3.Ślizgon

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Minął tydzień od rozpoczęcia roku, a już Snape zdążył zrobić dwa sprawdziany. Fred i George mieli już szlaban u McGonagall, bo dorysowali wąsy na jednym z portretów i u Snapa, bo przyłapał ich na korytarzu. Czyli wszystko po staremu, za wiele się nie zmieniło.

Siedziałam w bibliotece pisząc wypracowanie dla profesora Binsa. Było już po siedemnastej, więc napisałam ostatnie zdanie i szybko zabrałam swoje rzeczy.

W bibliotece prawie nikogo nie było. Idąc korytarzem, na coś wpadłam, a raczej na kogoś. Z rąk  wypadły mi wszystkie książki.

- Świetnie- burknęłam pod nosem.

- Przepraszam, nie zauważyłem cię- powiedział jakiś chłopak.

Przykucnął i pomógł mi wszystko pozbierać.

- Jestem Martin, a ty?- przedstawił się i wyciągnął do mnie rękę.

- Alex, miło mi cię poznać- rzekłam podając mu dłoń.

Martin był w tym samym wieku. Miał kruczoczarne włosy i piwne oczy. Jego szaty wskazywały na to, że jest w Slytherinie.

- Słuchaj, chciałbym cię lepiej poznać, czy chciałabyś pójść ze mną na spacer?- zapytał.

- Jasne, z miłą chęcią- odpowiedziałam z uśmiechem.

- Super, to za 10 minut na błoniach- powiedział i odszedł.

Nie wiem, czy zauważył, ale ja jestem gryfonem, a on ślizgonem. Przecież od dawna panuje wojna między tymi domami.

Gdy szłam już na błonia, Martin już na mnie czekał. Nie wiem dlaczego, ale trochę się bałam. Może dlatego że nie za bardzo mu ufałam? Ale wydaje się miły.

- No hej, już jestem.

- Fajnie, że przyszłaś. Gdzie chciałabyś pójść?

- Może chodźmy nad jezioro- zaproponowałam- lubię tam przychodzić.

- Ja tak samo, tylko że nie mam czasu. To co idziemy?

- Pewnie.

Świetnie się z Martinem rozmawiało, tak jak z bliźniakami. Mieliśmy wiele wspólnych tematów.

Gdy doszliśmy nad jezioro, brzuch mnie bolał od śmiechu. Usiedliśmy na trawie, by mieć lepszy widok na zachód słońca.

- No dobra, którego nauczyciela nienawidzisz?- podrzuciłam nowy temat.

- Trudne pytania, bo McGonagall jest surowa i wymagająca, ale lubię jej lekcje. A taki profesor Bins nikomu nie szkodzi, ale strasznie przynudza. Nie raz zasnąłem na jego zajęciach. A twój znienawidzony nauczyciel?

-Eeee...- wahałam się, bojąc się jego reakcji- Snape.

Nie wyglądał na złego, czy coś w tym rodzaju. Jego spojrzenie mówiło: ,,Mów dalej."

- No bo wiesz przyczepia się do każdego gryfona i uwielbia odejmować nam punkty. Widać też, że faworyzuje Slytherin.

- Tak, czasami mnie to też irytuje. I mógłby umyć te włosy.

Wybuchnęłam głośnym śmiechem, a on razem ze mną. Ale postanowiłam zadać mu poważne pytanie.

- Martin?

- Hm...

- Co myślisz o mogulach i ,,zdrajcach krwi"?

Zamyślił się.

- Moi rodzice mają fioła na tym punkcie. Tak jak inni ślizgoni i ich rodzice, ale osobiście uważam mugoli za równych sobie. Czy nie tak powinno być?

- Cieszę się, że nie myślisz tak jak oni- uśmiechnęłam się lekko- Wracamy?

- Tak, zimno się robi.

Wróciliśmy do zamku. Staliśmy przy portrecie Grubej Damy. Martin przytulił mnie, ja odwzajemniłam uścisk.

- Miło spędziłam z tobą czas- oznajmiłam.

- Ja z tobą też- powiedział uśmiechając się szeroko- do zobaczenia jutro.

- Mam taką nadzieję.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro