Rozdział Piąty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Co otwiera klucz od Ciebie?- zapytałam kiedy ja i Reil wysiedliśmy z autobusu na przystanek obok muzeum.

- Jesteś niecierpliwa, Melody. Sądziłem że kobiety uwielbiają niespodzianki.- zaśmiał się cicho syn Laufey.

Byliśmy sami bez nikogo z mojej rodziny, kto mógłby nas w tej chwili podsłuchać i zacząć tworzyć teorie spiskowe. Gdy pojazd odjechał powolnym krokiem ruszyliśmy w stronę budynku, w którym nasze losy pierwszy raz się splotły.

- Przeważnie lubią, ale wątpię czy od syna Laufey  to bezpieczne.- odparłam zatrzymując się gwałtownie.

Loki zrobił dwa kroki nim się zatrzymał. Obrócił się w moją stronę, a jego uśmiech zawitał na jego twarzy pokazując śnieżnobiałe żeby.

- Nie mogłem się doczekać aż w końcu to powiesz. To takie ekscytujące.

- Nie kpij ze mnie. Obserwujesz mnie od kiedy przeczytałam książkę. Niszczysz mi imprezę z przyjaciółmi, a potem pokazujesz się przyjeżdżając z moimi dziadkami.- powiedziałam robiąc krok w jego stronę, po chwili dodając.

- I to wszystko dlatego że dziecko przeczytało przysięgę jaką miała przeczytać tobie kochanka...

- Ty nadal nie rozumiesz? - przerwał zaskoczony moją wypowiedź, jednak widząc niezrozumienie na mojej twarzy chwycił za moją dłoń i udał się w stronę muzeum szybkim krokiem.

Weszliśmy do muzeum, które praktycznie nie zmieniło się od czasów mojego dzieciństwa gdy przeczytałam przysięgę. Loki pewnym siebie krokiem ciągnąc mnie za sobą prowadził mnie przez sektory mitologii. Mijaliśmy ludzi to samotnie idących,  to kochanków, to pary z dziećmi. Aż w końcu dotarliśmy do miejsca gdzie wszystko się zaczęło.

Ujrzałam ją otwartą w tym samym miejscu, a jedyne co ją dzieliło to szkło, które miało uniemożliwić obcym dotykanie eksponatu.  Podeszliśmy na tyle blisko, na ile to było możliwe. Spojrzałam na boga kłamstw.

- Księgę spisała Norna Urd, bym znalazł swoje przeznaczenie, swoją pokrewną duszę. Bogini miłości, pobłogosławiła księgę i... zabrała moją duszę, po czym podzieliła je na pół i zesłała na ziemię. Z początku myślałem że szybko znajdę Cię, ale czas się dłużył i nawet teraz nie rozumiem czemu ty.  Ale cieszę się że to ty byłaś tą, która mnie przyzwała. Nawet jeśli byłaś wtedy dzieckiem.

- Skąd mogę wiedzieć że nie kłamiesz?- zapytałam kiedy syn Laufey skończył mówić.

Mówiliśmy cicho, niemal szeptem, aby nikt nie słyszał tego co mówiliśmy. W końcu pojechanie do szpitala psychiatrycznego nie było w planach żadnego z nas.

- Bo masz w sobie połowę mojej duszy. Wyczułaś byś kłamstwo, więc jaki miałbym sens cię okłamać? Nie mogę kłamać, nie mogę cię oszukać bo ty wyczujesz to bez względu na to jak bardzo bym się starał.

Patrzyłam mu w oczy doszukując się kłamstw i intryg z których słynie mężczyzna. Jednak nic nie zastałam poza błyskiem w jego oczach, gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały. Nie kłamał, mówił prawdę. Nie mógł mnie oszukać.

- Co planujesz teraz?- zapytał utrzymując kontakt wzrokowy.

- Na razie? Skraść twoje serce. A potem? Zobaczymy.

Parsknęłam śmiechem słysząc słowa Reil'a, jednak szybko się opamiętałam przypominając sobie że jesteśmy między ludźmi.

- Powodzenia. Żeby skraść serce kobiety potrzeba czasu, a patrząc na ostatnie wydarzenia...

- Należę do cierpliwych. Poza tym...- zatrzymał się w pół zdania, po czym pochylił się do mojego ucha dodając szeptem.

- Od momentu w, którym ci się ukazałem Twoje serce już zaczęło powoli poddawać się prawdzie. Serca nie oszukasz, chodź umysł będzie się zapierał. 

- W takim razie powodzenia, panie Reil - szepnęłam mężczyźnie odsuwając się powoli.

Tak chciał grać?

Nie ma łatwo. Kobieta z reguły jest znana z bycia niebezpieczną, z planem czy bez jedno jest pewne. Kiedy już ma postanowienie idzie po trupach do celu, a sam diabeł jedząc popcorn obserwuje to z ukrycia. 

~ ~ ~ ~ ~ 

- To co? Ty i Reil? Mam zacząć z twoją babcią wymyślać ship?- zapytał Richy siedząc przy naszym stoliku w barze niedaleko naszej szkoły.

W sumie to jeden z nielicznych barów gdzie mogą wejść osoby poniżej dwudziestego pierwszego roku życia. Jest znany z tego że można tutaj zjeść najpopularniejsze potrawy z różnych okręgów Stanów Zjednoczonych. Wciąż pamiętam pysznego Sonoran Dog'a z stanu Arizony, albo Gumbo z stanu Luizjany.

- Musisz zmienić dilera z moją babcią, bo coś czuje że jest za mocny.- parsknęłam siadając naprzeciwko rudowłosego po chwili dodając.

- A może mamy z dziadkiem nazwać twój i Virgo ship?

- Twój dziadek już go wymyślił. I nie wiem co jest straszniejsze Virchy czy Richgo? 

Stłumiłam śmiech otwierając bordowe menu baru. Słowo daje moi dziadkowie chyba są na etapie drugiej młodości, którą prawdopodobnie przeżywają od momentu kiedy otrzymali pierwszego wnuka. Wciąż pamiętam jak z opowieści babci na wieść iż zostanie dziadkiem próbował zmienić swoje imię z Orion na Onion, a to wszystko przez zamiłowanie do krążków cebulowych.

- Dobra nie wiem jak ty, ale ja skorzystam z tego że ostatnio zwiedziłem komisariat policji w Pensylwanii. Zamawiam Philly Cheesesteak.- powiedział rudowłosy kiedy tylko kelnerka podeszła do naszego stolika.

- Ty bierzesz specjał Pensylwanii, ja spróbuję jednak spróbuje specjału Maine.  Poproszę Lobster Roll. - odparłam kelnerce, która tylko spisała nasze zamówienia po czym odeszła.

- Jak można jeść owoce morza? One są okropne. - mruknął rudzielec krzywiąc się, na co parsknęłam śmiechem.

- Zwłaszcza jak żyją. - zaśmiałam się przypominając jak będąc dziećmi Richy wpadł do akwarium z homarami.

- Jesteś jak twoja babcia. Strasznie wypominacie przeszłość - westchnął Richy bawiąc się serwetką z logiem baru.

- A i tak masz słabość do mojej rodziny.

- Do twojego brata dopracowując. - odparł rudzielec wzdychając, po czym podniósł się dodając.

- Muszę do kibla. wracając skoczę do barku po cole. Zaraz wrócę.

Kiedy rudowłosy odszedł, wyciągnęłam telefon i zaczęłam przeglądać Instagram. W końcu co mogłam robić czekając samotnie na zamówienie? Przeglądając profile, komentując posty i polubiając je trochę udało mi się zabić czas.  Ale nie na długo...

- Melody Jones?- męski głos sprawił iż odłączyłam komórkę spojrzawszy w stronę dźwięku.

Przede mną stał mężczyzna. O długich blond włosach, bladej cerze i niebieskich oczach. Z delikatnym zarostem, umięśniony i dobrze zbudowany. Ubrany w śnieżnobiałą koszulę i czarne spodnie, mężczyzna dosłownie wyglądał jak przeciwieństwo Reil'a.

- Tak to ja. O co chodzi?

-Jestem Thor, brat Lokiego. Musimy porozmawiać.

~ ~ ~ ~ ~ 

Na potęgę piwa... a nie czekajcie to nie tak.

A więc zabawa się zaczyna, Thor przybył.

Zanim zacznę pisać szósty rozdział chcę sprostować kilka spraw (albo podać ciekawostki, kto woli)

1)  W Stanach Zjednoczonych alkohol można jak wiadomo spożywać po ukończeniu 21 roku życia, bo tam zaczyna się właśnie pełnoletność. Otóż Melody ma Polskie korzenie dlatego specjalnie dałam jej osiemnaście lat jako pełnoletność naszą. (Dalszą część pewnie wkrótce ujawnię)

2)Zaczerpnięte potraw, które wymieniłam jeśli was ciekawią inspirowałam z tej strony https://learningfromhollywood.pl/50-najpopularniejszych-potraw-kuchni-amerykanskiej/

Jeśli macie jakieś pytania jeszcze to proszę do koszyczka \____/ postaram się odpowiedzieć jak najszybciej.

Bay :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro