~3~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mam nadzieję, że rozczytacie. 

Nie umiem zbytnio rysować :')

 - - -

Zapukałam do drzwi mojej "ukochanej" cioci.

Austria otworzyła drzwi i ze zaskoczeniem w oczach zapytała mnie:

-Coś się stało?

Ja westchnęłam i rzekłam:

-Rodzice zaginęli. Być może porwanie

***

Poszliśmy na policję.

Powiedzieli, że Austria, gdyż jest najbliższą i dostępną rodziną ma mną się zajmować.

Nie lubiłam cioci. Zawsze była taka... Taka za optymistyczna i lekko dziwna. Według mojego zdania.

Na całe szczęście to kobieta do mnie wyprowadzi, a nie ja do niej.

Jak usłyszałam, że ona zatrudniła prywatnego detektywa, to ręce mi opadły.

Przecież wszyscy wiemy, kto porwał moich rodziców.

Ta gówniana mafia.

Wiedziałam, że Polska kiedyś miał u nich dług.

O mafii strasznie mało wiemy.

Chodzą plotki, że gangiem zażąda rodzina Rosji, czyli ojca Amerusa.

Ale mi wierzyć nie chce, że ta pijana jak świnia co chwile rodzina rządzi taką dużą niebezpieczną grupą ludzi...

***

Poszłam do szkoły z skrzywioną miną.

Weszłam do sali, nauczycielki wciąż nie było.

W sumie prawie nikogo nie było.

Tylko Amerus i jego przyjaciel Vietchin. A może Chinviet?...

Nie zwrócili na mnie uwagi. To w sumie rzadko się zdarza.

Szybko i cicho usiadłam przy ławce.

Dopiero wtedy zauważyłam, że coś jest nie tak z Amerusem.

-Nie powinnieś pójść do pielęgniarki?

Debil wzruszył ramionami na pytanie swojego przyjaciela.

Zobaczyłam śliniaka na jego oku. Ktoś go uderzył?

-Co się stało znowu?

Wysondowałam z nutką niechęci.

Nie chciało mi z kimś rozmawiać. Zwłaszcza z idiotą.

Amerus zerknął mnie ze szokiem. 

-Nie zauważyliśmy ciebie

-To nie była odpowiedź na moje pytanie

Syknęłam.

Od kiedy niby o niego się lekko boję?

Vietchin czy tam Chinviet odparł:

-To nie twoja sprawa Pola

Wstałam i przybliżyłam się do nich.

Spojrzałam na Amerusa i powiedziałam z zimnością:

-Jak nie powiesz co lub kto ci zrobił, to Ci nieźle dowalę

-POLA

Wrzasnął na mnie bliźniak.

Nie zwróciłam na niego uwagi.

Chłopak zadrgał. I stętknął:

-Br-rat

Podniosłam brew.

-Że co kurwa. To ty masz brata?

-Tak. Ma na imię Rusame

-Twoi rodzice chyba brak kreatywności mają...

Stwierdziłam.

Prędko przyciągnęłam do siebie plecak. Wszystko co miałam w środku wysypałam.

Na boga, jednak miałam apteczkę.

-Wtf, apteczka?

Rzekł Amerykanin.

Ja tylko rzuciłam mu lekceważące spojrzenie. 

Chińczyk na całe szczęście nie przeszkadzał. Dobry chłopczyk.

Wyciągnęłam z torebki bandaż.

Owiłam go wokół uszkodzonego oka debila.

-Jak nauczyciele cię zapytają, co ci się stało, to powiedz że przewróciłeś się na schodach. Na bank uwierzą. A co z rodzicami, to sam wymyśl

Mruknęłam bez emocji.

Wróciłam jakby nic się nie stało na swoją ławkę. Drzwi się otworzyły.

Wszedł Kuba i szybko usiadł obok mnie.

-Jak tam? Idioci nie przeszkadzają? 

Ja tylko przecząco poruszyłam głową.

Amerus tylko na mnie gapił z zaciekawieniem.

W sumie nigdy mu nie pomogłam. Niech wie, że to będzie jedyny raz.

Przez to, że jeszcze nie było nauczycielki, to założyłam słuchawki.

I spuściłam moją ulubioną piosenkę.

("Nimboratus" autorka Sanah)

Witam, mam dziś gorszy dzień
Czy wszystko okej?
Czy wszystko okej?
Spoko, ale przydałby się tlen
Weź głęboki wdech
I policz do trzech
Raz
I policz do trzech
Dwa
Choć zalewa cię krew (trzy)
Policz do trzech
I?
I tak w kółko
Czy to jawa, czy to sen?
Tylko nie rób scen, tylko nie rób scen
Tak, to ja dla siebie jestem wrogiem
I cały czas siłuję się z Bogiem
Jak pociąg pędzący
I w ciebie lecący
Przepraszam, niechcący
To się nie kończy
Unikam tabu tematów
Sucharów, chłopaków
Bo dla nich mój status
To Nimbostratus
Dziękuję za kompot
Wybaczcie mi kłopot
Niezręczny monolog
Czy tu jest psycholog?
Kolejna ballada
A czy to wypada?
Już woła estrada
Ta maskarada
Być sterem, okrętem
Żeglarzem, malarzem
To dla mnie świat marzeń
A czasem cicha woda brzegi rwie
Okrętem
Żeglarzem, malarzem
To dla mnie świat marzeń
A czasem cicha woda brzegi rwie
Smutna znów podnoszę brew
Czy wszystko okej?
Czy wszystko okej?
Moje miejsce w świecie zer
Weź głęboki wdech
I policz do trzech
Raz
I policz do trzech
Dwa
Choć zalewa cię krew
Trzy
Policz do trzech
I?
I tak w kółko


W tym momencie przerwałam piosenkę.

Indonezja i inni uczniowie już byli.

Zdjęłam słuchawki i zaczęliśmy lekcję.

***

Gdy zamknęły za mną główne drzwi budy, usłyszałam, jakby ktoś za mną szybko biegał.

No i miałam rację.

-PPOOLLAAA!!! ZACZEKAJ DO CHOLERY. *dźwięk wywalania przez mały kamyczek* NO KUŹWA!!! DLACZEGO JAAAAAA!!!

Obróciłam się i wetchnęłam z lekkim uśmiechem. 

-Kuba, serio

Kubańczyk leżał na przejściu. I jęknął:

-Pomożesz mi wstanąć? Przecież wiesz, że mam problemy z kolanem?

Pomogłam mu i syknęłam:

-Co chcesz znowu? Moja pieprzona ciocia na mnie czeka

Kuba tylko coś mruknął pod nosem.

Stwierdziliśmy, że lepiej aby go odprowadziła, a nie on mnie. Austria by mnie przepytywała, gdyby za oknem zauważyła jakiegoś nieznanego mu chłopca.

Chodziliśmy w grobowej ciszy.

Kubańczyk od dzieciństwa był moim najlepszym i także jedynym przyjacielem.

Choć miedzy nami była duża różnica wieku.

Choć on był krajem.

Choć ja lubiłam wsłuchiwać w słowa. A on w tekst.

Od tego są przyjaciele. Aby pokazać, że nawet przeciwieństwa mogą się pomagać i przyjaźnić.

Łezka aż mi zakręciła, jak to piszę.

Szkoda, że nie był lojalnym przyjacielem...

Nagle byliśmy przed jego domem.

-To pa!

Wykrzyknęłam do niego. On z uśmiechem pomachał mi rękę.

Spokojnym chodem zaczęłam wracać w kierunku.

Włożyłam na swoje uszy słuchawki.


I wpuściłam muzykę.






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro