Nie reagowali, jakby nie słyszeli Nie mogłam się poruszyć. Mogłam się tylko przyglądać.

-On powrócił! Powrócił!-szlochala mama.

-Susan, nie płacz. Dumbledore przyłączył nas do Zakonu, pojedziemy po dzieciaki i ruszamy do Kwatery Głównej.

Usłyszałam pukanie do drzwi, tata ostrożnie wyjrzał przez okno.

-To oni.

-Wiemy, że tam jesteście, nie wpóścicie nas? To do was nie podobne.- usłyszałam znajomy ogłos Lucjusza Malfoy'a.

-No dobrze...Bombarda!

BUM!

Do salonu wchodzą Lucjusz, Yaxley i inni nieznani mi śmierciożercy.

-Co wy wyprawiacie?- tata był  zdenerwowany.

-Przyszliśmy na herbatę i ciasteczka.

-Nie rób sobie jaj, dobrze?!

-Gdzie byliście w dzień powrotu naszego Pana?

-Nie przyszło Ci do głowy, że skończyliśmy z tym? A nie jesteś na to za głupi -odparła mama.

-Oż ty! Crucio!- zawołał ktoś.

-Nie!- krzyknęłam.

-Expeliarmus!- krzyknął tata- Łapy precz od mojej żony.

Śmierciożercy uśmiechneli się szyderczo i zaczęli rzucać zaklęciami. Rodzice dawali sobie radę, ale nie mieli szans. Ich było o wiele wiecej.

-Avada Kedavra!- dwaj śmierciożercy wypowiedzieli zaklęcie niewybaczalne i dwa błysku zielonego światła ugodziły moich rodziców.

-NIE!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro