24.10. - chory wtorek
24.10. - chory wtorek
-Coś ty sobie myślał?! - wydarł się na mnie Chris odprowadzając do domu. Trzymałem przy głowie kawałek folii w którą owinięty był lód. Będę miał guza przez tydzień. Jęknąłem.
-Przyjemniej rozmawiamy...- mruknąłem pod nosem.
-Cholera, cały czas rozmawiamy!
-Czy ty właśnie przekląłeś?- niemal przystanąłem.
-Cicho! - spłoszył się. Woda z topiącego się lodu popłynęła mi po policzku. Różowe włosy wydawały się jeszcze bardziej różowe kiedy były mokre. Chciałbym iść popływać.
- Specjalnie go sprowokowałeś.
-Tak. - odpowiedziałem zgodnie z prawdą, a mój rozmówca zrobił oburzoną minę. Dostałem pięścią w ramię. Odskoczyłem z szokiem. Chris stał z wydętymi wargami w wyrazie buntu. Uderzył mnie piąstką w ramie. Ale agent!
-Jesteś chory!
Widząc jego wyraz twarzy spoważniałem. Policzki płonęły czerwienią, a w oczach kręciły się łzy.
Może faktycznie mogło go zranić to co zrobiłem?
Po zajęciach, kiedy Domi rozmawiała z Jonem i znajomymi podszedłem do starego przyjaciela i prześladowcy zarazem. Warknął tylko, żebym się odpieprzył, ale byłem nieugięty. Bartek się ze mnie zaśmiał, wracając do, śmierdzącej starą szmatą, ksywki:
-Te pedałek, co, pedałować się zachciało?
-A może wymyślisz coś oryginalnego? - dwóch kolegów zawyło murzyńskim „Uuuuu!", tak popularnym ostatnio w internetach. Omal nie dostałem w twarz nie od tego, od kogo chciałem.
Jon odszedł ze mną kawałek dalej. Wymieniliśmy parę słów. Siliłem się na odwagę, czekając na Chrisa, żeby wyszedł z budynku liceum. Kiedy w końcu kątem oka zobaczyłem jak wychodzi przed mosiężne drzwi, upewniłem się, że Domi jest w pobliżu...
-Dobra, spadaj, bo prosisz się o lanie... -warknął na odchodne Jon i odwrócił się w kierunku znajomych.
Chwyciłem go gwałtownie za bluzę i przyciągnąłem w moim kierunku. Nasze usta się zetknęły. Jon znieruchomiał. Jakby powietrze wokół zastygło. Jakby powietrze stało się zamarniętym lodem. Który mrozi po same kości i nie pozwala na żaden ruch. Nikt w otoczeniu się nie odezwał. Nawet grupka trzech licealistek zamilkła przechodząc obok nas.
Przed jedną długą sekundę z przerażeniem zrozumiałem, że oddaje pocałunek.
A potem oberwałem. Jak zawsze.
***************
No misiaki! Już było za nudno, w końcu akcja potoczy się jak kula śnieżna, którą, mam nadzieję popchniecie. Ewentualnie dodacie trochę śniegu.
Dziękuję raz jeszcze za 100 obserwujących! Będzie specjal - Q&A (cicho rosła we mnie nadzieja, że poprosicie o jakiś seksik z Chrisem, ale tak chcecie), więc zadawajcie pytania! I do mnie, i do głównego bohatera. Wybiorę najlepsze i najzabawniejsze!
Jeszcze dzisiaj nowy rozdział i rozdział specjalny jeśli ...... dobijecie 200 komentarzy (wiem, że dla Was to pestka) i jedyne 21 gwiazdek (czyli tyle ile mam lat).
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro