Rozdział 6 - Kościotrup

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mieszkam w psychiatryku razem z Jull już 2 miesiące. Jak mi tutaj jest? Nie najgorzej. Chociaż... Bywało lepiej. Za niecałe 3 miesiące miałam stąd wyjść. Na szczęście i na nieszczęście, bo Jull zostanie tutaj dłużej, a ja nie chce jej zostawiać. 

- Co ty tak myślisz? - zapytała Jane, kiedy siedziałam na łóżku 

- E... Co? - rzeczywiście się zamyśliłam. - Gdzie jest Jull? 

- Od 2 godzin jej nie ma bo jest na "leczeniu", które i tak jej nie pomoże - uśmiechnęła się Jane - Za pół godziny ty też idziesz. 

- Pójdziesz ze mną? - nie wiem czemu to powiedziałam. Nie wiem czemu chciałam, żeby ze mną poszła. Czułam, że może mi się coś stać, bałam się, dlatego wolałam nie być sama. 

- Okej... - powiedziała niechętnie dziwnie na mnie patrząc. 

Te pół godziny minęło bardzo szybko. Jull weszła do pokoju jak podmieniona. Zachowywała się jakby naprawdę bardzo mocno się czegoś bała. Nigdy wcześniej nie widziałam jej w takim stanie. 

- Pani Lill? Proszę ze mną - powiedział lekarz łapiąc mnie mocno za rękę.

- Jull, co ci się stało? - krzyczałam wychodząc z pomieszczenia, ale ona nie odzywała się ani słowem. Patrzyła przed siebie, jakby nie mogła się ruszyć. Coraz bardziej się bałam. 

"Leczenie" trwało niecałą godzinę i chyba nic mi nie dało. Wyszłam od lekarza tak samo jak do niego weszłam. Postanowiłam po drodze przejść się jeszcze do łazienki. 

- Jane, co to było? To mi niby miało pomóc? - zaśmiałam się do Jane

- No nie wiem... - odpowiedziała szybko tak jakby nie chciała ze mną rozmawiać. - On tu jest - powiedziała po chwili

- Kto? - zapytałam ale nie odpowiedziała mi tylko tak po prostu zniknęła. - Jane?!

Podeszłam do lustra i usłyszałam grzmot. Y? Zaraz? Burza? Teraz? To nie możliwe. Popatrzyłam  na lustro, ale zamiast swojego odbicia zobaczyłam szkielet w czarnym kapturze. Bałam się. Chciałam uciekać ale drzwi były zamknięte na klucz. Znów podeszłam do lustra. Zamiast tego okropnego kościotrupa zobaczyłam tylko napis "Nie uciekniesz mi. Dorwę cię.". Usłyszałam huk. Odwróciłam się. Stał w kącie. Patrzył na mnie. Uśmiechał się i wyciągał kościstą rękę. 

Stał tak chwilę i zaczął się do mnie zbliżać coraz bardziej wyciągając rękę. Znów usłyszałam grzmot i nie było ani jego ani napisu na lustrze. Podeszłam do drzwi wyjściowych i bez najmniejszego problemu je otworzyłam. 

- Co tak długo? Siedziałaś tam 2 godziny? - zapytał lekarz.

Nie odpowiedziałam mu. Poszłam jak zahipnotyzowana do swojego pokoju. 


Hej wszystkim czytającym ;) Dziękuję wam baardzo za tyle wyświetleń, głosów i komentarzy ;) Nie myślałam, że ktoś naprawdę bezie czytał te moje głupoty, ale i tak wam dziękuje. Motywuje mnie to do pisania kolejnych części, chociaż i tak nie mam na nie pomysłu ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro