Prolog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

****

To dzisiaj był ostatni mecz Realu Madryt w Primera Division. Dla wielu było zaskoczeniem, że Los Blancos mieli zmierzyć się z Athletic Bilbao, a nie FC Barceloną. Jednak oni mieli zmierzyć się z Celta Vigo.

Wśród kibiców Madrytczyków znajdowała się dwunastoletnia Catalina Casillas. Była to młodsza siostra Ikera Casillasa,który był bramkarzem Realu Madryt. Właśnie w tej chwili poniosła się niesamowita  wrzawa. Dokładnie w sześćdziesiątej drugiej minucie czarnoskóry Brazylijczyk, Ronaldo oddał strzał z prawej nogi przy asyście Zinedine Zidana. Radość kibiców była niesamowita.

Stałam obok mojego brata, Unaia. Który z radości aż wstał z miejsca i nie wiele brakowało żeby zaczął skakać. Razem z nami był tata który obserwował kolejną obronioną bramkę swojego syna.

Niestety już nie udało się strzelić kolejnej bramki. Jednak przewaga nad rywalem była dość mocna przez co nie było szansy abyśmy przegrali. Czas powoli się kończył a chłopaki nie pozwalali przeciwnej drużynie wykonać udanej akcji. Gdy skończyła się gra w doliczonym czasie, sędzia odgwizdał koniec meczu. Dzięki tym trzem bramkom Real zapewnił sobie pozycje lidera. Dwie bramki strzelił Ronaldo i jedną Roberto Carlos. Dzięki obu Brazylijczykom wygraliśmy mecz.

Po zakończonym meczu podbiegłam do barierek gdzie niedaleko stał mój brat rozmawiając z kolegami z drużyny i trenerem. Złapawszy moje spojrzenie powiedział coś do nich szybko, niestety z ruchu warg nic nie rozumiałam i podbiegł do mnie.

- I jak mała? - poczochrał mi włosy - Podobał Ci się mecz?

- Bardzo - wręcz zapiszczałam, praktycznie rzuciłam się na niego nie przejmując się, że jest cały spocony - Dziękuję, że mogłam przyjść.

- Jeszcze jedną mamy dla Ciebie niespodziankę - powiedział biorąc mnie w ramiona, przełożył mnie przez barierki i zaczęliśmy iść do drużyny.

- Wszystkiego najlepszego Catalina - zawołał Raul - Chodźmy do szatni bo czeka tam na Ciebie niespodzianka.

- Ale żeby było ciekawe - zaczął mówić Zinedine - Zawiążemy Ci oczy.

Piłkarz francuski zasłonił mi oczy szalikiem w barwach klubu, nawet nie czekając aż powiem słowo. Po chwili moje spojrzenie napotkało ciemność. Poczułam jak ktoś mnie złapał za obie dłonie i zaczął mnie prowadzić. Po jakimś usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi które po chwili się zatrzasnęły z hukiem. Podskoczyłam lekko ze strachu wywołując lekki śmiech. Szalik po chwili opadł z moich oczu ukazując całą drużynę Realu w szatni. Przedemną stał duży tort z obrazkiem koszulki. Na środku był duży numer dwadzieścia sześć a na samej górze moje nazwisko. W ciasto było wbite dokładnie dwanaście świeczek.

- Od dzisiaj ten numer jest zarezerwowany tylko i wyłącznie dla Ciebie - powiedział trener - Zanim zdmuchniesz świeczki musisz pomyśleć życzenie.

Iker zapalił świeczki na torcie i podprowadził mnie bliżej swoich kolegów. Myślałam co mogłabym sobie życzyć. W końcu wymyśliłam czego sobie życzę.

Chciałabym znaleźć prawdziwych przyjaciół.

Odkąd mój brat stał się sławny w całej Hiszpanii, nikt już ze mną normalnie nie rozmawiał. Każdy patrzył na mnie przez pryzmat mojego nazwiska. Mimo, że chodziłam do prywatnej szkoły nic się nie zmieniło. Cała moja klasa chciała się ze mną kolegować tylko dlatego, że mam sławne nazwisko. Nikt nie patrzył na to jaką osoba jestem, jaki mam charakter. Dla nich liczyły się tylko pozory. I dlatego czułam się taka samotną w szkole.

Miałam nadzieję, że moje życzenie się spełni.

Zanim zdmuchnęłam wszystkie świeczki usłyszałam głośne ale niezbyt udane sto lat w wykonaniu całej chmary mężczyzn. Gdy wszystkie świeczki zgasły w moja stronę posypały się życzenia.

- A teraz niespodzianka dla Ciebie - powiedział Ronaldo - Mamy nadzieję, że Ci się spodoba.

Trener klubu podał mi duży i prostokątny pakunek owinięty w kolorowy papier. Widząc ich ponaglające spojrzenia rozerwałam papier i zobaczyłam koszulkę która była zamknięta w dużej szklanej ramce. Dla kogoś postronnego ten prezent mógłby okazać się zwykły. Ale to właśnie była ta koszulka z jej liczbą i nazwiskiem. A najlepsze było to, że każdy piłkarz podpisał mi się na niej. Dzięki temu prezentowi na mojrj twarzy od razu wykwitł szczery, szeroki uśmiech.

- A to jest druga część prezentu - odezwał się Raul podając mi torbę z tajemniczym podarunkiem - Będziesz miała nareszcie odpowiedni ubiór na nasze mecze, młoda.

Z dziecięcą ciekawością zajrzałam do środka. Ujrzałam tam koszulkę, szalik i czapkę. I na tym wszystkim był symbol klubu. Od razu założyłam czapkę na swoje rozpuszczone włosy.

- Dziękuję wam chłopaki, to jest najlepszy prezent jaki mogłam dostać - zawołałam z euforią, podchodziłam do każdego z nich całując ich w policzek i przytulając mocno - Lepszego prezentu nie mogłam dostać.

Ten dzień na pewno zapamiętam na długo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro