31. Szlaban

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Byłam na błoniach Hogwartu. Był piękny wiosenny dzień. Usłyszałam czyjś śmiech. Zobaczyłam dziewczynę, była do mnie bardzo podobna. Ciągnęła za sobą blondyna o niebieskich oczach. Od razu ich rozpoznałam. Była to młodsza wersja moich rodziców. Wyglądali na bardzo szczęśliwych.

-Susan, czy my przypadkiem nie mamy jutro sprawdzianu z eliksirów?- zapytał blondyn.

-Może...i co z tego?

-Chciałem się trochę pouczyć.

-Dam Ci ściągać.

-Serio? Jakie ja mam szczęście, że cię mam- powiedział blondyn czułe ją całując.

~~*~~

Byłam w pomieszczeniu w którym dominował kolor niebieski i gdzie nie gdzie można było zobaczyć czarne kruki. Pokój wspólny Ravenclawu- pomyślałam. Zobaczyłam Susan siedzącą przy kominku czytając książkę. Wciąż nie mogłam się nadziwić, że gdy była w moim wieku to wyglądała tak samo jak ja, tylko że ja mam oczy po tacie- niebieskie, a ona ma piwne.
Do pokoju wbiegła dziewczyna.

-Susan, chodź szybko na dół, musisz to zobaczyć.

-Co się stało?- Susan odłożyła książkę

-Nie da się opisać tego słowami, więc choć- dziewczyna złapała Susan za rękę i wyprowadziła ją z pokoju. Ja ruszyłam za nimi, minęliśmy bibliotekę i zbiegliśmy na dół.

-Megan, co Ty robisz?- zapytała Susan,gdy były przy Wielkiej Sali.

-Ci.... bądź cicho, patrz- wskazała palcem na  kogoś.

Zobaczyłam mojego ojca, który całował się z jakoś rudą dziewczyną z Huffelpaffu. Spojrzałam na mamę. Łzy zaczęły płynąć po jej policzkach i widać było też wściekłość.

-TY ŚWINIO!- Brus oderwał się od dziewczyny- JAK MOGŁEŚ!? - podeszła do niego i dała mu z plaskacza. Uderzenie było tak silne, że Brus miał cały czerwony policzek.

-Sus...

-Morda...! Nie odzywaj się! W ten sposób chciałeś ze mną zerwać!? To ci się udało. Już może bez skrupułów lizać się z tą szlamą...-zakryła usta dłonią, to słowo nie miało paść. Nie była jak jej rodzice.

~~*~~

*Dom Malfoy'ów *

Dwie kobiety siedziały na sofie i rozmawiały. Oczywiście była to moja mama i... Narcyza Malfoy...a może jeszcze Black, bo były jeszcze młode.

Susan i Narcyza rozmawiały jak przyjaciółki. Śmiały się i  żartowały. Usłyszały czyjeś kroki.

-Susan, on tu idzie.

-To niech idzie. Mam to gdzieś.

-Narcyza możesz nas zostawiać?-odezwał się Lockwood.

Narcyza już  miała wstać, ale Susan ją zatrzymała.

-Narcyza nigdzie się nie rusza, więc jak masz jakąś sprawę to mów.

-Wciąż będziesz gniewać się za to w szkole.

-Ja gniewać? Skąd ten pomysł? Przecież tylko mnie zdradziłeś!

-Ja może lepiej pójdę- wtrąciła Narcyza, a Susan tym razem jej nie zatrzymała.

-Susan proszę wybacz mi. Tam w szkole... nie myślałem jasno.

-Uważaj, bo ci uwierzę!

-No ale tak było, nie chciałem tego, ale to zrobiłem.

-Nie tłumacz się, ja mam swoje życie,  a ty masz swoje i tego się trzymajmy!

-Co to za wrzaski!?-do pokoju wszedł Lord Voldemort we własnej osobie. Mama wyprostowała się gwałtownie. Widać było, że się go bała.

-Zaczynają mnie męczyć, wasze wieczne kłótnie. Macie się pogodzić !

-Ale panie, on mnie skrzywdził- powiedziała czarnowłosa.

-Och, całkowicie cię rozumiem Susan- powiedział przybliżając się- ale mnie i innym zaczyna to przeszkadzać. To może źle wpłynąć na nas wszystkich. Więc macie tylko jedno wyjście, pogódzcie się albo poczujecie mój gniew.- wyszedł, a między rodzicami panowała cisza.

-Ja naprawdę przepraszam.-powiedział, a Susan była bliska płaczu.- Zastanawia mnie czemu to zrobiłaś? Czemu dołączyłaś do nich.

-Nienawidziłam cię. Rodzice zaproponowali żebym została śmierciożercą. Chciałam się zemścić. A ty?

-Po tym co zrobiłem, zniknęłaś. Znienawidziłem samego siebie. Chciałem się w ten sposób ukarać.

~~*~~

Otworzyłam oczy, cała  byłam mokra. Gorzej niż ostatnim razem.
Po rozmowie z Dumbledore'm miałam tyle pytań i nie wiedziałam, że tak szybko dostanę na nie odpowiedź.

Zaspana poszłam do łazienki, by się ogarnąć. Po umyciu się, założyłam szaty szkolne i zrobiłam lekki makijaż, później zeszłam do Wielkiej Sali, gdzie czekali na mnie bliźniacy.

-Hej, co tam?-Zapytał Fred.

-Ciężka noc miałam.

-Znowu koszmary?-odezwał się George.

-No nie zupełnie.- zamilkłam na chwilę- Pamiętacie wczoraj? Gadałam z Dumbledore'm o rodzicach. Co ich skłoniło, że zostali śmierciożecami. Zadawałam sobie to pytanie i w śnie dostałam odpowiedź. Były to urywki w ich życia.

-Ciężka sprawa, ale ogólnie to się dobrze czujesz?-zapytał  George.

-Tak, tak.

-To dobrze, bo trzeba na lekcję iść.

-I trzeba przetrwać szlaban u Umbridge- dodał Fred.

~~~

Lekcje minęły szybko za szybko. Trochę obawiałam się szlabanu u różowej ropuchy, nie wiadomo czego można się spodziewać. Bliźniacy żałowali, że  nie będzie ich na treningu quidditcha.

Po obiedzie ja, Harry i bliźniacy poszliśmy do sali obrony przed czarną magią. Ja z Harry'm usiedliśmy w pierwszej ławce, a bliźniacy oczywiście za nami.

-Dobrze moi drodzy, dziś sobie trochę popiszemy.-rozdała nam pergaminy.

Już chciałam wyjmować pióro, lecz znowu się odezwała.

-Nie nie waszymi piórami, wolę żebyście użyli moich specjalnych -dała każdemu dziwne pióra.

-Co mamy pisać?-zapytałam

-Pan Potter będzie pisać : Nie będę opowiadać kłamstw. A wy: Nie będę obrażać nauczyciela.

-Ile razy?-zapytał George.

-Tyle ile będzie trzeba. Bierzcie się do pracy.

-Nie dostaniemy atramentu?-zapytał Harry.

-Nie będzie wam potrzebny.

Zaczęliśmy pisać. Każdy pisał w swoim tępię. Umbridge wpatrywała się w okno.Na początku nie było źle, ale coś było nie tak. Poczułam delikatny ból w lewej ręce. Spojrzałam na nią, była lekko zaczerwieniona. Zignorowałam to i pisałam dalej. Niestety ból się nasilał. Po paru sekundach ból był nie do wytrzymania. Ponownie na nią spojrzałam. Ręka mi krwawiła, a w skórze miałam wyryte słowa: Zniszczę cię. Byłam przerażona. Wiedziałam czyja to sprawka. Spojrzałam na Harry'ego jego ręką bardziej krwawiła, a miał napisane: Nie będę odpowiadać kłamstw. Odwróciła się do chłopaków, mieli skrzywienie miny, jakby odczuwali ból w całym ciele. Ona nas torturowała. Chciałam to przerwać, ale nie wiedziałam jak. Ręką krwawiła mi coraz mocniej, a Harry? Krople jego krwi spadały na jego szaty. Kiedy to się skończy?
Po jakimś czasie, Umbridge się odezwała:

-Jak tam dzieciaczki? Ile już napisaliście- podeszła do nas, ale nie patrzyła na pergamin tylko na nasze świeżo zrobione rany. Chciałam zabić ją wzrokiem i nie tylko ja. Ropucha uśmiechnęła się -możecie już iść  i mam nadzieję że ta kara coś wam uświadomiła. Taaa mi uświadomiła, że twoim hobby jest torturowanie innych- powiedziałam sobie w myślach.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro