Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lorenzo

Lot z Paryża minął spokojnie. Z lotniska niedaleko Katanii odebrał mnie Sawerio, szef ochrony oraz mój doradca. Napakowany mięśniak z kitką na czubku głowy siał postrach, ale przede wszystkim był moimi oczami i uszami. Ponadprzeciętnie inteligentny, choć na pierwszy rzut oka mógł wyglądać na tępego osiłka. Nie rozumiałem tylko, jak to możliwe, że swoim poczuciem humoru niezmiennie imponował kobietom, skoro mnie jego gadanie i żarty czasami potwornie wkurwiały.

Sawerio w czasie drogi zdał mi szczegółową relację z zamieszania w jednym z moich klubów o słusznie sugerującej przepych nazwie Royal. Klub był w miarę nowy na wyspie, ale bardzo prestiżowy. Dwóch ochroniarzy pilnowało wejścia i wpuszczało do środka tylko zamożniejszych mężczyzn oraz wybrane z tłumu ślicznotki. Nie przychodził tu plebs ani dresiarze. To miejsce było ekskluzywne i trzymało poziom. Dbałem, żeby stale zachwycało i przyciągało śmietankę towarzyską oraz bogatszych turystów. Menedżer klubu i mój zaufany człowiek dzwonił wczoraj, że złapali jakiegoś skurwiela na gorącym uczynku, a dokładniej na podkładaniu podsłuchu w moim klubie. Intruz zainstalował kilka pluskiew na najwyższym piętrze w prywatnych lożach, w których często spotykałem się z gośćmi, żeby omówić interesy, zwłaszcza te nielegalne.

Najbardziej wkurwiało mnie jednak to, że dostał się do mojego biura. Co powinno być niemożliwe, zwłaszcza że wejście było zabezpieczone kodem, a dodatkowo całodobowo nadzorowane przez ochronę, żeby przypadkiem nikt niepowołany się tam nie kręcił. Nie przechowywałem tam żadnych dokumentów czy ważnych plików w laptopie, ale po prostu nienawidziłem sytuacji, gdy ktoś chciał mnie zrobić w chuja czy naruszyć moją prywatność.

Szpieg został już ugoszczony w luksusowej piwnicy, w której zazwyczaj kończyli zdrajcy lub choćby podejrzani o zdradę.

– Żaden z twoich sposobów nie zadziałał na tego delikwenta? Do tej pory miałeś stuprocentową skuteczność w wyciąganiu informacji – zwróciłem się do Saweria.

– Lorenzo, nie wiem, co mam ci powiedzieć. Jedyne wyjaśnienie jest takie, że ten sukinsyn nic nie wie – zasugerował.

– Myślisz, że jakiś przypadkowy gość sam pchałby się w paszczę lwa poprzez zostawianie kamerek z jebanym podsłuchem? Nie sądzę. Ktoś go wynajął i trzeba się dowiedzieć, kto za tym stoi – oznajmiłem stanowczym tonem.

– Masz rację. Wszyscy wiedzą, że ten klub należy do ciebie, i tylko ktoś zdrowo pierdolnięty by z nami zadzierał.

– Tylko zastanawia mnie, jak dostał się do biura... Kto był w tym czasie na zmianie?

– Ten młody. Czekaj, jak on miał na imię? – zaczął mamrotać pod nosem. Po dłuższej chwili sobie przypomniał. – Toto.

– To imię czy...?

– Chuj go wie. Mówią tak na niego. Jest siostrzeńcem Riccarda i ten ręczył za niego własną głową. Słuchaj, nie będę go bronił, ale nie zdążył poznać wszystkich, a ten facet twierdził, że jest księgowym i musi schować w sejfie jakieś papiery. Gdy intruz podszedł bliżej, poraził Tota paralizatorem. Młody nawet nie zdążył zareagować i już leżał jak jebana kłoda.

– Trzeba pomyśleć, co z nim zrobić. Riccardo też powinien dostać nauczkę. W końcu to on za niego poręczył. Jak sądzisz, skąd wiedział, jaki jest kod przy wejściu? – Sądziłem, że tego sukinsyna wpuścił jeden z moich pracowników.

– No i tu mam pewne podejrzenia... Wydaje mi się, że Cecilia zdradziła mu kombinację.

Ze zdziwienia zmarszczyłem brwi. Nigdy bym nie przypuszczał, że dziewczyna, która pracuje u mnie od kilku lat, wywinie taki numer.

– Kurwa! Nie wierzę! Daliśmy jej pracę, gdy została sama z córką, a ta dziwka tak się nam odpłaca?! – warknąłem rozwścieczony.

– To są tylko moje domysły. Kiedy prowadziłem tego gnoja do piwnicy, widziałem przerażenie na jej twarzy. Nieraz była świadkiem różnych scen w tym klubie, więc ewidentnie morda tego palanta tak na nią zadziałała.

– Ja pierdolę! Sprawdzimy to i twoje przeczucie. Zatrzymaj się po drodze w kawiarni u Alejandra. Mam ochotę na podwójne espresso po podróży.

– Jasne, szefie – przytaknął.

Przemierzaliśmy ulice Taorminy wypełnione wakacyjnymi turystami.

Sawerio zniknął we wnętrzu odwiedzanej tłumnie kawiarni, a ja wysiadłem z samochodu, by rozejrzeć się po okolicy i powdychać morski zapach nabrzeża wymieszany ze słodyczą wydobywającą się z wnętrza lokalu, który nigdy mi się nie znudzi. Nagle mój wzrok zatrzymał się na ślicznej blondynce. Uśmiechała się do dziewczyny siedzącej naprzeciwko, która opowiadała coś, wymachując żywiołowo rękami. Towarzyszyło im trzech postawnych mężczyzn; dwóch z nich miało jaśniejszą karnację, więc wyglądali raczej na turystów niż lokalnych mieszkańców.

Oparłem się o samochód i ponownie skupiłem na ślicznej blondynce, która w tej samej sekundzie wyjrzała przez ogromne okno kawiarni, jakby wyczuła mój palący wzrok.

Jest olśniewająca – to pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy, gdy nieznajoma odwróciła się twarzą do mnie.

Duże, niewiarygodnie zielone oczy. Idealnie zarysowane, pełne, różowe usta stworzone do pieszczot i skradania całusów. Raz za razem przejeżdżała językiem po dolnej wardze, robiąc mi niezwykle silną ochotę na poznanie smaku tych warg. Jasne, długie włosy splecione w warkocz opadały na jej spore piersi, które wyraźnie odznaczały się pod bluzką. Była nieziemska i zupełnie niepodobna do lokalnych piękności. Naturalna blondynka...

Z wrażenia zdjąłem okulary, żeby sprawdzić, czy dobrze widzę.

Czy to są jakieś omamy od sycylijskiego słońca? Czy ona rzeczywiście jest tak zjawiskowa?

Porażająca intensywność, z jaką mi się przyglądała, brutalnie zaparła mi dech w piersiach, powodując chwilowy ucisk. Zamarłem w bezruchu i chłonąłem ten olśniewający widok. Ze stanu zauroczenia wyrwał mnie Sawerio, który wrócił z kawą. Wziąłem głębszy wdech, wybudzając się z transu, i ponownie utkwiłem wzrok w ślicznotce, ale teraz była już pochłonięta rozmową ze znajomymi przy stoliku.

Kurwa! Nie mam czasu na te głupoty!

Przywołałem się do porządku, bo takie kobiety oznaczały problemy. Koszmarne problemy.

Przekroczyliśmy próg klubu i od razu skierowaliśmy się do piwnicy. Moim oczom ukazał się klasyczny widok, czyli zakrwawiony mężczyzna przywiązany do krzesła. Jego twarz była już tak spuchnięta od przyjmowanych ciosów, że jego własna matka miałaby problem z ustaleniem jego tożsamości.

– Pobudka! – wrzasnąłem mu do ucha po tym, jak bezszelestnie się do niego zbliżyłem.

Mężczyzna się wzdrygnął, wyraźnie przestraszony tym nagłym dźwiękiem. Stanąłem naprzeciwko niego i podwinąłem do łokci rękawy czarnej koszuli.

– Co cię do mnie sprowadza? Kto ci zlecił robotę? A najważniejsze: kto ci zdradził kody dostępu do mojego biura? – syknąłem zimnym, beznamiętnym głosem, wywołującym u większości ludzi tylko jedną emocję: przerażenie.

– Już mówiłem – sapnął, nawet nie podnosząc głowy, która opadała mu bezwładnie na pierś. – Nie działałem na zlecenie. Jestem dziennikarzem. Sądziłem, że uda mi się nagrać kilka ciekawych rozmów. Widziano tu szefa lokalnej policji i kilku polityków...

– Kurwa! Nie wciskaj mi bajeczki! Przywiążcie go za nadgarstki do sufitu. Może po kilku minutach zabawy będzie bardziej rozmowny.

Nie chciałem pochlapać krwią koszuli, więc jeden z moich najlepszych ludzi od brudnej roboty, Filippo, który bez użycia broni potrafił zadać ból i śmierć, zajął się typem. Był bezwzględny w czasie przesłuchań, a do tego posiadał nadludzkie umiejętności posługiwania się nożem. Ostatecznie nic to jednak nie dało, facet obstawał przy swojej wersji, a ja byłem coraz bardziej zmęczony jego jazgotem i jękami przepełnionymi bólem.

– Przyprowadźcie tu Cecilię. Może będzie bardziej rozmowna.

Moje słowa wywołały u torturowanego pożądaną reakcję. Podniósł powoli głowę i zaczął cicho szlochać. Dzięki temu upewniłem się, że oboje mieli coś wspólnego z tą chujową akcją.

Sawerio przyprowadził przerażoną kobietę, a ona, tak jak się spodziewałem, na widok zmasakrowanego mężczyzny zaczęła głośno płakać, upadając przy tym na kolana.

– Co tu się, u licha, dzieje?! – ryknąłem, zdziwiony reakcją kelnerki.

– Przepraszam, panie Deluzzo. To wszystko moja wina – wyznała, nie przestając szlochać.

– Sawerio, pomóż jej wstać i posadź ją na krześle. Musimy sobie wyjaśnić kilka spraw.

Bez zbędnych słów wykonał moje polecenie.

– Słucham, Cecilio.

Z oporem podniosła twarz i spojrzała na mnie opuchniętymi od płaczu oczami.

– Panie Deluzzo, to moja wina. Matteo zrobił to dla mnie... Ja nie mogłam... Moja Sofia... – Ledwo dało się ją zrozumieć, bo słowa ginęły między kolejnymi spazmami.

– Cecilio, po kolei. Kim jest ten mężczyzna? – Wskazałem dłonią szpiega, nadal podwieszonego pod sufitem.

– To jest Matteo, mój chłopak. Grozili mi, że jeśli nie podłożę pluskiew w pana klubie, to skrzywdzą Sofię. Bałam się. Matteo chciał mi tylko pomóc. Przepraszam, nie wiedziałam, co robić! Dostałam zdjęcia Sofii z placu zabaw! Bałam się o nią!

– Kto się z tobą kontaktował? Jak? Dzwonił? Spotkałaś się z nim? – Próbowałem być spokojny, licząc, że wyciągnę z niej cokolwiek, co naprowadzi nas na zleceniodawcę.

– Nie, panie Deluzzo. To znaczy tak... – wydukała płaczliwie. – Rozmawiałam z nim kilka dni temu, ale nie wiem, kto to jest ani jak wygląda.

– Weź jej telefon. Sprawdź połączenia i załóż podsłuch – zwróciłem się do Saweria. – Wyślij do niej naszego zaufanego lekarza, żeby opatrzył Matteo. Nie potrzebujemy problemów w szpitalu ani niewygodnych pytań. – Przeniosłem wzrok na Cecilię. – A ty wracasz do domu z kochasiem. Masz tydzień wolnego. Gdyby ktoś znowu się z tobą kontaktował, masz mnie natychmiast poinformować, rozumiesz? – wycedziłem ostro.

Wzdrygnęła się i energicznie skinęła głową.

Gdy wyszła, Sawerio posłał za nią jednego z naszych ludzi, żeby jej pilnował i obserwował jej mieszkanie. Miałem spory dylemat, co zrobić z tą dwójką, ale najpierw potrzebowałem informacji. Ktoś potwornie głupi na własne życzenie wydał na siebie wyrok śmierci.

***

W drodze do domu podjąłem spontaniczną decyzję i ruszyłem w kierunku mieszkania Madaleny. Byłem lekko wyposzczony i wkurwiony, a ta czarnowłosa piękność zawsze potrafiła mnie rozluźnić i zaspokoić. Łączył nas nieskomplikowany układ. Ja miałem nieograniczony dostęp do jej chętnego ciała, a ona dostała piękne mieszkanie w nowym apartamentowcu i czasami jakąś błyskotkę lub coś innego, na co akurat miała ochotę.

Zapukałem do jej drzwi, lekko zniecierpliwiony. Byłem pewny, że przygotowała się na moją wizytę. W końcu zanim wyszedłem z klubu, wysłałem jej wiadomość, że przyjadę. Otworzyła ubrana jedynie w czerwony komplet koronkowej bielizny, na który narzuciła przezroczysty szlafrok sięgający minimalnie za pupę.

– Witam, panie Deluzzo. – Madalena wciągnęła mnie do mieszkania, szarpiąc za materiał mojej koszuli.

Nie bawiła się w niewinne zabawy. Była ostra i lubiła dominować w łóżku, choć ze mną to akurat nie wchodziło w grę.

W momencie gdy usłyszałem trzask zamykających się drzwi, przyssałem się do jej szyi, pozbywając się w tym czasie jej skąpych ciuszków.

– Pieprz mnie, Lorenzo. Stęskniłam się za tobą. – Usłyszałem pojękiwanie napalonej kochanki.

Madalena sięgnęła do guzików mojej koszuli i kilkoma sprawnymi ruchami ją rozpięła. Jej ostre paznokcie wyznaczały ścieżkę z klatki piersiowej aż do fiuta. Pocierała go agresywnie przez spodnie, a ja w tym momencie pragnąłem zobaczyć, jak klęczy u moich stóp, więc po chwilowej zabawie z jej napompowanymi cyckami położyłem dłonie na jej ramionach, a następnie jednym ruchem sprowadziłem ją do parteru.

– Najpierw przywitaj się ze mną odpowiednio, a później porządnie cię wypieprzę – wyszeptałem surowo.

Nie musiałem długo czekać na jej reakcję. Sprawnym ruchem pozbyła się moich spodni. Oblizała usta, uśmiechnęła się lubieżnie i nie czekając na instrukcje, już za pierwszym razem zawodowo go połknęła, liżąc i drażniąc językiem.

Nawinąłem jej włosy na pięść i zacząłem wyznaczać tempo jej ruchów, zanurzając się w jej gardle do samego końca. Nigdy nie bawiłem się z nią w długą grę wstępną czy czułe macanki. Nie znosiłem marnotrawienia czasu. Przyszedłem tu w jednym, jasno określonym celu.

Złapałem ją za ramiona, podniosłem i płynnym ruchem obróciłem tyłem do siebie, po czym włożyłem palce w jej wilgotne, spragnione wnętrze. Jej ciało było idealne. Może nawet zbyt idealne, ale w zupełności zaspokajało mnie fizycznie i dostarczało mi przyjemności.

Pragnienie wirowało pod moją skórą, gdy Madalena stała przede mną naga i chętna.

– Wypnij się.

Założyłem gumkę, a kobieta oparła się o brzeg skórzanej kanapy i posłusznie wypięła pośladki w moją stronę, czekając na kolejne posunięcie, a w zasadzie na posuwanie jej.

Wszedłem w nią do samego końca, a jej krzyk wypełnił mieszkanie. Trzymałem jej biodra w silnym uścisku, rytmicznie uderzając w jej pośladki. Jęczała pode mną jak rasowa aktorka porno, ale ostatnio bardziej mnie to irytowało, niż podniecało. Madalena była profesjonalistką i zajmowała się moim fiutem z największą starannością, ale już podczas ostatniej wizyty zauważyłem, że rutyna mi nie służy.

Krzyk, który wydobył się z jej pełnych ust, sprawił, że zwiększyłem tempo i po kilku mocniejszych ruchach zastygłem, przymykając oczy i czując, jak schodzi ze mnie całe ciśnienie.

Bez zbędnego gadania zniknąłem za drzwiami, żeby odświeżyć się przed wyjściem. Nie lubiłem czuć na sobie zapachu kobiety. Nic mnie z nią nie łączyło oprócz seksu i trochę irytował mnie fakt, że zacząłem odczuwać coraz mniejszą ekscytację na myśl o spotkaniu z nią.

Może mi się znudziła?

Seks z nią był ostry i rozluźniający, ale wszystko to było coraz bardziej mechaniczne. Starałem się jej nie całować, chociaż czasami udawało jej się skraść mi pocałunek. Jednak na myśl, że mogła mieć przed chwilą jakiegoś chuja w ustach, zbierało mi się na wymioty.

Może czas znaleźć inną dupę? – pomyślałem.

Madalena była niewątpliwie piękną kobietą. Jej długie, kruczoczarne włosy spływały falami na smukłe ramiona i krągłe piersi, które powiększyła w ostatnim czasie o kilka rozmiarów. Smukła talia, długie nogi – niby wszystko idealnie.

Jednak...

Po prysznicu zaproponowała mi szklaneczkę whisky. Opowiadała o jakiejś nowej kolekcji torebek znanego paryskiego projektanta, ale ja po kilku minutach jej bezsensownej paplaniny wyłączyłem się z rozmowy. Zupełnie nie rozumiałem, dlaczego moje myśli powędrowały do zielonookiej blondynki. Cholera, byłem rozluźniony i zaspokojony, a na myśl o nieznajomej czułem silny przypływ podniecenia.

Z zamyślenia wyrwała mnie Madalena, dotykając mojej dłoni.

– Widzę, że masz ochotę na kolejną rundę – zasugerowała, zerkając na spore wybrzuszenie w spodniach.

Rozdrażniony wnioskami, do jakich doszedłem pod prysznicem, zrezygnowałem z kolejnego pieprzenia, które – mimo że pozbawione dreszczyku podekscytowania –przecież ostatecznie prowadziło do satysfakcji.

M.N.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro