10. "Zmiana"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~ Kilka tygodni później ~
~ Thea ~
Odliczałam dni. Wybraliśmy szybką datę ślubu, pomimo tego, że nie ma wolnych terminów w kościele... Pastor jest dłużny przysługę Deanowi, więc od zaręczyn minęły 3 tygodnie. A jutro dzień ślubu. Jestem podekscytowana i trochę bardzo przerażona.
- Thea? Przyszła sukienka! Musisz ją przymierzyć - do pokoju weszła moja organizatorka.
- Sara.
- No już! - była chyba bardziej przejęta niż ja. Ale szczęśliwa.
Odebrałam sukienkę i kazałam się odwrócić przyjaciółce.
Zakładałam delikatnie sukienkę. Była z jedwabiu i cała w koronce. Z Sarą i Cassie zakochałyśmy się od samego patrzenia w gazetkę z kreacjami.
- Nie sądzisz, że to za szybko? Znasz go rok, plus masz 18 lat...
- Sara... - pouczałam ją i nadal się ubierałam.
- Czemu on? Thea jesteś młoda, a on stary...
- Spójrz! - cicho krzyknęłam.
Odwróciła się i omal szczęka jej nie opadła.
- Wow...
- Zazdrosna jesteś? - zamyśliła się - Zazdrosna jesteś!
- Oj przestań! - podeszła do mnie ze smutną miną i usiadła na łóżku. Dosiadłam się do niej. - Myślałam, że będziemy w podobnym wieku, kiedy będziemy wychodzić za mąż. A tu takie coś... Że będziemy balować i imprezować, upijać się do nieprzytomności, tańczyć z nieznajomymi facetami... A ty będziesz ograniczona.
Przytuliłam ją.
- Sara, my się kochamy. Ja go kocham. Nie mogę bez niego żyć. A na imprezy będę chodziła, spokojnie - zaśmiałam się.
- Zazdroszczę ci pierścionka... - wymamrotała na moim ramieniu przez zęby.
- Tak jest piękny. Kocham cię - cmoknełam ją w policzek.
- Ja ciebie też.

***
~ Następny dzień - DZIEŃ ŚLUBU ~

Uroczystość będzie skromna. Patrząc na to, że będzie 8 osób, plus Aria.
Sara z Ethanem, Cassie z Samem i Arią, Florence i Elizabeth - znajomi Deana - i jeżeli moi najbliżsi się zjawią to będzie pełna ósemka.
Stres mnie zjada. Do ceremonii zostały 3 godziny. Strasznie się boję i biegnę do Deana. Jednak zatrzymuje mnie myśl, że "Pan młody nie może oglądać panny młodej", dlatego rezygnuję z ukochanego i biegnę do jego brata.
Po chwili znajduje go na dworze koło garażu. Okazuje się, że Deana i tak nie ma w domu.
- Sam?
- Oo, Thea! - powitał mnie uśmiechem. - Co jest?
- Nie wiem.. Chyba strach mnie obleciał.
Stałam w połowie ścieżki do niego, wstał z murka i podszedł do mnie. Złapał za ramiona i spojrzał w oczy.
- Kochasz go? - znacząco kiwnęłam głową - Będzie dobrze.
- Sam, ale ja go kiedyś zostawię...
- To ja doradziłem mu ślub z tobą. On cie kocha, a ty go.
- Czemu?
- Czemu mu doradziłem? Dlatego, że ty masz 20 lat...
- Dzięki - pomróczałam pod nosem. - Wejdźmy do środka.

Znaleźliśmy się w salonie.
Usiadłam na krześle w kuchni, a Sam robił nam kawę.
- A jak w Idaho? Ciągle jeździcie w tą i z powrotem...
- Jest okej, mamy wolne, bez żadnej spiny.
Podał mi kawę i usiadł naprzeciwko mnie. Szybkimi momentami łykałam kawę. Po godzinie Sam został wezwany przez Cassie - moją drugą organizatorkę.
Sara jest od mojego wyglądu, kwiatach i od muzyki, a Cassie od wizualizacji, organizacji  i przygotowań. Jestem im naprawdę wdzięczna.
Weszłam do pokoju i spojrzałam na sukienkę, która wisiała przy lustrze.
- Proszę, proszę.. Więc ślub? - powoli obejrzałam się na fotel. Znałam ten głos.
- Alistair. Co tu robisz? - mężczyzna siedział.
- Przybyłem, aby ci przekazać gratulacje.. I tragedii, która nadejdzie.
- Nie chcę tego słuchać! Zawarliśmy umowę, tak? Dostaniesz moją duszę. Powinieneś dać mi spokój! Czemu ty ciągle tu jesteś?
- Sam nie wiem. Jakoś mnie przyciągasz. Jesteś moim głównym punktem obserwacji.. Jedź do motelu Red Devil, pokój nr. 9.
- Co ni... - nie dokończyłam, bo demon zniknął.

Zostały 2 godziny do ślubu i nie mam co robić...
Czemu ten motel? Co tam się znajduje?
Z ciekawości pojadę tam i zobaczę co się dzieje. Wzięłam kluczyki do mojej Hondy i wyszłam z domu.
Od domu do Red Devil było 5 km, znajdowałam się już na parkingu. Wyskoczyłam z auta i zmierzałam ku drzwiom z numerem 9. Chciałam zapukać, kiedy usłyszałam jęki, śmiechy i różne odgłosy. Jeden z nich był mi chyba znajomy. Nie zważałam na to kto tam mógł być, wpadłam do środka
Zamarłam na ten widok. Z łóżka wychodziła roześmiana blondynka owinięta prześcieradłem, mężczyzna uśmiechnięty, poprawił dłońmi włosy i bezczelnie leżał w łóżku, zakrywając swój nagi przyrząd.
- Thea? Co tu robisz? Ślub za półtora godziny.
Łzy zebrały mi się w oczach,zamknęłam oczy, żeby je stłumić.
- Dean...
- To już nie jest Dean - otworzyłam oczy, a przy moim uchu stał ubrany mężczyzna - To jest jego mroczniejsza strona. Robię to co on pragnie.
- Nie... - zdjęłam obrączkę z palca, odsunęłam się i rzuciłam ją wybiegając z pokoju.
- Przykro mi z powodu ślubu! - usłyszałam krzyknięcie.
Weszłam szybko do auta i odjechałam.
Zaparkowałam na parkingu w jakimś miejscu, nie wiem gdzie. Złapałam się za głowę i wybrałam numer telefonu Sama.
Pierwszy sygnał, drugi, trzeci i odbiera.
- Thea! Gdzie ty jesteś? Sara wariuje!
- Jesteście razem? - zapytałam.
- Tak.
- Włącz na głośno mówiący.
- Thea? - Sara i Cassie
- Wszystko odwołane. Przykro mi z tego  całego zamieszania.
- Co się stało?
Nie dawałam rady z każdym wyobrażeniem, sprzed jakiegoś czasu. Rozłączyłam się.
Rzuciłam telefon na fotel obok i złapałam kierownicę. Zaczełam płakać i krzyczeć. Pozwoliłam spuścić moje emocje.
- Chciałeś żebyśmy ci zaufali... I zaufaliśmy! - krzyczałam w przestrzeń, mając nadzieje, że pierdolony Alistair mnie usłyszał.
Złapałam za telefon i wstukałam numer.
Do trzech sygnałów i odbiera.
- James? Masz ochotę na wódkę? Kawa to dla mnie za mało.
- Co się stało?
- Ernie Biggs Dueling - rozłączam się.
Szloch nie ustępuję.
Po kilkunastu minutach znajduję się w barze. Siadam przy barku i zamawiam wódkę. Upijam kolejny kieliszek, chyba piąty. Patrze na barmana, a on na mnie z przykrością.
- Polej jeszcze - i tak robi.
- Co się dzieje, panienko?
- Oddałam duszę - zaśmiałam się. - Miałam mieć ślub, nakryłam mojego narzeczonego z jaką blondynką w motelu. A oddałam dla niego życie.
Kolejne kieliszki idą. Doliczyłam do 11, potem widziałam podwójnie.
- Dosyć - usłyszałam westchnienie i głęboki głos. - Idziemy do domu.
Ktoś mnie podniósł i wziął mnie na ręce.
- Kim pan jest? - zapytał barman w trosce o mnie.
- Tym, który zabawił się przed ślubem...
- Nie wie...
Widziałam wszystko szkliście, jednak odleciałam, kiedy barman - bohater się odezwał. Zapadłam w ciemność. Tak samo jak ją poznałam...

~**~
Tak więc... Masakra! Nie wiem jak wam się podoba :] Dziękuje za gwiazdki i komentarze, odpisałam na jeden i nie wiem czy ta osoba to widziała?? Jeszcze jedno i standardowe -> BŁĘDY ~> PRZEPRASZAM! :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro