~4~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Oczywiście ktoś musiał popsuć mi przyjemne słuchanie muzyki.

Poczułam że ktoś chwycił mnie za ramię.

Na nieznajomego spojrzałam z morderczym wzrokiem.

-Wybacz, że ci przeszkadzam, ale chciałem podziękować za pomoc mojego przyjaciela...

Cicho powiedział Vietchin. Albo Chinviet.

Ja tylko mruknęłam pod nosem "dziękuję" i szybko podeszłam do mojego domu.

Austria przywitała mnie z uśmiechem. 

***

Kolejnego dnia nie było Amerusa ani bliźniaków.

To bardzo dobra wiadomość dla całej klasy. 

Miała dosyć, że ta grupka zawsze coś zrobiła.

Ale mnie jedno nurtowało. Dlaczego ICH nie było?

Miejmy nadzieję, że nic się nie stało Amerusowi.

Usiadłam jak zawsze przy ławce wraz Kubą.

Po kilku sekundach przyszła Indonezja. I oznajmiła:

-Dziś będzie specjalna lekcja! Niech każdy coś powie o siebie i o swoich kolegach i koleżanek ze swojej klasy!

Choć ta kobieta uczyła nas kilka dobrych dni, udało się jej zarumienić Snap'a (przezwisko nauczyciela z chemii, Malezji), i właśnie sobie przypomniała, że w ogóle nie zna naszych imion.

Niestety ta baba na mnie spojrzała i rzekła:

-Niech ty zacznij

Westchnęłam.

-Mam na imię Pola. Moim najlepszym przyjacielem jest Kuba

-A twoi rodzice?

-Mam dwóch ojców, Polska i Niemcy

Kobieta niemal niewidocznie skrzywiła się.

Chyba nie lubiła osoby LGBT...

Po mnie była kolei na cichego dzieciaka.

-Mam na imię Estfin *przerwa* Jeżeli nie licząc mojej młodszej siostry, to nie mam przyjaciół.

Mam ojca Finlandia i matkę Estonię...

Nagle drzwi otworzyły się z hukiem.

Wszedł spóźniony Amerus. Kiedy zobaczył wychowawczynię, powiedział bez emocji:

-Przepraszam za spóźnienie. Bliźniacy zachorowali

Usiadł bez słowa na swoją pustą ławkę.

Coś się stało na pewno. Indonezja to lekceważyła (i także założoną opaskę na oko) i kazała mu o sobie coś opowiedzieć.

-Jestem Amerus, mam brata Rusame, który jest od de mnie starszy o dwa lata. Moimi przyjaciółmi są Vietchin i Chinviet

I to było wszystko. Dziwne, on normalnie sobie gadał jakieś pół godzin, a nawet więcej.

***

Po lekcjach od razu do niego podeszłam.

-Co się znowu stało do cholery

Odparłam.

Jego pusty wzrok mnie przeraził.

-Om... Nie powiesz to nikomu co nie? No cóż, gdy miałem wyjść do szkoły, mój ojciec USA w końcu stwierdził sobie, że mam jakąś tam opaskę. Był tam też mój starszy brat, więc skłamałem że z kimś się pobiłem. Wybuchła awantura

Zacisnęłam pięści.

Ale przynajmniej będę miała coś do roboty.

***

Dobiegała trzecia w nocy, a nie znajdowałam się w domu. Poinformowałam Austrię, że będę na noc u jednej koleżanki. Ale to było kłamstwo.

Byłam właśnie przez domem Amerusa. Nagle zauważyłam, że ktoś idzie do tego domu zachwianym chodem.

Uśmiechnęłam się szyderczo, gdy zauważyłam jego twarz

Flaga posiadała trzynaście czerwonych pasek na białym tle. U rogu było widać pięćdziesiąt gwiazdek w kolorach czerwonym, niebieskim i białym.

To na sto procent Rusame.

Przykryłam swoje lico czarną kominiarką.

Szybkim krokiem przybliżyłam się do niego. Rzutem wziętym z karate (dziękuję bardzo za nauczonej tej bardzo przydatnej rzeczy, Polen) powaliłam go na ziemię. 

Przycisnęłam jego głowę podłoża i syknęłam do jego ucha:

-Jak jeszcze raz uderzysz swojego młodszego brata, to ci nieźle dowalę

Rusame zadrgał. Bał się odezwać.

Żeby na pewno nie skrzywdził Amerusa, to wzięłam pistolet. 

Wstrzeliłam go w ramię i jak poparzona uciekłam, nie patrząc za siebie.

Usłyszałam jakieś krzyki. Szkoda że pistolet był taki głośny... 

Trzeba było teraz gdzieś zanocować.

Ale zanim się zastanowiłam, poczułam że ktoś mi przykrywa buzią chustą.

Zemdlałam po kilku sekundach. 

No kurwa mać, dlaczego ja?

***

Obudziłam się zawiązana do krzesła. Przed ze mną był jakiś nieznajomy koleś. Nie widziałam jego twarzy, więc nie wiedziałam czy to człowiek czy może to kraj.

-O, obudziłaś się...

Ja tylko na niego popatrzyłam. Czułam, że wciąż miałam na sobie tą kominiarkę.

-Wiem że jesteś zdziwiona, że moi ludzie nie tykali twojej... maski? 

Westchnęłam.

-Co znowu ktoś chce od de mnie?

-Chciałbym, abyś przystąpiła do mafii. Za to dostaniesz swoich rodziców - Wstrzymałam oddech - I sowicie nagrodzenia

-Niech będzie

Rzekłam bez wahania.

-Wow. Muszę przyznać, że jesteś najszybszą osobą którą porwaliśmy, aby wstąpiła do mafii...

Zaśmiałam się. Ale to był zły śmiech. Odpowiedziałam zaskoczonemu nieznajomemu.

-Od dzieciństwa lubiłam straszyć. Chciałabym kiedyś kogoś zabić

Teraz wiedziałam że to na 99 procent mężczyzna. Przybliżył się do mnie. Był wieżowcem.

Szanowałam, że ma jakieś dwa metry? Mniej więcej.

Chwycił mój podróbek i odrzekł:

-No to do usłyszenia. Będziesz czasami dostawać misję. Z swoim kolegą będziesz przynajmniej

-Kolegą?

-Przecież dla niego zastrzeliłaś jego brata, co nie?...

I dał mi strzykawkę. 

Usypiającą.

- - -

Czy tylko mi się wydaje, że za szybka akcja jest?







Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro