21. "Co teraz?"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dokończyłam pisanie listu pożegnalnego. Była noc, a za pół godziny mam pociąg do USA. Spakowałam swoją torbę z rzeczami i wymknełam się cicho z pokoju, przed wyjściem z domu w salonie zostawilam list. Wyszlam z domu i wezwalam taxi.
Spóźniona kilka minut na pociąg, bieglam na peron. Na szczęście jeszcze nie wyruszył w drogę. Ktoś miał problem z Visą i bylo opóźnienie. Ja wsiadlam bez żadnego problemu. Dostał mi się pusty wagon, ale jednak jakaś większa sylwetka z kapturem weszła i nie byłam już sama. Osoba po bójce ze swoją torbą, bez pytania wziela moją i położyła ją na miejsce dla bagaży.
Osoba ze spuszczoną glową usiadla naprzeciw mnie.
- Dziękuję?
- Bez pożegnania?
Mężczyzna podniósł glowę.
- Jeremy! - powiedzialam z ulgą i łzami w oczach. Rzuciłam się na chlopaka.
Czułam jego dlonie na moich plecach, również mnie przytulił.
- Co ty tu robisz?! - oderwałam się od niego i objelam jego policzki.
- Myślałaś, że zostawię cię? Nie wytlumaczylaś mi co miał na myśli Pop.
Usiadlam wygodniej w siedzeniu.
- I tak nie uwierzysz?
Ruszyliśmy.
- To mów. Mamy dużo czasu - chlopak zrobil to samo co ja. Oparl się wygodnie w siedzeniu.
- Pamiętasz Deana? - i zaczelam mu opowiadać. Skończyłam na.. - Noszę w sobie potwora i nie wiem czemu go jeszcze nie zabiłam..

Chłopak nie był w szoku. Słuchał tego jakby coś kiedyś już przeżył.
- Wiem.
Ha, wiedziałam.
- To czym ty jesteś?
- Wierzysz w Boga?
- Wierze, ale nie wiem czy on wierzy w nas.
- Go nie ma. A ja jestem "posłańcem z nieba".
- Aniołem? Serio? Nie kpię..
- Tak.
- Wow.. Demony, anioły.. Jest coś czego jeszcze niespotkalam a spotkam?
- To znacz...
- Nie.. Nic nie mów.
Wpatrywałam się w okno. Nawet nie zauważyłam kiedy zaczeło padać a krople deszczu rozbijały się na oknie.
- Nad czym myślisz?
- Nad przyszlością...
- Thea. Nie zostawie cię.
Spojrzałam na niego.
- Mam dość.. Nie chcę już żyć. To nie są jakieś rozterki przez chormony, tylko moja decyzja.
- To nic nie da.
- Fakt. Dean nadal bedzie demonem, ty nadal bedziesz aniolem, a ja jednynie zabije siebie i dziecko...
- Tylko te dziecko nie pozwoli, żebyś zgineła. Jest zbyt mądre.
- Straciłam już wszystko. Straciłam życie, moje szczęście, ukochanego, noszę w sobie coś co jest gorsze od Abadona.
- Thea, posłuchaj mnie - mężczyzna złapał mnie za ręce - Masz mnie, masz dziecko, które może być niszczycielem, ale dopóki nie pozna siebie będzie normalnym dzieckiem. Możemy wyjechać, mieć nowy świat, nowe życie. Ja, ty i... - przerwał.
- Chcę wiedzieć.
- To dziewczynka.
Zacznę płakać, tego wszystkiego jest za dużo.
Wstałam z miejsca i wyszłam z wagonu. Zostawiłam go tam samego. Chce wrócić do domu.. Do Sama, Cassy, Sarą, Ethanem... No i za Deanem. Zawszę budzę się z nadzieją, że obok mnie leż bardzo ludzki Dean. Normalny. Bez żadnych mocy, czy czarnych oczu zwykły Dean Winchester, którego pokochałam tamtego zimowego dnia.

~*~
Jak tam? Długo nic nie wstawiałam :( ale skupiłam się na "Poison"... Ale jestem i jest nowy rozdział :) proszę o komenatrze i gwiazdki.
PS. Przepraszam za błedy, ale piszę na komórce ♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro