35.Czemu mówisz szeptem?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Oczami Alex

Otarłam łzy. Muszę udowodnić jaka naprawdę jest Cornelia. Najlepiej by było, gdyby oni sami przyłapali ją na gorącym uczynku.

Poszłam do Martina. Powiedziałam jaki mam plan.

-Muszę sprowadzić ich do jednego miejsca. Tylko nie w tym samym czasie. Ty się z nimi umówisz na spotkanie, gdzie po drodze nas spotkacie. Tylko jak ją sprowadzić?- mówiłam

-Zajmę się tym-powiedział.

-To ja mam nic nie robić?

-Wymyśliłaś plan to wystarczy, bądź przy sali wejściowej o 14:50.

-No bodrze. Dziękuję.

*Następnego dnia*

Przez pół dnia unikałam bliźniaków. Kilka razy próbowali wbić do pokoju, ale bezskutecznie. Specjalnie też nie poszłam na śniadanie. Bałam się, że Martinowi nie uda się zwabić Cornelię w ustalone miejsce.

Jak kazał mi Martin o 14:50 byłam pod drzwiami Wielkiej Sali. Cornelia również się zjawiła. Na jej twarz wdarł sie chytry uśmieszek widząc mnie, podeszła i powiedziała.

-Słyszałam, że pokłuciłaś się z bliźniakami.

-Życie- odparłam

-Ta wiadomość bardzo mnie ucieszyła.

-Naprawdę, czemu?

-No ułatwiasz mi zadanie.

-Jakie zadanie?

-Zniszczenia twojej przyjaźni z bliźniakami.

-Co ja ci zrobiłam?

-Ty? Nic. Ale usuwając ciebie,  mogę się stać najlepszą przyjaciółką Freda i Georga. Dzięki temu byłbym ta znana i lubiana przez wszystkich. I tylko Ty stałaś mi na drodze.- mówiła donośnym głosem.

-Sprytny plan, a teraz się odwróć- rzekłam. Cornelia odwróciła się, a za nią stali oszołomieni chłopcy.- Ups. Następnym razem mów trochę ciszej.

Bliźniacy podbiegli do mnie i mnie przytulili.

-Przepraszamy cię Alex.-powiedział Fred.

-Zachowaliśmy się jak skończeni idioci.-rzekł George.

-Nie zaprzeczę. I podziekujcie Martinowi, to głównie jego zasługa.

~~.~~

Już Cornelia nas zostawiła w spokoju. Wróciliśmy do szarej rzeczywistości, jaką jest szkoła. A najgorsza jest ta Umbridge. Zastanawiam się czemu ja nie poszłam z jej torturami do Dumbledore? Ehh... no nie ważne.

Siedzę nad książkami, próbując odrobić lekcję. Obrona przed czarną magią stała się lekcją na którą muszę się uczyć, bo nic nie rozumiem.

-Alex, pomóż mi napisać wypracowanie dla niej-poprosił George.

-Pomogłabym ci, ale sama nie umiem.

-Przydałby się inny nauczyciel-rzekł Fred.

-Który pokazałby nam używania zaklęć - dodał George

-Ta tylko nie ma nikogo takiego-odpowiedziałam.

Po czasie męczenia się z tym wypracowaniem, udało się nam i zaczęliśmy przypisywać na czysto. Przysiadła się do nas Hermiona.

-Hej, jest sprawa- powiedziała szeptem

-Czemu mówisz szeptem?-zapytał ją Fred.

-Żeby kikt nie usłyszał, to chyba oczywiste?

-A kto taki ma nas usłyszeć tu są sami gryfoni-dopytywał się George.

-Na przykład taka Iris- mówi

-Weź nawet o niej nie przypominaj-mówię z obrzydzeniem.

-Ok, ok. Mam tylko dwa pytania

-Dawaj.

-Nienawidzicie Umbridge?

-Z całego serca-odpowiadamy

-A chcecie nauczyć się obrony przed czarną magią?

-Tak.

-To przyjdźcie do gospody pod Świńskim Łbem w najbliższe wyjscie do Hogsmede- i szybko odeszła, jakby rozmowa z nami była zabroniona.

-Kiedy jest najbliższe wyjście do Hogsmede?- pytam chłopaków, George patrzy na tablicę ogłoszeń.

-Jutro.

------------------------------------------------
Chyba każdy wie co się święci 😁😂😈

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro