47. Piekło

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Wieża Gryffidoru*

-No super odkryli nas! Teraz wyrzucą nas ze szkoły!- narzekała Alicja.

-Nikt cię do tego nie namawiał. Dobrze wiedziałaś, jak to się może skończyć- powiedziałam.

Pojawił się Harry, który został zabrany przez Umbridge bo gabinetu Dumbledora.

-I jak?- zapytał George.

-Mam dobrą i złą wiadomość. Od której zacząć?

-O tej dobrej- powiedziała Ginny.

-No więc... nikogo z nas nie wyrzucą.

-Naprawdę?!- ucieszyła się Alicja- Kamień z serca, już myślałam...

-A ta zła wiadomość?- przerwałam jej.

-Zła wiadomość jest taka, że...- Harry wziął głęboki oddech- Dumbledore uciekł...

-Co?- zdziwili się wszyscy.

-Powiedział, że to był jego pomysł i Knot chciał zesłać go do Azkabanu, więc uciekł. Można powiedzieć, że nie dał się złapać.

-Czemu wziął całą winę na siebie?- zapytał George.

-Na pergaminie pisało Gwardia Dumbledore'a, a nie Gwardia Pottera na tej podstawie chcieli go zabrać. W ten sposób chciał nas wszystkich ochronić.

-To co teraz?- zapytał Neville.

-Zobaczymy jutro- powiedział i poszedł do dormitorium.

***
-NIIIEEEEEE...!- darłam się na cały głos, stojąc przed tablicą ogłoszeń.

-Co znowu?- odezwał się Fred siedzący z Georgem przy kominku. Zerwałam pergamin i podałam mu ją.

-Czytaj.

Fred zaczął czytać.

-NA POLECENIE-
-MINISTERSTWA MAGII-

Dolores Jane Umbridge (Wielki Inkwizytor) zastąpiła Albusa Dumbledore'a na stanowisku Dyrektora Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.

Powyższe zarządzenie wydano Na podstawie Dekretu Edukacyjnego Numer Dwadzieścia Osiem.
Podpisano: Korneliusz Oswald Knot- Minister Magii.

George wziął od brata pergamin i ze złością podarł go na małe kawałki i wrzucił do ognia.

-Chciała rządzić całą szkołą, a teraz jest dyrektorem. Wspaniale, prawda?- chodziłam po pokoju cała zdenerwowana.

-Alex, on wróci- zapewniał mnie George.

-Skąd ta pewność?

-Nie zdołali się go pozbyć wtedy gdy było zamieszanie z Komnatą Tajemnic, to i teraz im się to nie uda.

W pewnym momencie pojawił się prawie bezgłowy Nick.

-Witajcie gryfoni!

-Część Nick- powiedziałam smutno.

-A co to za ponure miny?

-Umbridge jest dyrektorem.

-No tak, to bardzo źle dla szkoły, ale mam coś co może wam poprawić humor.

Popatrzyliśmy na niego z zaciekawieniem.

-Wczoraj w nocy Umbridge próbowała wrócić do jego gabinetu , jak już przeszukali cały zamek oraz okolicę. I gargulec jej nie wpuścił. Gabinet dyrektora zamknął się przed nią na cztery spusty.

Faktycznie humor mi się poprawił.

-Założę się, że dostała lekkiego napadu furii- powiedział drwiąco Fred.

-Pewnie od dawna marzyła zasiąść w jego gabinecie- rzekł George.

-Za nim pójdę- odezwał się ponownie Nick- uważajcie na członków Brygady Inkwizycyjnej. Mają przywilej odejmowania punktów wszystkim uczniom.

-Będziemy pamiętać, dzięki Nick- i duch Gryffindoru zniknął. Spojrzałam na zegarek- zaraz zacznie się lekcja zaklęć.

-My nie idziemy- powiedział Fred.

-Jak to?

-Musimy coś załatwić. Przyjdzie my na następną lekcję.

-Jak chcecie- wzięłam torbę i wyszłam.

***
Jak bliźniacy powiedzieli, przyszli na następną lekcję. Po skończonych zajęciach poszliśmy do Wielkiej Sali na obiad. Przed wejściem zatrzymali mnie i powiedzieli, że nasza nowa pani dyrektor zasługuje na małe piekło. Nie zdradzają co mieli na myśli, kazali mi iść do Wielkiej Sali, by inni nie myśleli, że mam coś z tym wspólnego.

Jak powiedzieli tak zrobiłam. Usiadłam obok Ginny, która również wiedziała, że bliźniacy coś kombinują. Razem czekałyśmy na przebieg wydarzeń. Zaczęliśmy gadać, a tu nagle... ŁUUUP!

Podłoga zadygotała. Wszyscy zaczęli wychodzić z sali. Od razu zobaczyliśmy co się dzieje. Bliźniacy odpalił wielką skrzynię zaczarowanych fajerwerków. Po korytarzach śmigały smoki z zielono-złotych iskier, które ziały ogniem. W około było słuchać donośne huku i trzaski. Wielkie, jaskraworóżowe ogniste koła szybowały groźnie jak eskorta latających spodków. Wulkany tryskały iskrami, wypisując w powietrzu nieprzyzwoite słowa. Wszędzie eksplodowały petardy i wszystkie te cuda coraz bardziej nabierały mocy.

Wzrokiem odnalazłam bliźniaków i niezauważalnie pobiegłam w ich stronę. Ukryłam się za rzeźbą, przy której stali.

-George miał rację jesteś piromanem, Fred- powiedziałam, a oni odskoczyli.

-Przestraszyłaś nas!- powiedział George.

-Ale musisz przyznać- rzekł Fred- Robi wrażenie.

-Nie zaprzeczę- i razem z nimi podziwiałam ich dzieło.

Przez całe popołudnie Umbridge biegała po różnych salach lekcyjnych, by posprzątać bałagan. Bo jak upierali się nauczyciele, ona zrobi to najlepiej.

Wieczorem Fred i George byli bohaterami. Wszyscy im gratulowali tak świetnego widowiska.

-Mieliście rację- powiedziałam.

-Na temat?- zapytał George.

-Że tego roku w Hogwarcie nigdy nie zapomnę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro