Rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Besim

Kolorowe światła pulsująco przesuwały się po klubowiczach. Tłum wibrował na parkiecie. Poruszał się jak jedno ciało w rytm muzyki elektronicznej, którą umiejętnie żonglował znany w całej południowej Europie, DJ Livio.

Imprezowicze spędzali gorącą sobotnią noc w klubie Cubana, kierując się najrozmaitszymi powodami, ale żaden z nich nie miał dla mnie większego znaczenia. Każdy z nich zostawi potencjalnie sporo kasy w mojej kieszeni dzisiejszej nocy, więc mimo że nie lubiłem tutaj przychodzić, a szczególnie o tej porze, kiedy to było najgłośniej i najwięcej tłumu, to czasami robiłem wyjątek.

Cubaną zarządzał bardzo kumaty facet, ale jakim byłbym szefem, gdybym nie trzymał ręki na pulsie?

Chujowym.

A że byłem odpowiedzialny nie tylko za ten designerski klub, ale także za wiele innych interesów prowadzonych przez ojca, to moim obowiązkiem było bywanie w takich miejscach, nawet jeśli nienawidziłem dudniącej muzyki, nawalonych ludzi i tego wszystkiego, co mnie aktualnie otaczało.

No, może istniała jedna zaleta takiego wyjścia. Za każdym razem miałem w zasięgu wzroku chętne panienki, które żądne jednorazowych przygód, czekały z niecierpliwością, aż skinę palcem, a wtedy dostąpią zaszczytu, żeby zająć się moim fiutem.

Inaczej sprawa wyglądała z turystkami, które masowo przyjeżdżały w wakacje do albańskiego kurortu, szukając rozrywki. One były inne. Nie tak bezczelne i pewne siebie jak miejscowe, które doskonale wiedziały, kim jestem. Aczkolwiek na nie również działał mój wygląd i niebezpieczeństwo czające się w oczach. A nic nie było lepszym afrodyzjakiem niż strach i niepewność.

Należałem do wybrednych mężczyzn, co pewnie miało związek z faktem, że podobałem się kobietom, więc zazwyczaj wystarczyło spojrzenie, delikatny uśmiech czy mrugnięcie okiem, a przybiegały chętne i gotowe, co po pewnym czasie stało się odrobinę nużące i zbyt łatwe. W każdym razie w większości przypadków miałem z czego wybierać. Zresztą seks traktowałem jako mechaniczną, ale przyjemną czynność, pozwalającą mi normalnie funkcjonować i upuścić nadmiar ciśnienia kilka razy w tygodniu. Co nie zmieniało faktu, że brakowało mi adrenaliny towarzyszącej podczas zdobywania kobiety czy zwyczajnego flirtu, który prowadził do mojego gabinetu, gdzie kobieta z uśmiechem na ustach rozkładała dla mnie nogi.

Zoran, jako mój przyjaciel i najbliższy współpracownik towarzyszył mi za każdym razem. Mógłbym śmiało stwierdzić, że jego ulubionym hobby było zaliczanie panienek, więc nie zdziwił mnie fakt, że w tej właśnie chwili na jego udach wiła się całkiem niezła blondynka, która swoim pokaźnym biustem, jak na moje oko chirurgicznie powiększonym, ocierała się o niego jak kotka w rui. Jej ruchy były wulgarne, ale jednocześnie seksowne, i może odrobinę podniecające, skoro od patrzenia na nią, sam nabierałem ochoty na wypieprzenie jakiejś fajnej dupy.

Od czasu do czasu dzieliliśmy się kobietą, i może nawet dołączyłbym do zabawy, ale dosłownie przed sekundą w tłumie ściśniętym na parkiecie mignęła mi interesująca ślicznotka.

Podniosłem się z kanapy, ulokowanej w naszej prywatnej loży na piętrze, skąd miałem doskonały widok na rozedrgany od basów parkiet. Zajmował prawie cały dolny poziom starego magazynu. Na jego lewym skraju znajdował się boks DJ-a, wzdłuż prawej ściany ciągnął się zatłoczony bar, a w kątach stali pilnujący Sali goryle. Oparłem się o barierkę, przeczesując stłoczonych ciasno klubowiczów, coraz bardziej sfrustrowany.

Nigdzie jej nie widziałem. Zupełnie jakby zapadła się pod ziemię.

Byłem typem łowcy. Uwielbiałem tropić i nie tylko zdrajców czy pojebów, na których otrzymałem zlecenie, zdarzało mi się również polować na kobiety, szczególnie takie, od jakich nie potrafiłem oderwać spojrzenia. Rzadko mi się to zdarzało, ale chyba właśnie dzisiaj zobaczyłem taką ślicznotkę, którą z przyjemnością bym przeleciał, ale najpierw miałem ochotę się z nią trochę zabawić. Cierpliwość nie była moją mocną stroną, ale wyczekiwana nagroda dużo lepiej smakowała, niż podsunięta pod nos z szeroko otwartymi ustami.

Faktem było, że od czasu do czasu szedłem na łatwiznę. W końcu i tak zawsze kończyło się na jednorazowym numerku. Z większą lub mniejszą satysfakcją.

Spojrzałem przez ramię na przyjaciela, kiedy dotarły do mnie zdecydowanie sugestywne odgłosy. Blondynka klęczała pomiędzy jego szeroko rozstawionymi nogami, pochylając się nad jego fiutem i sądząc po rozluźnionej twarzy Zorana, zasysała go z mistrzowską precyzją.

W naszej loży znajdowało się kilka kanap ustawionych wokół niskich stolików, rurki do striptizu, ale największą zaletą było czarne szkło zamontowane w barierkach, więc nawet gdyby ją teraz pieprzył na stojąco, to nikt nie miał prawa tego zobaczyć.

Byliśmy sami, odseparowani i niewidoczni dla reszty, a motłoch stłoczony na parkiecie mógł tylko pomarzyć o luksusie, w jaki opływaliśmy i pożądanej prywatności.

Podniecał mnie widok skąpo ubranej blondynki obciągającej przyjacielowi, co poskutkowało tym, że odczuwałem coraz większe ciśnienie rozsadzające mi jaja.

Ponownie skupiłem się na parkiecie, a mój wzrok natychmiast przyciągnęła siedząca przy barze rudowłosa kobieta. Jej ogniste pasma spływały aż do pasa, wywołując we mnie sporo trudnych do zidentyfikowania pragnień, co pewnie miało związek z tym, że niezwykle rzadko miewałem kobiety o tak wyjątkowym kolorze włosów.

Miałem na nią coraz większą ochotę.

Przestąpiłem z nogi na nogę, zacisnąłem dłonie na barierce, ponieważ po kilkuminutowej obserwacji okazało się, że jednak nie jest sama. Tuż obok niej zatrzymał się wymuskany palant, jednak dopiero gdy spojrzała na niego, dostrzegłem jej zdegustowaną minę.

Na moje oko, nie była zadowolona z towarzystwa...

Podczas rozmowy dotykał jej włosów, okręcając pojedyncze pasma wokół palca, oblizując się obleśnie, a kiedy pochylał się nad nią, szeptał jej coś na ucho.

Mimo że dzieliła nas spora odległość, to doszedłem do pewnych wniosków. Najważniejszym było to, że się nie znają. Kobieta wyraźnie unikała jego dotyku, odsuwała się od niego za każdym razem, gdy on próbował się do niej zbliżyć, nie podtrzymywała z nim rozmowy, a wręcz przeciwnie zbywała go krótkimi odpowiedziami.

Gość był nachalny, co wynikało najpewniej z ilości alkoholu we krwi, ale też mogło być spowodowane urodą nieznajomej.

Jeszcze nie widziałem jej w całej okazałości, ale już teraz mogłem z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że biła urodą większość kobiet obecnych w klubie.

W pewnym momencie barman przechylił się przez ladę, przywołując go jednocześnie dłonią. Po krótkim monologu wskazał mu wyjście z klubu. Czyli nie tylko ja zauważyłem problematycznego klienta, który najwyraźniej miał już na dzisiaj dość alkoholu. Gdyby się jeszcze bawił na parkiecie, lub przysypiał w którejś z loży, to zupełnie by mi to nie przeszkadzało, ale nagabywanie kobiety w moim klubie, to już była zupełnie inna sprawa.

Postanowiłem działać. Już dawno nie czułem tak nadzwyczaj silnej ekscytacji na myśl, że za kilka minut przycisnę ją swoim ciałem do blatu biurka, a jej jędrny tyłek wypięty w moją stronę będzie przyjmował brutalne klapsy, podczas gdy naplotę na pięść te diabelsko rude pasma...

Już czułem, jak zaciska się na mnie jej ciasna cipka, a krzyki ekstazy odbijają się echem od ścian mojego biura...

Zerwałem się z miejsca, czując mrowienie opuszków palców, na myśl, że za moment poczuję pod sobą jej krągłości, zatopię nos w zagłębieniu jej szyi i prześledzę językiem linię jej seksownie wystających obojczyków.

Zniecierpliwiony zbiegłem po schodach. W miarę jak zbliżałem się do ślicznotki, moją uwagę przyciągnął nachalny idiota. Zamiast się ulotnić z klubu, kiedy miał ku temu okazję, robił wszystko, by dzisiejszą noc spędzić na ostrym dyżurze, gdzie będą mu składać połamane kończyny. Baran położył dłoń na jej biodrach, a ona aktualnie siłowała się z nim, tak by się uwolnić od niechcianego dotyku.

Krew zagotowała się w moich żyłach. Wszystko potrafiłem zrozumieć, ale kurewsko nienawidziłem, gdy ktoś zmuszał kobiety do robienia czegoś, na co nie miały ochoty. Może i byłem sukinsynem, mordercą i lekko niepoczytalnym wariatem, ale miałem zasady, których sztywno się trzymałem.

Złapałem durnia za bark, po czym gwałtownym ruchem szarpnąłem, a że zupełnie się tego nie spodziewał, zachwiał się na wysokim krześle, tak że sekundę później runął na podłogę.

Mina rudowłosej ślicznotki była bezcenna.

Sprawiała wrażenie wystraszonej, za co pewnie odpowiedzialny był nawalony sukinsyn, ale jednocześnie zaskoczonej, co już było moją zasługą.

Już chciałem ją uspokoić, ale ten przygłup zadziwiająco szybko pozbierał się z podłogi i stanął pomiędzy mną, a ślicznotką, jakby naiwnie sądził, że to dobry pomysł.

Czekało go dotkliwie bolesne rozczarowanie.

Powstrzymywałem się przed parsknięciem śmiechem.

Już od kilku długich lat nie brudziłem sobie rąk takimi płotkami. Teraz zabijałem jedynie na zlecenie lub dla rodziny.

Natychmiast znaleźli się przy nas ochroniarze. Wystarczyło im jedno moje delikatnie kiwnięcie głową, a złapali faceta za koszulkę i nie bacząc na jego protest w ekspresowym tempie prowadzili go do wyjścia. Próbował się uwolnić z uścisku potężnych goryli i chyba coś wrzeszczał, ale na szczęście głośna muzyka zagłuszyła jego pełen pretensji skowyt, więc tylko kilku imprezowiczów zwróciło uwag na zamieszanie.

Nie potrzebowałem takich sensacji w klubie, a tym bardziej awanturujących się nawalonych kolesi.

W ekspresowym tempie poradziłem sobie z problemem. Czyli tak jak zazwyczaj.

W tej chwili liczyła się dla mnie tylko spłoszona niewiasta.

Wciągnąłem powietrze do płuc, próbując zapanować nad żądzą krwi, która rozpaliła moje trzewia i doskwierającym pragnieniem, by boleśnie uświadomić temu bałwanowi, gdzie znajduje się odpowiednie miejsce dla takich kutasów jak on.

Czyli dokładniej mówiąc pięć metrów pod ziemią.

Obróciłem się w kierunku baru pewien, że kobieta uratowana z opresji z przyjemnością wypije drinka w moim towarzystwie, co będzie idealną grą wstępną, ale ona ponownie zniknęła. W popłochu rozejrzałem się dookoła, ale jak na złość nigdzie nie dostrzegłem jej rudych włosów.

Warknąłem z irytacją, zaciskając dłonie w pięści.

Co prawa już w myślach przeleciałem ją na dziesięć sposobów, więc miałem co do niej sporo planów, ale nie zamierzałem uganiać się za jakąś laską.

Pociągała mnie. Przyciągała mój wzrok. Intrygowała mnie.

Jednak nie należałem do zdesperowanych ani szurniętych kolesi. Klub był wypełniony po brzegi atrakcyjnymi laskami, które zamiast uciekać, będą się do mnie łasić i błagać o uwagę.

Niestety klubowe oświetlenie nie sprzyjało precyzyjnym oględzinom, więc nawet nie zdążyłem się jej dobrze przyjrzeć, a moja ciekawość została rozbudzona. Poczułem głód.

Zupełnie nie potrafiłem wytłumaczyć tego pragnienia, ale smakowało jak początki uzależnienia, co nie wróżyło dla mnie najlepiej.

Zebrałem w sobie wszystkie pokłady silnej woli, obróciłem się na pięcie i już miałem ruszyć w kierunku loży, ale postanowiłem zapewnić Zoranowi jeszcze chwilę prywatności, więc zamiast na piętro, skierowałem się do biura.

Jak tylko pojawiłem się w korytarzu prowadzącym do pomieszczeń biurowych, ale nie tylko, usłyszałem kobiecy głos i ostre słowa wypowiedziane w języku angielskim ze znajomym akcentem. Kiedy dotarł do mnie ich sens, ciśnienie momentalnie wyjebało mi w kosmos.

– Kurwa! Odczep się, przygłupie! Nie rozumiesz słowa „nie"?! – warknęła kobieta zachrypniętym głosem.

– Laska, widziałem, jak ochroniarze przed chwilą wyprowadzili mojego kumpla, więc w ramach męskiej solidarności muszę dokończyć jego podryw. Wyglądasz na ostrą laskę i z chęcią przekonam się, jak głębokie gardło...

W miarę, jak się do nich zbliżałem, wkurwienie z coraz większym natężeniem wrzało w moich żyłach.

Naiwnie sądziłem, że kobiety w moim klubie są bezpieczne. Nie pozwalałem handlować prochami, a jak już znalazł się wybitnie głupi śmiałek, to w nagrodę miałem dla niego tylko jedno – kulkę między oczy.

Już nie mówiąc o pigułkach dosypywanych dziewczynom bez ich wiedzy. Do tej pory mieliśmy kilka takich zdarzeń, ale upewniłem się, że złapani mężczyźni już nigdy nie przekroczą progu mojego klubu, ani nawet nie wyjdą poza teren lasu, gdzie ich szczątki użyźniają ściółkę.

Jak to możliwe, że po raz w ciągu kilku minut stałem się naocznym świadkiem napastowania kobiet w moim klubie?

Po kilku kolejnych krokach wyłoniłem się zza zakrętu, a wtedy zobaczyłem moją słodką uciekinierkę i następnego skurwiela do odstrzału, który zupełnie nie reagował na jej dosadne słowa, ani na próby uwolnienia się z jego uścisku.

Utnę mu te łapy przy samych łokciach, pomyślałem, widząc, jak obejmował jej nadgarstki dłonią.

– Wypierdalaj stąd, zanim stracę cierpliwość – wycedziłem przez zaciśnięte zęby, zatrzymując się kilka kroków od nich.

Oboje zastygli i spojrzeli na mnie w tym samym momencie.

W zielonych przeszywających oczach rudowłosej piękności dostrzegłem błaganie o pomoc. Natomiast żałosna imitacja mężczyzny roześmiała mi się prosto w twarz. Jego zachowanie rozsierdziło mnie jeszcze bardziej. Ostatkami sił powstrzymywałem się, przed rozjebaniem mu tej jego zadowolonej gęby.

– Stary, po co te nerwy? – rzucił swobodnie, jakbym wcale nie przyłapał go na molestowaniu kobiety.

Co za pojebany idiota.

Szympansy mają więcej rozumu od niego.

W ułamku sekundy, korzystając z momentu, że dziewczyna znieruchomiała, przylgnął do niej całym ciałem, tak bym nie zauważył, że wbrew jej woli skrępował jej ruchy.

– Ostatni raz powtórzę – oznajmiłem zimnym tonem, mordując go w myślach na milion różnych bolesnych sposobów. Jako turysta nie miał najmniejszego pojęcia, komu właśnie nadepnął na odcisk, więc litościwie okazałem mu łaskę, choć liczyłem, że jednak nie skorzysta z możliwości ucieczki. – Wypierdalaj z klubu. Inaczej możesz nie przeżyć tej nocy...

Przez moment przyglądał mi się wnikliwie i już myślałem, że zwieje, ale zaczął rechotać jak poparzony, czym przypieczętował swój makabryczny los.

Dźwięk, jaki się z niego wydobywał był tak wkurwiający, że potrzebowałem sekundy, by złapać zacisnął dłoń na jego gardle z taką siłą, że momentalnie pobladł, a uśmiech spłynął z jego twarzy.

Przyparłem go do przeciwległej ściany, z łatwością podnosząc jego smukłe cielsko kilka centymetrów ponad ziemię.

Dusił się.

Czułem władzę nad jego mizernym ciałem. Z łatwością mogłem mu w tej chwili odebrać życie. To napawało mnie niewyobrażalną satysfakcją i uczuciem nadludzkiej siły.

Jego spojrzenie przesiąknięte było przerażeniem, podczas gdy starał się nabrać choć maleńki haust powietrza.

Jeszcze o tym nie wiedział, ale nie zamierzałem poluźnić uścisku.

Powinien dostać nauczkę na przyszłość i to taką solidną.

Jego twarz czerwieniała coraz mocniej z każdą upływającą sekundą. Szarpał się, próbował oderwać moją dłoń, ale na niewiele się to zdało.

Byłem wyższy, silniejszy i wkurwiony.

– Proszę, puść go. – Nagle dotarł do mnie cichy głos.

Laska mówi po albańsku?

Czyli nie jest turystką?

Zaskoczony odkryciem odwróciłem głowę i napotkałem jej zniewalająco zielone oczy. Z bliska miały tak wyjątkowy odcień, jakiego chyba jeszcze nigdy, kurwa, nie widziałem.

Jak dotąd nie zwracałem uwagi na kolor tęczówek u kobiet, ale w tym momencie, głębia jej spojrzenia tak mnie zaabsorbowała, że przez krótką chwilę gapiłem się na nią oszołomiony.

– Udusisz go – jęknęła płaczliwie, co natychmiast wybudziło mnie z absurdalnego transu. – Nie chcę, żeby ktoś przeze mnie zginął. Proszę...

Posłuchałem jej. A w zasadzie moje ciało odruchowo wypełniło jej prośbę. Oderwałem dłoń od jego tchawicy, w wyniku czego napalony dureń z łoskotem upadł na podłogę, kaszląc i łapiąc zachłannie kolejne oddechy.

Wygłodniale przeskanowałem jej kuszącą sylwetkę. Była młoda, drobniutka, ale przyjemnie zaokrąglona w odpowiednich miejscach. Jej rude pasma okalały słodką buzię, a duże, wargi pomalowane kusicielsko bordową szminką były tak cholernie zmysłowe, że tylko jedna myśl przewijała się przez mój mózg.

Oblizałem się na samo wyobrażenie tego, co mógłbym z nią zrobić, ale zanim cokolwiek powiedziałem, bez słowa zdecydowanym krokiem ruszyła w kierunku wyjścia.

Jej niespodziewany ruch błyskawicznie wyrwał mnie z otępienia.

Na szczęście w tym samym momencie na końcu korytarza pojawił się jeden z ochroniarzy, więc podążyłem za nią, a przechodząc obok pracownika, rzuciłem:

– Do magazynu z nim...

Zanim kobieta ponownie zniknęła w tłumie, odruchowo złapałem ją za rękę, po czym gwałtownie obróciłem i działając pod wpływem trudnego do rozszyfrowania instynktu zacisnąłem drugą dłoń na jej karku. Odchyliłem jej głowę i wpatrując się w rozchylone z zaskoczenia usta, przylgnąłem do nich bez zastanowienia.

Pożądanie wibrowało po moją skórą, a pragnienie coraz głośniej dobijało się do głosu.

Byłem przekonany, wręcz śmiertelnie pewny, że nie należała do wyuzdanych i rozwiązłych kobiet. Nie potrafiłem wytłumaczyć, skąd ta pewność, jednak chwilowo zupełnie nie miałem ochoty się nad tym zastanawiać.

Straciłem kontrolę, co kompletnie do mnie nie pasowało.

Słynąłem co prawda z szalonych i ryzykownych decyzji, ale wbrew wszelkim opiniom, zawsze postępowałem według wcześniej skrupulatnie przemyślanego planu.

Na ułamek sekundy zastygła zaskoczona.

Sam byłem szalenie zdziwiony swoim postępowaniem. Nie należałem do zwolenników pocałunków, wręcz unikałem tego, a szczególnie jeśli chodziło o całowanie kobiet poznanych w klubie. Istniało spore prawdopodobieństwo, że mogły komuś wcześniej obciągać, więc za każdym razem, gdy obca laska zbliżała się do moich ust, miałem odruch wymiotny.

Ale ta bogini wydawała się niezwykle delikatna, pociągająca, choć to zaskakujący błysk drapieżności w jej oczach przyciągnął moją uwagę... W niej całej było coś takiego...

I te pełne usta... Nie potrafiłem się powstrzymać...

Świadomy konsekwencji i tego, że za chwilę mogę dostać po mordzie, kontynuowałem pieszczotę. Zmysłowo, wręcz wygłodniale pochłaniałem jej wargi, smakowałem, kąsałem, pieściłem. To, co się działo w bardzo szybkim tempie wymknęło się spod kontroli. Pocałunek zaczął żyć własnym życiem, a ja byłem skoncentrowany tylko na niej i na przyjemności, która pulsowała pod moją skórą.

To niewyobrażalnie zmysłowe doznanie trwało do momentu, aż położyła dłoń na mojej klatce, po czym odepchnęła mnie delikatnie.

Zaskoczony, ale też cholernie skołowany spojrzałem w jej piękne oczy. Dyszałem jak po przebiegnięciu maratonu, czekając, co zrobi, aż zupełnie z zaskoczenia złapała moją koszulę w garść, a następnie z ogromną siłą szarpnęła materiał, przyciągając mnie do siebie.

Nasze usta ponownie zderzyły się w namiętnym pocałunku. Oddawała go z taką żarliwością, że w sekundę rozpaliła mnie do czerwoności. Naparłem na nią, tym samym po kilku krokach przycisnąłem do ściany, obejmując ciasno ramionami.

Była słodka, przyjemnie ostra, z determinacją walcząc o dominację. Nie uległa jak inne, nie poddała się czekając na mój ruch, tylko stanowczo podniosła ręce, zaplatając na moim karku. Odruchowo złapałem ją za biodra i podniosłem, co natychmiast wykorzystała i oplotła mnie w pasie.

Kompletnie zgłupiałem.

Miewałem różne kochanki, ale ta stanowiła słodki powiew świeżości. Nie udawała, nie miała wyuczonych ruchów, jak inne czyhające na mnie kobiety, które myślały, że są wyjątkowe.

Pragnienie coraz gwałtowniej wirowało pod moją skórą, a teraz gdy ocierałem się o nią twardą erekcją, marzyłem tylko o jednym. Znaleźć ukojenie.

Zwolniłem pocałunek, schodząc ustami na jej szyję i wdychając kobiecy, delikatny zapach, ale nagle dotarło do mnie, że jestem w swoim klubie, w korytarzu i chyba zwariowałem, dobierając się do laski będąc na widoku tych wszystkich ludzi.

Nigdy nikomu nie okazywałem uczuć, czy jakiegoś intensywniejszego zainteresowania na oczach innych. Zabierałem kobiety do biura i tam pozwalałem sobie na więcej.

Byłem znany z bezwzględności. Nie okazywałem uczuć, no chyba że chodziło o wkurwienie, wtedy w ułamku sekundy przeciwnicy łagodnieli lub uciekali, gdzie pieprz rośnie.

Byłem niedostępny, zimny, brutalny i nie mogłem pozwolić, żeby ktoś zobaczył mnie w takiej sytuacji.

Niechętnie odsunąłem się od ślicznotki, opuściłem ją na podłogę i ponownie utonąłem w jej zamglonym spojrzeniu. Fascynowała mnie, a do tego te ogniste włosy...

– Przepraszam, nie powinnam – szepnęła wprost w moje usta, jak tylko odzyskała świadomość po obłędnie podniecającym pocałunku.

Chwilę trwało zanim zrozumiałem jej słowa. Patrząc w jej zielone oczy, kompletnie traciłem rozum.

– Skarbie, nie masz za co przepraszać... To dopiero początek... – mruknąłem, przejeżdżając kciukiem po niezwykle miękkim policzku.

Była taka delikatna, ezoteryczna, a jednocześnie pełna pasji i waleczna.

Niezwykle intrygująca mieszanka.

– Muszę już iść – przerwała mi w pół zdania, robiąc krok w prawo.

Byłem lekko zdezorientowany. Taki gorący początek znajomości powinien zwiastować zupełnie inne zakończenie. Jeszcze żadna mi nie odmówiła. Już nie mówiąc o spławieniu. Te, które przychodziły do klubu, zazwyczaj wiedziały, kim jestem, więc mogły się później chwalić, że pieprzył je albański książę mafii, ale ta chyba nie była stąd.

Mimo że mówiła w moim języku.

Zanim się ogarnąłem, zniknęła w tłumie, a ja stałem w miejscu i czekałem.

Tylko na co?

Buziaki!

M.N.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro