22.09. - piątek
22.09. - piątek
Czy to, że mam różowe włosy od dziecka to choroba? Jest to w pewien sposób związane z genami, które zostały uszkodzone, ale lekarze nic nie wiedzą. Tak jak to było tajemnicą medycyny przy moich narodzinach, tak jest do dzisiaj.
Co natomiast z dziećmi, którą są wyjątkowo tępe? Tak, tak, to już choroba.
A te wyjątkowo zdolne? To jest dar! Dar przecież a nie choroba. Tak więc taki młody cwaniaczek przeskakuje dwie klasy i jako dzieciak będzie się z nami uczył od poniedziałku. Przecież to nic wielkiego. Wcale nie będą mu dokuczać jak mi, bo przecież już mają kozła ofiarnego.
Jonathan faktycznie trenuje boks. W tym tygodniu nawet mi pokazał parę dobrych ciosów.
-Potrenujesz trochę to będziesz wyglądać jak młody bóg. - zaśmiał się i uderzył mnie w brzuch. Lekko, ale jednak. Wystraszyłem się i schowałem twarz pomiędzy ramionami. Skuliłem się przyklejając plecami do ściany. -Nie bój się!- krzyczał. Głos, który na początku uwielbiałem słuchać. Nawet teraz ciężko mi uwierzyć, że robił sobie ze mnie wtedy jaja. Nie czułem ironii, nie wierzyłem, że ktoś tak piękny, o szczerym uśmiechu i pełnych nadziei oczach... może tak krzywdzić i szydzić. Chwycił moje nadgarstki. Za mocno. Próbował odsłonić moją twarz. Prosiłem, żeby przestał. Skomlałem jak pies. Upokorzenie.
Kiedy moje ręce się poddały, spojrzał tylko w moje wystraszone oczy, nadal trzymając mnie zbyt mocno.
-Nie możesz mi nic zrobić na terenie szkoły. Odpuść sobie.
Odpowiedział mi słodkim uśmiechem. Jak uczeń, który wie, że znalazł brakujący punkt na sprawdzianie, do oceny celującej.
-Zrobię jeszcze z ciebie faceta, a nie pizdę.
Wracając do rozrywki – szanowni państwo! W poniedziałek poznacie nową postać mojego dziennika!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro