Odsiecz

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ola...
Biegłyśmy przez korytarze by jak najszybciej wrócić do pomieszczenia ze sprzętem muzycznym. Po drodze wypadł mi talerz z ręki, bo moje dłonie były już przepocone.
Ewa próbowała prowadzić, ale jej nie pozwoliłam. Wiedziałam, że chce się zrehabilitować i udowodnić mi, że możemy jej ufać, ale teraz to nie był na to czas.
Wpadłyśmy do pokoju. Złapałam za najbliższy stojak do mikrofonu. Zaś Ewa rozglądałam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu czegoś ciekawego. Podskoczyłam na dźwięk tłuczonego szkła. Gwałtownie odwróciłam się w stronę hałasu. Mocniej złapałam za statyw, gdy zobaczyłam Ewę z kawałkiem szkła w dłoni.
-Odłóż to - krzyknęłam.
Ewa uniosła zaskoczona brwi. Ruszyła w moją stronę. Uniosłam statyw jak do uderzenia.
-Nie zbliżaj się - warknęłam.
Byłyśmy głupie, że jej zaufałyśmy. Może zrobiły to specjalnie by nas rozdzielić.
-Wyluzuj - gwiazda wciąż zbliżała się ku mnie.
Uderzyłam ją statywem w ramię. Ewa krzyknęła i upuściła szkło na ziemię.
-Tak lepiej - mruknęłam i stopą odsunęłam odłamek lustra jak najdalej od niej.
-Ała - Ewa rozmasowała obolałe ramię. - Co to do cholery było?!
-Nie zbliżysz sie ani do mnie ani do Wery ze szkłem w dłoni!
-To nie było na Ciebie!
-Nie zabijamy - odparłam.
Ruszyłam ku wyjściu, gdyż wiedziałam, że przyjaciółka nas potrzebuje. - Radzę się pospieszyć.
Ruszyłam z powrotem. Wiedziałam, że Weronika na mnie czeka. A Ewą nie zamierzałam się dłużej przejmować. Kobieta musiała wreszcie zdecydować po której stronie stanie. Bez względu na lubialność dalej osoby. Wybierze dobro albo zło, słusznie bądź nie.
Wreszcie znalazłam się we właściwym miejscu. Zobaczyłam nieprzytomną Ewelinę, ale nigdzie nie było Weroniki. Nie było także Sylwii co mnie bardzo zaniepokoiło. Szybko związałam Lisowską by nam już nie zagrażała. Obróciłam się na pięcie i błyskawicznie ruszyłam na poszukiwania przyjaciółki. Po drodze wpadłam na Ewę, która szła ku mnie. Nie mając czasu na wyjaśnienia po prostu ją ominęłam biegnąc nie wiadomo gdzie. Bałam się, że właśnie zostałam z tym wszystkim sama, a w najgorszym wypadku ze zdradziecką Farną.
Cholera gdzie one są?! Przecież nie ma tu dużo pomieszczeń a nawet nie słychać, żeby cokolwiek mówiły. Co się dzieję? Zniknęły nagle jak reszta ludzi?! Przecież to niemożliwe no, bo jak?
- Ola chodź tutaj! - zawołała mnie Ewa
Przewróciłam oczami na myśl, że pewnie muszę jej w czymś pomóc, bo nie umie sobie poradzić. Zacisnęłam mocniej palce na statywie i ruszyłam powolnie za głosem Farny.
-Co jest? - zatrzymałam się przed nią zdyszana.
Ewa wpatrywała się w punkt na ścianie.
- Co to ma być?! - krzyknęłam zaskoczona.
Odwróciłam się ku Ewie oczekując od niej odpowiedzi. Farna wzruszyła ramionami.
-Skąd ja mam wiedzieć, ale powinnyśmy się dostosować.
Pokręciłam głową. Nie powinnyśmy na ślepo podążać za wskazówkami pozostawionymi na ścianie.
-Daj spokój - Ewą szturchnęła mnie w ramię.
Odsunęłam się od niej.
- Trochę ryzyka ci nie zaszkodzi.
Wpatrywałam się nieufnie w napis na ścianie. Zbliżyłam się do niego.
-To krew? - Zerknęłam w kierunku Ewy.
Farna nachyliła się i aż zaklęła.
-Na to wychodzi
Wpatrywałyśmy się wciąż w świeży malunek. Narysowana krwią strzałka wskazywała ciemny korytarz, prowadzący w przeciwnym niż zmierzałyśmy do tej pory kierunku.
Pokręciłam głową mając nadzieję, że krew nie należy do Wery.
-Musimy tam iść - stwierdziłam ku swojemu zaskoczeniu.
Ewa popatrzyła na mnie jak na wariatkę. Nie zamierzałam się z nią kłócić. Gdybym zaczęła, mogłabym stracić pewność siebie i zrezygnować. Lecz jeśli to Weronika zostawiła ślad to mogła potrzebować naszej pomocy.
- Nie sądzę... - zaczęła Ewą, ale jej przerwałam.
-Chciałaś pomóc. Teraz masz ku temu okazję. Więc rusz tyłek i do roboty albo wracaj do Lisowskiej i spróbuj szczęścia u niej.

***

Światło migało miarowo jak szłyśmy korytarzem. Pozwoliłam Ewie iść przodem. Byłam gotowa zarówno do ucieczki, jak i do odparcia ataku.
Ewa zatrzymała się gwałtownie bez słowa ostrzeżenia. Wpadłam prosto na nią.
-Co.. - syknęłam, ale mnie uciszyła. Przyłożyła palec do ust i wskazała na podłogę. Od razu zrozumiałam o co jej chodzi. Krople krwi wciąż były świeże.
Tym razem nie chowałam się za Ewą. Wyprzedziłam ją i ruszyłam korytarzem w ciemności. Słyszałam krzyki Ewy, ale nie czekałam.
Wreszcie na końcu korytarza dostrzegłyśmy sylwetkę skuloną na ziemi. Zwolniłam, aż wreszcie Ewa mnie dogoniła. Wspólnie zbliżyłyśmy się do postaci. Z ulgą rozpoznałam Weronikę, która uśmiechała się. Gdy podeszłam bliżej dostrzegłam na jej ramieniu sporych rozmiarów bliznę, z której sączyła się czerwona ciecz. Na palcach prawej dłoni miała krew co znaczyło, że to ona zostawiała ślady. Nagle przyjaciółka zaczęła się głośno wręcz psychicznie śmiać. Spojrzałyśmy na siebie z Ewą zdziwione, ona wzruszyła ramionami a mnie przeszły dreszcze. Moja rówieśniczka wstała i stanęła na przeciw nas. Jej tęczówki lśniały czerwienią a uśmiech nie schodził z twarzy. Moje serce przyspieszyło gdy dotarało do mnie, że właśnie ją straciłam. Wera zacisnęła pięści ponownie się śmiejąc po czym ruszyła na mnie jak byk. Stałam jak posąg nie potrafiąc się ruszyć i nie umiejąc uderzyć przyjaciółkę. Zamknęłam oczy i czekałam na cios, ale on nie nadchodził. Usłyszałam po chwili stękanie, więc otworzyłam oczy powolnie. Zobaczyłam jak Farna przyciska Weronikę do ściany i czeka aż się opanuje. Blondynka usilnie próbowała wyrwać się Ewie, ale na marne, bo kobieta była silniejsza. Cholera co teraz? Grzeszczak gdzieś tutaj grasuje i w każdej chwili może nas zaatakować a co gorsza może uwolnić Lisowską. Na pewno Ewelina już się ocknęła a Sylwia do niej wróciła, bo słyszała śmiech Weroniki. Zrezygnowana usiadłam na ziemi i obserwowałam co się dzieje między Farną i moją przyjaciółką. Widziałam jak nasza pomocnica traciła siły, ale dzielnie trzymała swoją fankę. W pewnym momencie Wera uwolniła rękę i złapała napastniczke za gardło. Dostrzegłam jak jej palce zaciskają się na szyji brunetki, która traciła powoli oddech. Ewa chciała dłońmi nadgarstek nastolatki i próbowała odepchnąć jej rękę. Podniosłam się gwałtownie, ale nagle zakręciło mi się w głowie i nie byłam w stanie ruszyć się z miejsca. Oparłam się plecami o ścianę nie chcąc upaść.
- Wera uspokój się - usłyszałam jak Farna wychrypiała prośbę
Przyćmienie mi minęło, więc chwyciłam pewniej statyw i ruszyłam szybko ku kobietom. Już miałam uderzyć przyjaciółkę gdy dojrzałam jak mruga szybko powiekami a jej oczy zmieniają się w normalne. Puściła swoją idolke i cofnęła się do tyłu wpadając plecami na ścianę. Farna zaczęła kaszleć a ja odetchnęłam z ulgą, że to było tylko przejściowe i nie straciłam jej jednak.
_______________________________________

Ten rozdział już jest napisany wspólnymi siłami z lovelotr13
Tym razem dłużej i więcej akcji. Jak myślicie czy zmiana Wery na pewno była tymczasowa? Czy Lisowskiej udało się wpuścić więcej trucizny w organizm fanki?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro