30. Ląduje u dyrektora

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Może to dziwne, ale nie przejmował sie że dostalam szlaban . W ogóle śmieszyła mnie sytuacja na lecji. Fred był najlepszy, gdy powiedział "RÓŻOWA LANDRYNA", z trudem powstzymałam śmiech. To było takie idealne.

-Hahahahahahaha-zaczynam się śmiać po skończonej lekcji.

-Gorzej ci?-zapytał Fred.

-To było piękne!

-Musiałem coś zrobić i tylko to przyszło mi do głowy.

-Ok, ok- próbowałam się uspokoić- Wiecie co, nie żałuję żadnego słowa, które powiedziałam. Porządnie ją wkurzylismy i mi się to podoba.

-Kim jesteś i co zrobiłaś z naszą Alex?- zapytał Fred.

-To co pokażemy tej wiedzmie, kto tu rządzi?- zapytał podekscytowany George.

-No jasne i tak jesteśmy na jej czarnej liście- powiedziałam.

Gdy wróciliśmy do wierzy Gryfindoru, rzuciłam się na kanapę. Mogłam teraz leniuchować, bo pracy domowej nie było. Ale nie mogłam w spokoju poleżeć, bo bliźniacy zaczęli mnie zaczepiać. Dochodząc do wniosku, że nie dadzą mi spokoju dołączyłam do rozmowy. Oczywiście ta rozmowa jak każda inna, nie obeszła się bez wygłupów.

Po jakimś czasie do pokoju wspólnego weszli Harry, Ron i Hermiona. Po ich minach można było stwierdzić, że nie są w dobrych humorach.

-Cześć wam- posłałam im promienny uśmiech.

-Hej- powiedzieli, a Harry i Ron uśmiechnęli się lekko.

-Co się stało?-zapytał Fred

-Umbridge się stała, wiesz jaka ona jest okropna?- powiedział Ron, widać było że jej szczerze nienawidzi.

-Oj wiemy. To nienawiść od pierwszego wejrzenia.

-Ja już dostałem u niej szlaban- rzekł Harry.

-Witaj w klubie!- powiedzieliśmy chórem.

Rozmawialiśmy tak przez jakiś czas. Wspólnie uzgodniliśmy, że jutro całą czwórką pójdziemy odsiedzieć pierwszy dzień kary.

Później wspólnie poszliśmy na kolację, która przebiegła spokojnie i w miłej atmosferze. Gdy z bliźniakami, chciałam wychodzić z Wielkiej Sali zatrzymał nas profesor Snape.

-Lockwood, Weasley mam wam do przekazania, że profesor Dumbledore chce was widzieć w swoim gabinecie.

-Dobrze już tam idziemy.

Czy my tak narozrabialiśmy, że już pierwszego dnia lądujemy u dyrektora?

Zapukałam do drzwi gabinetu. Po usłyszeniu pozwolenia, weszliśmy do pomieszczenia.

-Chciał pan nas widzieć.

-Tak. Chcę omówić dwie dość istotne kwestie. Tylko od której zacząć?

-Radziłbym zacząć od tej mniej ważnej-powiedziałam.

-No dobrze, profesor Umbridge opowiedziała mi sytuację na waszej lekcji.

-My niczego nie żałujemy, prawda?- spojrzałam na chłopaków, a oni potwierdzili.

-Jak możecie tak obrażać nauczyciela?- zapytał się trochę zły.

-Ale to ona zaczęła, proszę pana- zaczęłam nas bronić

-Jak to?-zapytał Dumbledore zbity z tropu.

-Ona obraziła mojego ojca, nie mogłam tego tak zostawić, później kpiła z mojej matki i w tedy George nie wytrzymał, bronił jej i jestem mu bardzo wdzięczna, a Fred ją obraził, bo...

-Bo na to zasłużyła- dokończył za mnie.

-Dokładnie- uśmiechnęłam się do przyjaciela.

-Profesor Umbridge powiedziała, że zanim zaczęła lekcję mówiliście o niej bardzo nie miłe rzeczy i ze się z niej śmialiście- rzekł Dumbledore.

-Najwidoczniej pana oszukała, ale od pana zależy komu pan uwierzy.

-Jeszcze żaden gryfon mnie nie okłamał i nie widzę podstaw byście ją obrazami bez powodu, więc ja wam wierzę. Tylko nic nie mogę zrobić by unieważnić wasz szlaban.

-Nic nie szkodzi, jakoś damy radę- rzekłam.

-Cieszę się, że wyjaśniliśmy sobie wszystko.

-A ta druga sprawa?-zapytał George.

-Ta druga sprawa bardziej dotyczy Alex, więc będę wdzięczny jeśli  zostawcie nas samych.

Fred i George uśmiechnęli się do mnie dodając mi otuchy i wyszli. Dumbledore wskazał na krzesło koło jego biurka. Usiadłam i czekałam aż profesor zacznie.

-Wieść o śmierci twoich rodziców zasmuciła mnie tak samo jak Ciebie i Filipa. Przez długi czas nie chciałem w to uwierzyć. Winiłem siebie, że nie zabrałem ich wcześniej do kwatery głównej...

-To nie jest pana wina. Nikt nie mógł tego przewidzieć.

-Kazałem Remusowi przekazać ci kim byli twoi rodzice, mam nadzieję że to zrobił.

-Tak, tak wszystko mi powiedział, ale czemu przez cały czas to ukrywali.

-Gdy śmierciożercy dowiedzieli się o klęsce Czarnego Pana twoi rodzice poczuli się wolni. Mogli uciec, mogli wszystko zacząć od początku. Przyrzekli sobie, że nigdy do tego nie wrócą. Nic ci nie mówili, bo przypomnieliby sobie ile złych rzeczy zrobili.

-Ja to wiem, ale gdy przyłączyli się do Voldemorta musieli mieć świadomość jakie będą tego skutki.

-I tu jest sedno naszej rozmowy. Susan i Brus nigdy nie chcieli być śmierciożercami. Zrobili to wbrew swej woli i byli pod wpływem nienawiści.

-Co? Nienawiści? Nie rozumiem- Nic nie pojmowałam, czego jeszcze się dowiem

-To długa historia, nie mamy tyle czasu by ją opowiedzieć.

-Mam prawo wiedzieć.

-Oczywiście, ale może innym razem. Miałaś długi dzień powinnaś odpocząć.

Wiedząc, że Dumbledore nic więcej mi nie powie wstałam i ruszyłam ku wyjściu, lecz zatrzymałam się. Chciałam powiedzieć mu, że męczą mnie koszmary, ale nie wiedziałam czy to dobry pomysł. Uznałam że to nie jest zbyt ważne, ale mam pytanie, które mnie nurtuje.

-Profesorze, jeśli Voldemort się odrodził, to znaczy że zbliża się wojna?

-Nie można tego wykluczyć, moja droga.

W pokoju wspólnym zastałam bliźniaków siedzących przy kominku.

-Patrz George, wróciła- rzekł Fred.

-To o czym gadaliście?- zapytał George.

-Ja... jutro wam powiem-poszłam do dormitorium.

Za plecami usłyszałam ich głosy.

-Co jej jest?- zapytał George

-Mnie się pytasz? Jednego możemy się domyślać: Ta rozmowa nie była dla niej łatwa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro