51. Oni żyją

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Minął prawie rok odkąd znowu zamieszkałam z Norze. Przez ten czas moje życie zwolniło. Już nie muszę wcześnie wstawać, by przypadkiem nie spóźnić się na lekcję eliksyrów. Już nie muszę się martwić o to, czy jakiś nauczyciel (Snape) odejmie mi punkty.

Pomagałam pani Weasley w obowiązkach domowych. Zajmuję się Filipem, który jest na czwartym roku w Hogwarcie. Gdy czegoś potrzebuje to staram mi się pomóc. Gdy nie mam co robić odwiedzam bliźniaków w ich sklepie. Czasami prześladuje tam całymi dniami i pomagam im w prowadzeniu sklepu. Nie mogę uwierzyć, że prawie każdego dnia mają tylu klijentow.

Do Nory często przychodzi Lupin, z którym można było pogadać.

-Witaj, Alex!- powitał mnie, gdy pewnego dnia pojawił się w progu drzwi.

-Witaj, Remusie- powitałam go po imieniu, gdyż poprosił mnie, bym tak się do niego zwracała- Czego się napijesz?- zapytałam kierując się do kuchni.

-Herbatę.

Po chwili na małym stoliczku w salonie pojawiły się dwie filiżanki gorącej herbaty.

-Co cię tu sprowadza?

-Bo ty i Molly siedzicie tu same. Wszyscy są albo w pracy lub w szkole. A tak w ogóle gdzie jest Molly?- zapytał rozglądając się po pomieszczeniu.

-Jest na zakupach. Sama tu siedzę.

-Rozumiem- przez chwilę panowała cisza- Słyszałem, że rok temu Harry uczył was zaklęcia Expecto Patronum.

-Tak, to prawda.

-Wiesz kto nauczył Harry'ego tego zaklęcia?

-Nieee...

-Ja.

-Naprawdę!?

-Mhm. Jaki kształt przyjmuje twój patronus?- zainteresował się.

-Wilk- na to słowo Remus zrobił wielkie oczy.

-Mogłabyś... no wiesz.

Przez chwilę nie wiedziałam o co mu chodzi, ale szybko ogarnęłam, że prosi mnie o czyczarowanie patronusa. Wyjęłam różdżkę i mruknęłam: Expecto Patronum. I z różdżki pojawił się niebiesko-srebny wilk.

-Zastanawia mnie czemu wilk- oboje patrzyliśmy się na zwierzę- bo Syriusz umiał zamienić się w psa, a ty jeteś wilkołakiem. To nie ma nic wspólnego, co nie?

-Oczywiście, że nie. Jednak twój patronus nie jest przypadkowy. Twój ojciec miał takiego samego patronusa.

Czasami mi się wydaje, że wszyscy wiedzą o moich rodzicach więcej, niż ja.

-Wiesz- ciągnął dalej- dla mnie Susan i Brus nigdy nie umarli. Jak rozmawiam z tobą, to czasami mam wrzenie, że rozmawiam z Susan, a jak rozmawiałem z Filipem, to nie chcący nazwałem go Brus. Oni żyją, w waszy sercach. Ich cechy wyglądu i charakteru zostały w 100% przekazame tobie i Filipowi. Ty wyglądem przypominasz mamę, ale charakter masz po tacie. Natomiast Filip jest podobny do ojca, ale ma świetną pamięć po matce. Zastanawiam się, czemu nie jest w Ravenclaw?

-Tiara chciała go tam przydzielić, ale Filip chciał być w Gryffidorze, bo ja tam byłam. W moim przypadku tiara zastanawiała się nad trzema domami Gryffindor, Ravenclaw lub Slytherin, ale ostatecznie zdecydowała, że dom lwa będzie idealny i nie myliła się.

Pogadaliśmy przez chwilę i Remus  musiał wracać. Gdy Molly wróciła z zakupów, zaczęliśmy przygotowywać posiłek. Kiedy był prawie gotowy, wrócił pan Weasley i bliźniacy i razem zasiedliśmy do stołu.

Gdy zbierałam brudne naczynia usłyszałam dzwonek do drzwi.

-Alex, ktoś do ciebie- usłyszałam głos Freda.

Odstawiłam naczynia do zlewu i podeszłam do drzwi.

-Cześć, Alex!- przywitał mnie z uśmiechem Martin.- Masz ochotę na spacer?

-Tak, tylko...

-Idź kochana, ja pozmywam naczynia- usłyszałam panią Weasley.

-Dziękuję- wzięłam czarną bluzę i wyszłam- Gdzie idziemy?- zapytałam.

-Zobaczysz- posłał mi chytry uśmieszek, który zawsze mnie onieśmielał.

Szliśmy za rękę.

Zapadł zmrok.

-Trochę tu strasznie- szepnełam, patrząc na ciemne kształty drzew.

-Nie bój się, ze mną nic cisię nie stanie- mówił nadal pewny siebie.

Weszliśmy na dość wysokie wzniesienie. Był tam rozłożony duży, bawełniany koc. Położyliśmy się na min i patrzyliśmy w niebo, które było pełne gwiazd. Pokazałam Martinowi różne konstelacje, a on słuchał w milczeniu.

-Alex- odezwał się w końcu- ja widzę tylko jakieś kropki- zaśmiał się.

Westchnęłam i leżeliśmy dalej w ciszy. Było przyjemnie. Patrzyliśmy w niebo, zobaczyliśmy spadającą gwiazdę.

-Pomyslałaś życzenie?- zapytał.

-Tak, a ty?

-Nom- przewróciła się na brzuch, a brodę położyłam na jego klatce piersiowej.

-Powiesz?

-W tedy się nie spełni.

-No dobra- zrobiłam smutną minę.

Znowu leżeliśmy w ciszy.

-Wiesz, że zbliża się wojna- powiedziałam nie odrywając wzroku od gwiazd.

-Wiem...

-A na wojnie giną ludzie. Voldemort, będzie próbował zabić wszystkich, na których mi zależy.

-Mnie napewno nie stracisz- pocałował mnie w czubek głowy- a kiedy wszystko się skończy, a napewno tak się stanie, zamieszkamy w jakimś domu, blisko bliźniaków. Co Ty na to?

-Świetny pomysł- złączyłam nasze usta w pocałunku.

*2 tygodnie później*

Poczas śniadania.

Przez okno wleciała sowa z Hogwartu, z listem przyczepionym do nóżki. Pan Weasley wziął list do ręki.

-To od Dumbledore'a zadresowany do ciebie, Alex.

-To pewnie coś ważnego, idź przeczytaj i wracaj- rzekła Molly.

Pobiegłam do pokoju i pospiesznie otworzyłam list.

Droga Alex, proszę przybądź jutro do Hogwartu po zachodzie słońca. Ja i Harry mamy sprawę do załatwienia.

Albus Dumbledore

PS. Użyj proszaka Fiuu, tak będzie najszybciej.

____________________________________

Uwaga! Uwaga!
Mam do was proźbę. Chciałabym, żebyście napisali w komentarzu waszą ulubioną postać w tym ff.
Możecie wymienić kilka postaci z całej serii Harry'ego Pottera lub postacie wymyślone przeze mnie.(np Alex, Filip, itp)
Albo.
Wymienić postacie, których nie lubicie.
Z góry dziękuję☺😊😆

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro