Mały problem

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Stoimy w miejscu i czekamy a właściwie ja czekam aż moja ekipa się ogarnie. Wera stała przy ścianie, mrugała szybko powiekami przez co łzawiła i trzymała dłoń na czole. Ewa zaś kaszlała oraz kręciła głową na różne strony chyba w ten sposób chciała, żeby przestała ją boleć szyja. Niestety nie możemy dłużej sobie pozwolić na odpoczynek i musimy ruszać dalej, bo Lisowska z Grzeszczak mogą zaatakować w każdej chwili. Podeszłam bliżej kobiet by cicho poinformować je, że pora iść.
- Dziewczyny powinniśmy wrócić do magazynu na sprzęt i tam się na spokojnie zastanowić co dalej
- Zaraz. W głowie mi się kręci i pięką mnie oczy - odezwała się przyjaciółka
- Nie ma na to czasu. One mogą w każdym momencie zaatakować.
Wpatrywałam się w Ewę, oczekując z jej strony pomocy. Gwiazda wciąż była zbyt skupiona na swoim gardle. Wera wyglądała okropnie, ale nie mogłyśmy teraz się nad sobą użalać. Wiedziałam, że powinnyśmy jak najszybciej opuścić teren Grzeszczak a raczej Lisowskiej, bo go przyjęła i omówić dalszy plan działań.
-Wera musimy już iść - powtórzyłam, ale żadna z nich mnie nie słuchała. Westchnęłam i machnęłam na nie ręką.
-Idę na zwiad. Jak wrócę macie być gotowe do drogi. - zarządziłam.

***
Szłam korytarzami i nasłuchiwałam. Panowała nienaturalna i niepokojąca cisza. Jakby oprócz mnie i dziewczyn nie było nikogo innego. To nie mogła być prawda. Zaczęłam się zastanawiać skąd nagły spokój. Czyżby Ewelina nadal była nieprzytomna a Sylwia gdzieś uciekła? Brzmi to na prawdę abstrakcyjnie, ale w jakimś stopniu może być realne.
Starałam się zachować czujność, ale dopiero po długim czasie zorientowałam się, że nie mam przy sobie niczego czym mogłabym się obronić gdyby którakolwiek z gwiazd mnie jednak zaatakowała. Muszę coś znaleźć do obrony w razie czego. Ruszyłam do głównego pomieszczenia, bo nie mogłam się cofnąć i wrócić do dziewczyn. Byłoby to jak przyznanie się do błędu.
Będąc na miejscu zaczęłam się powolnie rozglądać za czymś co może posłużyć mi za broń. Same głośniki i skrzynki a przecież z tym chodzić nie będę, bo za ciężkie oraz nieporęczne. Postanowiłam przejrzeć pudła, bo może coś tam się trafi. Podeszłam bliżej i zaczęłam grzebać w rzeczach, ale niestety były tam same kable, śrubki, narzędzia a jeden karton nawet był pełen dodatków do instrumentów. Stwierdziłam, że wezmę z dwie pałki perkusyjne, bo to lepsze niż nic. Gdy podnosiłam głowę znad tego całego powiedzmy sprzętu dostrzegłam przy ścianie ukulele. Uśmiechnęłam się po czym wyprostowałam się i pewnym krokiem ruszyłam po upatrzoną broń.  Zadowolona chwyciłam mini gitarę w dłoń i się jej dokładnie przyjrzałam. Instrument był zakurzony, obdrapany oraz nie posiadał strun co dla mnie nie ma znaczenia, bo ważne, że będę mogła się obronić przed napastniczkami. Zaopatrzona w sprzęt do samoobrony wyszłam z pomieszczenia na dalsze zwiady.
Obeszłam większą część budynku a kiedy nie zobaczyłam nikogo postanowiłam powoli wracać do dziewczyn. Po drodze zajrzałam do magazynu na sprzęt, ale nic nie zmieniło się od chwili, gdy go opuściłyśmy. Zbliżyłam się do pobitego lustra i się w nim przejrzałam. Wyglądam na bardzo zmęczoną co było prawdą, bo dość długo nie śpię. Moje oczy były podkrążone a włosy potargane we wszystkie strony na raz. Nagle zobaczyłam w odbiciu jakąś postać, ale nie mogłam jej rozpoznać przez pajęczynke na szkle. Dostrzegłam, że napastnik jest już blisko mnie.
Zacisnęłam, więc mocniej palce na gryfie ukulele po czym obróciłam się szybko i machnęłam instrumentem przed sobą.
- Olka kurwa! Zwariowałaś?! - krzyknęła Farna dziwnym głosem
- Sory. Przestraszyłaś mnie
- Nie widziałaś w lustrze? - spytała kaszląc przy tym
- Nie, bo akurat w tym miejscu gdzie mi się pojawiłaś znajduje się pajęczyna
- Oo tu jesteście - odezwała się Wera, która weszła właśnie do magazynu
- Tak. Wchodź i zamykaj drzwi - poprosiłam
Przyjaciółka wykonała to o co ją poprosiłam plus zakluczyła drzwi. Zapewne miała klucz od Ewy, która przecież tu nas wcześniej zamknęła. Dziewczyny usiadły na głośnikach i mnie obserwowały w ciszy. Ja jedynie chodziłam w koło zastanawiając się co dalej powinniśmy zrobić. Jesteśmy w słabej sytuacji, bo Weronika słabo się i wciąż krwawi jej rana. Ewa ma coś ze strunami, bo ma uszkodzone gardło. Mówiła do mnie przed chwilą głosem, który przez długie nie odzywanie się był zmieniony. W jej głosie można było usłyszeć wyraźną chrypę a sama wypowiedź była dla niej bardzo męcząca. Ja sama jestem wykończona oraz głodna przez co tracę siły a to nie wróży dobrze.
- Dobra laski trzeba się skąd wydostać, pójść coś zjeść oraz się przespać, bo tak długo nie pociągniemy - przerwałam milczenie
- Jestem za - odpowiedziała Wera
- Ja też - wychrypiała Farna
- Po drodze do mnie weźmiemy ci jakieś leki na gardło
- Dzięki
- Spoko. Wychodzimy, ale powoli i ostrożnie. Ewa ty idziesz pomiędzy nami, ty Wera na końcu a ja na początku, bo wiem gdzie jest drugie wyjście
- Okey. Idziemy - otworzyła drzwi i przepuściła nas w wejściu
_______________________________________

Rozdział napisany z lovelotr13
Drobne przeszkody, ale czy teraz będzie już luźno? Czy uda się dziewczyną uciec z amfiteatru? Co się stało z Grzeszczak?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro