Rozdział 8. Czarnowidzenie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Michalina obudziła się późno. A przynajmniej później niż Avinashi, ponieważ materac, na którym poszła spać siostra Madana był już pusty.

Ziewnęła i spojrzała na zegarek. Siódma dwadzieścia. Była więc nadzieja, że państwo Piętak i Young już wrócili. Albo będą tu niedługo. Miała nadzieję, że przyniosą jakieś dobre wieści.

Postanowiła zejść na dół i sprawdzić, czy śniadanie poprawi jej humor. Trochę w to wątpiła. Gdzieś na parterze czaiła się pewnie Avinashi, która ją irytowała. Poza tym wiadomości, które ze sobą przyniosła sprawiły, że teraz nawet Madan, który do tej pory podtrzymywał wszystkich na duchu, miał poważne zmartwienie,

Gdy weszła do kuchni, okazało się, że siedzą tam Duck i jego siostrzyczka. Sun zaabsorbowana kolorowaniem, kompletnie ignorowała leżące przed nią płatki i banana. Avinashi na szczęście nigdzie nie było widać.

- Wyspałaś się?

- A jak myślisz? – mruknęła podchodząc do szafki.

W kryjówce znajdowały się głównie produkty o długim terminie przydatności i jedzenie, które Madan kupił podczas swojej wyprawy do miasteczka.

- Myślałem o tej Avinashi.

- No i co sobie o niej myślisz? – zapytała, biorąc z pudełka garść płatków i wkładając je sobie do ust

- Nie powinnaś się do niej zrażać. Każdy zdenerwował by się po tym, jak na powitanie uderzono go patelnią. Może postąpiliśmy trochę zbyt pochopnie...

- To był twój pomysł. Ale przecież wszystko dobrze się skończyło.

-Myślisz, że nic się jej nie stało? Może dostała jakiegoś urazu...

Michalina przyjrzała się przyjacielowi. Wydawał się być naprawdę zaniepokojony. Westchnęła. To ona zawsze była tą twardą, a on tym wrażliwym. W czasie różnych wypraw i przygód zawsze musiała niańczyć jego i Klarę... Poczuła bolesne ukłucie w sercu. Jak to możliwe, że ją straciła? Wzięła głęboki oddech. Duck potrzebował jej teraz. Nie mogła mu pomóc, sama pogrążając się w rozpaczy.

- Nic jej nie będzie. A jeśli nawet coś jej się stało, to przecież mamy leki, eliksiry... Sam wiesz, że w Przymatni można wyleczyć prawie wszystko.

- Ale nie jesteśmy w Przymatni.

Do kuchni weszło rodzeństwo Illitoro.

- O, widzę że jecie śniadanie – powiedziała Avinashi i popatrzyła na wpół opróżnioną miskę Ducka i Michalinę, która wkładała sobie do buzi kolejną garść płatków – Albo jakąś jego formę. Co jeszcze można zjeść? Podejrzewam, że nie mam co liczyć na goleniro.

Michalina przełknęła i wskazała na szafkę, przy której stała. Nie miała najmniejszego pojęcia czym jest goleniro, ale podejrzewała, że to jakaś niedorzecznie skomplikowana i droga potrawa.

- Weź coś sobie. Mamy orzeszki, krakersy, jabłka i płatki – powiedziała, obserwując Avinashi spod zmrużonych powiek.

Dziewczyna była rok młodsza od swego brata, co oznaczało, że są rówieśniczkami. Przewyższała Michalinę o głowę, a jej włosy zapleciono w misterny warkocz. Jednak mimo delikatnej, i wymuskanej urody, wyglądała na silną i wysportowaną. Spod ubrań widać było fragmenty pokrywających jej skórę diro tynra.

Madan patrzył na siostrę z sympatią. Może Duck miał rację? Może rzeczywiście, trzeba było dać Avinashi drugą szansę?

- Chyba podziękuję – mruknęła Avinashi – Właściwie to nie jestem głodna.

- Siadaj, ja ci coś przygotuję – powiedział Madan.

Dziewczyna skinęła głową i opadła na krzesło.

Duck odchrząknął.

- Chciałem tylko powiedzieć, że jeszcze raz cię przepraszam. Za to, że cię uderzyłem.

Avinashi machnęła dłonią.

- Gdyby do pokonania mnie wystarczyła patelnia , już dawno by mnie tu nie było. Wszyscy mówią, że jestem jedną z najlepszych wojowniczek w mym wieku.

- Właściwie, to do pokonania cię wystarczyła patelnia – mruknęła Michalina, chyba trochę głośniej niż zamierzała.

Zapadła niezręczna cisza. Przerwał ją Duck, który spojrzał na nią trochę karcąco, a trochę z rozbawieniem i odkaszlnął.

- Właściwie, to jak nas znalazłaś? – zapytał Avinashi, ewidentnie zmieniając temat.

Dziewczyna wzruszyła ramionami.

- Normalnie – powiedziała – Udałam się do siedziby Łowców w Menhi, moim rodzinnym mieście, a oni powiedzieli mi, że Madan jest w Polsce. Skierowano mnie do Bladego Grodu. Chciałam wysłać wiadomość, ale mi to odradzono. Podobno Aqfacireron Warai mają problem z bezpieczeństwem i odradzają wykonywanie poufnych miraży poza Przymatnię. A jakie miraże są tu wysyłane, oprócz tych poufnych? Czy ktoś oprócz Łowców wysyła jeszcze wiadomości do świata niemagicznych?

Miraż był formą komunikacji w Przymatni, gdzie nie było ani Internetu, ani telefonów. Ludzie nie odczuwali potrzeby przyjmowania cudów techniki, jeśli to samo mogli osiągnąć za pomocą magii. Za tworzenie miraży odpowiadali Aqfacireron Warai. Michalina nie wiedziała o nich zbyt wiele, prócz tego, czym się zajmują. I tego, że wyglądają naprawdę niepokojąco. Nigdy dotąd nie słyszała o problemach z bezpieczeństwem miraży.

- Za te problemy z bezpieczeństwem odpowiadają Czerwone Ścieżki - powiedział Madan, stawiając przed Avinashi talerz z jedzeniem –Przymatnia jest nimi przesiąknięta. Wydaje się, że różne nacje są wypełnione ich szpiegami bardziej niż inne. Aqfacireron są raczej bezpieczni, jednak podjęli znaczne środki ostrożności, szczególnie gdy przekazywane informacje mają duże znaczenie. Problem jest niewielki również u nas, Patai, ale to nie znaczy, że nie mamy się czego bać. Nie wiadomo jak sytuacja ma się w Starym Sojuszu. Na pewno jest tam wielu Czerwonych. Ale ilu dokładnie? Na jakich stanowiskach?

Michalina i Duck wymienili zaniepokojone spojrzenia. To nie brzmiało dobrze. Ich rodziny pochodziły ze Starego Sojuszu, unii Meilei i Terotai. Jeśli mieli wracać do Przymatni, to właśnie tam.

Avinashi wzięła widelczyk i odkroiła kawałek jabłka. Powoli, eleganckim ruchem włożyła go sobie do ust. Michalina spojrzała na rozbawiona. Trudno było jej wyobrazić sobie śmieszniejszy sposób na jedzenie owoców.

- Jest aż tak źle? – zapytała Avinashi – Nie ma żadnej nacji wolnej od Czerwonych Ścieżek?

- Wszędzie znaleziono ich Członków, lub wykryto wrogie działania... Oczywiście nie wiemy jak wygląda to u Pealro Elionra... Ale nawet jeśli u nich ten problem się nie pojawił, to wątpię, czy pomoże nam to w jakikolwiek sposób.

Michalina nie zdziwiłaby się, gdyby wszystkie Pealro należały do Czerwonych Ścieżek.

- Ale skoro są tacy groźni, to czemu nie zrobili niczego strasznego?

- Czekają na odpowiedni moment. Zaczynają się robić coraz agresywniejsi, ale Rada wciąż nie zgodziła się powiedzieć o nich szerszej publice... Na razie ich głównym celem jest zdobycie powierników.

Michalina wydęła wargi. Niezbyt podobało się jej bycie na celowniku.

- Jaką moc może mieć Klara?

- Cóż, ty masz moc widzenia, a Enghi strachu. Wśród Meilei mieszka chłopiec panujący nad ogniem - powiedział Madan – Czwarty znajduje się wśród Druidai, ale oni nic więcej nie chcą powiedzieć. Nawet płci, ale to już łatwo można wydedukować. Zawsze są trzy dziewczyny i trzech chłopaków. Druidai muszą ukrywać chłopca w twoim wieku.

- Czyli, wracając do mojego pytania, Klara może panować nad wodą i lodem, kontrolować zwierzęta albo leczyć dotykiem – podsumowała Michalina.

- Tak. Nie wiem jakie moce mieli powiernicy, którzy umarli przed waszymi narodzinami, to mogłoby pomóc wykluczyć jedną z tych opcji. Nie wiemy gdzie znajduje się szósty powiernik, ani kto nim jest.

- Jeśli Pealro wypiorą jej mózg, może nam to zaszkodzić – mruknął ponuro Duck.

Michalina nie zastanawiała się nad tym wcześniej. Rzeczywiście, Pealro były znane z manipulacji... Ale Klara nigdy by ich nie zdradziła! Jak Duck mógł sugerować coś takiego?!

- Na pewno się tak nie stanie – powiedział szybko Madan, widząc jej reakcję.

- Nie mówię że tego chcę. Ale boję się, że może się tak stać.

Madan spojrzał na niego krzywo.

- Niezbyt pomagasz.

Michalina machnęła ręką.

- Duck jest naszym promykiem słońca – powiedziała – To co mówi jest właściwie uspokajające. Znaczy to, że nie widzi gorszego rozwiązania od tego, które właśnie przedstawił.

- Ja tylko...

- Przedstawiasz fakty – przerwała mu Michalina – Twoje fakty nigdy nie są zbyt optymistyczne.

Duck pokręcił głową.

- Po prostu się o nią martwię

Avinashi odłożyła widelczyk na pusty talerz.

- I co teraz zrobimy?. Enghi i Klara są w rękach tych wiedźm. Wszędzie czai się wróg. Musimy coś zrobić. Pomóc.

Michalina po raz pierwszy musiała przyznać, że to co mówi Avinashi ma sens.

- Cóż – powiedział – Reszta Łowców powinna wrócić lada chwila. Popyro mówił, że będziemy musieli podjąć dziś decyzję co dalej.

Sun, wyraźnie znudzona ich rozmową pociągnęła Ducka za rękaw. Nachylił się do niej i szepnęła mu coś na ucho.

- Oczywiście że możesz Sun. Jestem pewien, że pan Aaron będzie zachwycony, jeśli pokażesz mu wszystkie swoje lalki.

Dziewczynka pisnęła radośnie i wybiegła z kuchni.

- Jaka urocza z niej dziewczynka – zachwyciła się Avinashi – Ale nie boisz się, że będzie przeszkadzać Popyro?

- Tutaj nikt nie ma za wiele do roboty.

- Jak byłam w jej wieku nie wolno mi było przeszkadzać dorosłym.

- Sun niezbyt obchodzi to, co jej wolno, a co nie.

Avinashi zaśmiała się perliście.

- To ciekawe podejście... Ale rzeczywiście, nie ma tu zbyt wiele do roboty.

- W zasadzie, to mam dla ciebie zadanie – powiedział Madan– Możesz pozmywać po sobie.

Oburzona Avinashi otworzyła usta, po czym znów je zamknęła. Była chyba zbyt zdziwiona, by wykrztusić z siebie cokolwiek.

- To tylko jeden talerzyk i widelczyk. A ja nie mogę dopuścić, by twoja długa podróż przyszła na marne. Masz swoje zadanie.

Uśmiechnął się łobuzersko. Avinashi westchnęła i podeszła do zlewu.

„Gdybym ja to powiedziała, to wydrapałaby mi oczy" pomyślała Michalina.

- Ale ja tego nie umiem.

Michalina pomyślała, że tej chwili ukazała się zaleta jedzenia prosto z pudełka – żadnych naczyń do zmywania.

Chłopak zaśmiał się i wyszedł. Avinashi westchnęła ciężko, patrząc na pozostawione po sobie naczynia.

- Jeśli chcesz, to mogę ci pomóc – zaoferował Duck.

Jak na gust Michaliny w znajomości tej dwójki obecnych było nieco zbyt dużo naczyń. Uznała, że nic tu po niej. Wyszła z kuchni i zobaczyła jak Madan wychodzi na werandę. Ruszyła jego śladem.

Chłopak siedział w jednym z foteli, patrząc na zaniedbane podwórko.

- Mogę się przysiąść? – zapytała.

Skinął głową.

- Przykro mi – powiedziała – Z powodu twojej siostry.

Zaśmiał się. Był to najsmutniejszy śmiech, jaki słyszała,.

- Chyba nie powinienem się dziwić. Tak wiele razy powiedziała Avinashi, że nie są rodziną, że nie chce znać nikogo z nas... Rodzice zawsze traktowali nas surowo... Ale sprawiedliwie. Bardzo chcieli byśmy osiągnęli sukces. Oczekiwania wobec członków Wysokich Rodów są wśród u nas, Patai niezwykle wysokie. A Enghi nie chciała żyć w ten sposób.

Michalina pomyślała, że trochę to rozumie. Nie podobała jej się etykieta, wysokie wymagania, pokrętny system wartości arystokracji... Ale wyrzec się własnej rodziny? Zdradzić swą nację? To nie było rozwiązanie.

- Mi też niezbyt mi się to podobało więc dołączyłem do Łowców. Rodzice są dumni, że moim mentorem jest sam Aaron Popyro, a ja cieszę się swobodą... Enghi była zła, że to zrobiłem.

- Dlaczego?

- W domu wszyscy są na nią źli... A jej moc to duże brzemię. Boję się, że teraz, gdy dołączyła do Pealro, będzie używać jej w zły sposób.

- To wszystko zrobiło się takie skomplikowane. Pewnie się o nią martwisz.

- I tak i nie. Boję się, że nigdy już jej nie zobaczę. Że stanie się jej jakaś krzywda. Ale martwię się też o tych, którzy staną jej na drodze.

- Och. Czyli jest... - zawahała się na moment – Umie walczyć o swoje?

Chłopak westchnął i odgarnął z twarzy niesforny kosmyk włosów.

- Od Avinashi tego nie usłyszysz. Ani od naszych rodziców, ani najmłodszego brata. Ale... Ostatnio jej zachowanie było dość niepokojące. Myślę, że to życie w pałacu jest po części odpowiedzialne. Jak już mówiłem, Enghi zdecydowanie nie lubi odgrywania określonej roli, chyba nigdy nie polubiła życia, w którym wszystko jest zaplanowane. Rekruterkom Pealro łatwo było to wykorzystać. Myślę, że coś w niej pękło i jest... Nie wiem kim. Nie wiem czy nadal jest moją młodszą siostrzyczką.

Michalina położyła mu dłoń na ramieniu. Brzmiał bardzo smutno.

- Nie mogę w to uwierzyć – powiedział – Wiedziałem, że walczę z Czerwonymi Ścieżkami. Że legenda o sześciu powiernikach okazała się prawdziwa. Ale... Moja siostra ma moc. I opuściła nas. Wyrzekła się mnie.

- Może zrozumie swój błąd i wróci.

- Wybaczyłbym jej. Ale wątpię, by wróciła. Moje siostry są bardzo dumne. I uparte.

Michalina pomyślała, że ona miałaby problem z przebaczeniem czegoś takiego.

- Wciąż ciężko mi uwierzyć, że to wszystko prawda – powiedział – Że bajka dla dzieci okazała się prawdą. Że naprawdę istnieją powiernicy.

- Cóż, ja jestem jednym z nich, a również w to nie wierzę. Czy też raczej, wierzę, ale ciągle o tym zapominam. Może dlatego, że nie udało mi się zrobić niczego niezwykłego.

- Zobaczyłaś moją siostrę, zanim do nas trafiła. Niektórzy uznali by to za niezwykłe.

- Jeszcze kilka dni temu nie widziałam niczego niezwykłego.

- Teraz widzisz cudze siostry – odpowiedział Madan.

Michalina uniosła brew.

- To najgorszy żart, jaki w życiu słyszałam – stwierdziła.

- To znak, że jeszcze krótko mnie znasz – powiedział ze śmiechem Madan.

Pokręciła głową. Potrafił poprawić jej humor nawet w tak okropnej sytuacji, tak żałosnym żartem. Cieszyła się, że go poznała, nawet jeśli okoliczności nie były zbyt dobre.

- Zastanawiałam się – powiedziała - czy nie mogłabym użyć tej umiejętności, by zobaczyć gdzie jest Heanria. Nawet Duck stwierdził, że to mogłoby się udać.

- To rzeczywiście dobry pomysł. Ale pewnie nie wiesz, jak to zrobić?

- Nie. I w tym właśnie jest problem.

Starała się przywołać obraz Klary przez cały poprzedni wieczór, ale nie wiedziała nawet od czego zacząć. Skupiała się najmocniej jak mogła na Klarze i próbowała wyobrazić sobie Heanrię. Jedynym efektem jej prób było to, że Avinashi zapytała, czy nie boli jej brzuch.

- Gdybym jej wtedy nie zobaczyła, to nie wierzyłabym, że mam jakąkolwiek moc. To bez sensu. Nie czuję, że w ogóle ją mam. Gdybym chociaż wiedziała, czemu ten jeden raz, gdy jej użyłam, mi się to udało...

- Może to dlatego, że dopiero się dowiedziałaś o tym, że masz jakąś moc? I zbliżają się twoje osiemnaste urodziny.

- Są dopiero w sierpniu.

- Ale wiesz już, że masz moc. Świadomość zawsze sprawia, że magia się ujawnia.

To było takie frustrujące, mieć jakąś magiczną moc i nie móc jej użyć. Szczególnie, że jej trafiła się najgorsza z nich wszystkich! Super wzrok i możliwość spoglądania w przyszłość i przeszłość brzmiały dobrze, dopóki nie porównało się ich z panowaniem nad ogniem, lub możliwości wywoływania strachu. No, może wolała to nieco od uzdrawiania.

Przez chwilę panowała cisza. Madan szybko zamrugał i wziął głęboki oddech. Jego strach i smutek kontrastowały z obrazem Madana, który powstał w jej głowie przez te kilka ostatnich dni. Dobrze wiedziała, że znów myśli o Enghi.

- Znajdziemy ją – powiedziała – Wróci do domu.

Pomyślała z goryczą, że gdy było jej smutno on ją pocieszył, a ona nie potrafiła się odwzajemnić..

- A co jeśli już wypiła Kolrę? – zapytał cicho.

- Może mimo tego wróci do domu? Poza tym, ma szesnaście lat. A Kolrę piją zwykle osiemnastolatki.

Michalinie z jednej strony trudno było uwierzyć w to co mówiła. Ludzie zwykle ni chcieli widywać się z Pealro. Ona sama również nie miała na to ochoty. Ale coś mówiło jej, że Madan jest inny.

- A twoja siostra? – zapytał Madan, jego głos już nie drżał.

- Klara jest zupełnie inna. Zawsze ma wszystko zaplanowane i poukładane, do takiego stopnia, że to aż śmieszne.

- Myślisz, że uda im się ją...

- Zrekrutować? –Myślę ze nie. Klara nie jest odważna, ale nie jest na tyle głupia, by uwierzyć w ich kłamstwa.

Przez głowę przemknęła jej myśl, że może nie będzie musiała nic uwierzyć. Klara nie była mistrzem odmawiania, Mistletoe mogłaby po prostu ładnie poprosić o dołączenie do ich szeregów, a ona nie umiałaby powiedzieć nie.

Potrząsnęła głową. To było głupie. Klara wydawała się strachliwa i nieporadna, ale... Umiała o siebie zadbać. Gdy nabroiły coś obie, bardzo często umiała wywinąć się od kary, gdy Michalinie się obrywało. Ale czy to wystarczyło, by ją ocalić?

Westchnęła. Czarne myśli Ducka widocznie zawładnęły i nią. Musiała zacząć myśleć o czymś innym.

Spojrzała na Madana. Jego tatuaże rzeczywiście jakby migotały lub falowały, gdy spojrzało się na nie kątem oka.

- Co się dzieje z diro tynra po zmianie nacji? – zapytała.

- Znikają. One są żywe. Nie będą chciały zostać na kimś, kto nie jest Patai. Poza tym Enghi nie miała jeszcze diro tynra, nie zgodziła się na nie.

- Twoje tatuaże myślą? – zapytała unosząc brwi.

- Tak i nie. To nie jest świadomość taka jak ludzka. Ale... Na swój sposób odbierają rzeczywistość. Rozumiesz?

Michalina nie rozumiała. Wiedziała o co mu chodzi, ale nie potrafiła wyobrazić sobie postrzegania rzeczywistości bez myślenia, wspomnień lub uczuć. Pomyślała, że może egzystencję diro tynra można porównać do słonecznika, który reaguje na otoczenie, obracając się w stronę słońca. Powiedziała to Madanowi.

- Cóż – powiedział powoli – W pewnym sensie można tak powiedzieć. Ale...

- Wytatuowano ci je, gdy miałeś szesnaście lat? – zapytała, nie dając mu skończyć.

- Tak. Trzy lata temu.

- Bolało bardziej, niż zwykły tatuaż?

- Nie wiem. Nie mam zwykłych tatuaży, więc niestety nie mogę tego porównać.

- W sumie to trochę dziwne, że rodzice chcą, byście się wytatuowali w wieku szesnastu lat. Wiem, że to coś zupełnie innego, ale... Nie jestem w stanie tego sobie wyobrazić.

Madan zaśmiał się.

- Ja uważam to za raczej normalne. Nie wyobrażam sobie za to dorastać z dostępem do internetu.

- Gdy byłam mała, chciałam mieć tatuaż, ale moja mama się nie zgodziła – powiedziała i uśmiechnęła się na samo wspomnienie tej sytuacji - Byłam w trzeciej klasie podstawówki.

- To rzeczywiście trochę wcześnie – przyznał – A co chciałaś sobie wytatuować?

- Tabliczkę mnożenia.

Madan parsknął śmiechem z niedowierzaniem.

- Czemu?

- Nie chciało mi się jej uczy ć. Pomyślałam, że taki tatuaż byłby przydatny.

- Cóż, miałby jakieś zastosowanie. Aż trudno uwierzyć że się nie zgodziła.

- Czy się przesłyszałam, czy to była ironia? – zapytała Michalina, najgroźniejszym tonem, jakim potrafiła.

- Ironia? Ja? - Madan zrobił minę niewiniątka – W życiu.

Michalina już chciała mu coś odpowiedzieć, ale na podjazd wjechał samochód państwa Piętak. Zerwała się z nagłą nadzieją. Wiedziała, że szanse ze przywieźli Klarę były niewielkie, przecież by ich o tym powiadomili. Ale może? Może stał się cud?

Nadzieja zgasła, gdy z samochodu wyszli tylko państwo Piętak. Pan Andrzej wyglądał na zmęczonego, a jego żona, Laura na podenerwowaną

- Nie ma po niej żadnego śladu? – zapytała Michalina.

- Nie – powiedział pan Piętak, zmęczonym tonem. Był wysokim, brodatym blondynem. Miał niemal dwa metry wzrostu, ale w tej chwili, zgarbiony, wydawał się być o wiele mniejszy.

- Co teraz zrobimy?

- Musimy to uzgodnić z Aaronem – odparła pani Piętak – Mam nadzieję, że nie zrobiłaś w tym czasie niczego głupiego.

Michalina pomyślała o wizycie Avinashi i o patelni.

- Oczywiście że nie. Nie jestem głupia.

Kobieta westchnęła. Chyba wciąż była na nią nieco zła, przez tamtą sytuację z ocznikiem.

- Cieszę się, że wszystko u was w porządku.

Podeszła do Michaliny i ją objęła.

- Jest u nas siostra Madana – wyznała Michalina – Przyszła tu wczoraj i wpuściliśmy ją do domu.. Byliśmy ostrożni! – dodała, widząc spojrzenie swojej opiekunki.

- Po co tu przyszła?

- Chodzi o moją drugą siostrę – wtrącił się Madan – Ona też dostała się w ręce Pealro.

- Przykro mi chłopcze – powiedział pan Piętak – Czy ona też jest jednym z powierników?

- Tak. Sytuacja rozwija się bardzo szybko, boimy się tego, co może nadejść.

W czwórkę weszli do domu, gdzie przekazali reszcie smutne wieści, o braku powodzenia w szukaniu Klary. Michalina usiadła przy stole, przysłuchując się rozmowom towarzyszy. Była trochę zniecierpliwiona. Czy te ciągłe rozmowy jakkolwiek im pomagały?

- Czyli trafiłaś do nas całkiem sama? – zapytała pani Piętak.

Avinashi skinęła głową

- Tak. Ale to dla mnie żaden problem – lekceważąco machnęła dłonią - Oczywiście nie wiedziałam, że jest teraz aż tak niebezpiecznie...

- I chcesz pomóc swojemu bratu?

- Muszę wspierać moją rodzinę, szczególnie teraz, gdy nasza siostra nas porzuciła – powiedziała Avinashi, odgarniając włosy niby przypadkowym ruchem.

Michalina nie dała się na to nabrać. W szkole poznała mnóstwo dziewczyn, które co chwilę próbowały eksponować swoją urodę. Wszystkie starannie wyuczone gesty, służyły tylko temu. Zwykle jej to nie przeszkadzało, uważała to za nieco zabawne, ale w gruncie rzeczy nieszkodliwe. Ale w tej sytuacji wydawało się to nieco nie na miejscu

Nikt nie zdążył nic dodać, bo nagle Duck wydał zduszony okrzyk. Wszyscy obrócili się w jego stronę. Siedział z szeroko otwartymi oczami i uszami położonymi po sobie. Jego źrenice były nienaturalnie wielkie.

- Nie możemy tu zostać - wykrztusił

Linro Drinei przyjmowali nowe części ciała, dzięki czemu byli połączeni ze światem mocniej niż inni ludzie. Dzięki temu często mieli przeczucia, lub po prostu o czymś wiedzieli, choć nikt nigdy im o tym nie mówił. W tej chwili Duck musiał mieć naprawdę mocne przeczucie.

Madan i jego siostra spojrzeli po zgromadzonych. Wydawali się zagubieni. Musieli widzieć jasnowidzenie Linro Drinei po raz pierwszy w życiu.

Usłyszeli trzask zamykanych drzwi wejściowych i głosy rodziców Ducka. Wrócili. Pani Piętak wybiegła, by zawołać ich do kuchni.

- Musimy uciekać – powtórzył Duck – Zginiemy jeśli zostaniemy.

- Co się dzieje? – zapytała Joanna Young, wchodząc do pełnego ludzi pomieszczenia – Wróciliśmy jak najszybciej, bo Jin przeczuwał, że musimy się pospieszyć.

- Musimy wracać do Przymatni – wyszeptał Duck.

Zbladł i lekko się trząsł.

- Duck, musisz się uspokoić – powiedziała jego mama – Co się dzieje?

Chłopak wziął głęboki wdech.

- Czerwone Ścieżki. Oni... Tu będą.

Dziewczyna poczuła, jak w gardle rośnie jej wielka gula.

- Ilu ich będzie? – zapytała pani Piętak, z poważną miną – Nie damy im rady?

- Nie wiem. Czuję, że jeśli tu zostaniemy... Nie pokonamy ich.

Ojciec Ducka skinął głową, którą zamiast włosów porastały zielone listki.

- Też to czuję.

Popyro wstał z miejsca.

- Musimy jechać do Przymatni. Jak najszybciej. Gdy zorientują się, że uciekliśmy, pojadą prosto do Bramy.

- Nie możemy jechać główną drogą – powiedziała pani Piętak – Natkniemy się na nich.

W naturalny sposób przejęła inicjatywę. Popyro nie próbował tego zmienić, skinął głową, na znak, że się z nią zgadza.

- Pojedziemy dwoma samochodami. Będziecie musieli ścisnąć się na tylnym siedzeniu. Wszyscy do samochodu, biegiem. Nie idźcie na górę po rzeczy, musimy się spieszyć.

Wszyscy zerwali, nie śmiąc nawet zasugerować innego rozwiązania. Pani Piętak potrafiła być bardzo stanowcza. Widząc że posłusznie wstają, szybko wyszła z kuchni, wołając swojego męża.

Avinashi pobiegła prosto na zewnątrz, a Duck do salonu, gdzie bawiła się jego siostrzyczka. Michalina biegła do samochodu, ale zatrzymała się w pół kroku . Na górze były rzeczy Klary. Nie mogła stracić wszystkiego.

Przygryzła wargę, nie wiedząc co zrobić. Zaklęła i wróciła do środka. Pędem, przeskakując po dwa stopnie wbiegła na górę, do swojego pokoju. Sięgnęła do pudła z rzeczami Klary, pośpiesznie w nim grzebiąc.

Nie patrzyła nawet co wcisnęła do kieszeni. Pędem wybiegła z pokoju i pędem zleciała ze schodów. Na jednym stopniu źle postawiła stopę i kostkę przeszył ja nagły i krótki ból. Nie zatrzymując się, zeszła na sam dół. Przy schodach czekała na nią pani Piętak.

- Mówiłam ci, żebyś nie szła na górę – syknęła rozgniewana.

- Ja tylko chciałam...

- Nieważne, już spowalniamy wyjazd. Chodź – złapała dziewczynę za ramię i stanowczo za sobą pociągnęła – Czy ty możesz choć raz potraktować sytuację z należną powagą?

Michalina nie odpowiedziała, bo była niemal pewna, że nie zdobędzie się na uprzejmy ton. Pyskowanie raczej nie poprawiłoby jej sytuacji.

Wszyscy siedzieli już w samochodzie. Michalina otworzyła tylne drzwi. Avinashi, Madan i Ducl siedzieli ściśnięci na kanapie. Stwierdziła, że nie ma szans, by się tam zmieściła, więc usiadła na podłodze. Ledwo zamknęła za sobą drzwi, a samochód ruszył z podjazdu z piskiem opon.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro