Chapter 1 ~
Ze specjalną dedykacją dla skalmarmaminsyn pomogła i zainspirowała. Kocham z całego serduszka 💕
Mam na imię Scarlett Moonlight. Jestem pół wilkołakiem, pół wiedźmą. Właśnie rozpoczynam nowy rozdział w swoim nędznym życiu. Ja i moja najlepsza przyjaciółka kupiłyśmy mały domek w Nowym Orleanie.
- Ale tu ładnie. - uznała moja współlokatorka. Miała na imię Amber Rosewood. Była wiedźmą, lecz moja matka odebrała jej moc. Po tym wydarzeniu, szybko się spakowałyśmy i wyleciałyśmy.
- Chodźmy do naszego domu. - powiedziałam i pociągnęłam 5 ciężkich, ogromnych walizek.
Pomogłam też mojej przyjaciółce. Kondycji to ona nie ma, ale mniejsza. Szczęście, że dom był blisko lasu widoki były obłędne.
- Zajebista chata, ciesze się, że posiadam nadzianą przyjaciółkę, która pozbawiła swoją psychopatyczną matulę pieniędzy. - powiedziała Amber i poszła na górę taszcząc walizki do naszych pokoi.
- Stara! - wykrzyknęła dziewczyna.
- Co chcesz młoda? - zapytałam gdy ta wparowała do mojej sypialni.
- Ubieraj kiecke, lecimy na imprezkę.
- Nie, chcę. - odpowiedziałam.
- Ja nie pytam. Ja stwierdzam fakty. - powiedziała Rosewood po czym dodała. - Pomóż mi wybrać outfit.
Dziewczyna zaciągnęła mnie do swojej sypialni i wyciągnęła czarną sukienkę sięgająca do połowy uda z dekoltem w kształcie V. Bufiaste rękawy dodawały jej uroku.
- Nie gadaj, tylko nakładaj gnido. - zaśmiałam się, na co moja współlokatorka udała się do łazienki. Po dwóch minutach wyszła z pomieszczenia i stanęła przed lustrem.
- I jak? - zapytała mnie dziewczyna.
- Wyglądasz pięknie, Amber. Z resztą jak zawsze. - to prawda, moja przyjaciółka była naprawdę piękna. Była przeciętnego wzrostu brunetką o piwnych oczach. Miała opaloną karnację. Śliczne pełne usta. Włosy sięgały jej mniej, więcej do łopatek i były lekko pofalowane. Sukienka podkreślała atuty jej kształtnej i szczupłej sylwetki.
- Twoja kolej. - odparła po skończeniu makijażu. Nie był mocny, ale wyglądała obłędnie. Wstała i pociągnęła mnie za nadgarstek do mojego pokoju.
- JAK ROZPIERDOLISZ MI UBRANIA TO CIE ZAJEBIE! - wykrzyknęłam na widok Rosewood grzebiącej w moich dopiero co rozpakowanych rzeczach.
- Luzik. - powiedziała, spojrzałam na nią spod byka. - Gdybyś mogła zabijać wzrokiem byłabym pierwsza ofiarą. Masz. - powiedziała i podała mi kabaretki, krótką czarną spódniczkę o prostym kroju z małymi rozcięciami po bokach i białymi paskami tworzącymi kratkę. Do tego czerwony top z rękawkami, również bufiastymi. Wcisnęła mi do ręki czerwone szpilki i pokazała palcem na drzwi.
Wróciłam do sypialni ubrana i uczesana. Moje włosy lekko pokręciłam. Wzięłam torebkę i szybko poprawiłam dotychczasowy makijaż. Dodałam tylko czerwoną matową szminkę i wstałam.
- Wyglądasz bosko. - stwierdziła brunetka i się uśmiechnęła. - Idziemy? - zapytała Amber.
- Tak. - odparłam, po czym obie wyszłyśmy z domu.
Szłyśmy ulicami Nowego Orleanu, gdy moja przyjaciółka zauważyła bar.
- Rousseau's. Może być. - powiedziałam po czym weszłyśmy do baru.
Usiadłyśmy przy ladzie. Podeszła do nas jakaś blondynka.
- Cześć, jestem Cami. Co podać? - zapytała dziewczynka.
- Poprosimy 12 shot'ów. Jak się bawić to bawić. - odpowiedziałam i się uśmiechnęłam.
- Nigdy was tu nie widziałam, jesteście nowe? - zapytała podając nasze shot'y.
- Tak, kiedyś ta pani obok tu była i się zakochała w tym mieście. Przyleciałyśmy z Nowego Yorku. Na stałe. Jestem Amber, to jest Scarlett. - odparła moja przyjaciółka i wzięła pierwszą szklankę z trunkiem. Posłałam Camilli ciepły uśmiech i wypiłam duszkiem zawartość szklanki.
- To ja lecę. - pożegnała się i poszła za bar.
Jakiś czas później po wypiciu 7 shot'ów byłam niezłe wstawiona. Moja przyjaciółka wypiła 5 bo jej jednego zajebałam. Zamówiłyśmy kolejne 8 i wypiłyśmy.
Po kilku minutach i dwóch kolejnych szklankach trunku zauważyłam dwóch mężczyzn, którzy się nam przyglądali. Kojarzyłam ich. Elijah oraz Niklaus Mikaelsonowie. Podeszli do nas.
- Ileż my się nie widzieliśmy. - odparł młodszy.
- Klaus, jak miłoo. - odpowiedziałam i próbowałam się sztucznie uśmiechnąć ale zamiast tego ja i Amber zaczęłyśmy się śmiać jak opętane.
- Ile wypiłyście? - zapytał młodszy Mikaelson.
- Tyle ile trzeba! - wykrzyknęłam.
- Tobie to już wystarczy. Idziemy do domu. - powiedział i pociągnął mnie za nadgarstek.
- Nikk, ja chce więcej shot'ów! - mówiłam, wyrywając się, niestety był zbyt silny.
- Idziesz do domu, położysz się. Rozumiesz? - zapytał już dużo groźniej niż wcześniej.
Przygwoździł mnie do ściany i patrzył wściekłym spojrzeniem. Lekcja na dziś nie denerwuj paranoika Mikaelsona.
- Możesz mnie zostawić? - odparłam niepewnie. W tym momencie za bardzo się bałam, by cokolwiek zrobić. Nie pomyślałam, że jestem czarownicą i mogę używać magii, lub siły wilkołaka.
- Bądź grzeczna, rozumiesz!? - wykrzyczał.
- Zostaw mnie w spokoju! - odpowiedziałam wściekle. - Puść mnie psychopato jebany! - krzyknęłam po chwili.
- Odezwała się, zrozum, że jeszcze zrobisz coś głupiego. Idziemy do domu. - powiedział już trochę spokojniej, lecz nadal był wściekły.
- Mam to gdzieś! - odparłam i chciałam się wyrwać. Na marne. Klaus zaczął mnie dusić. Łzy leciały mi z oczu gdy nagle zabrakło mi sił by stać na nogach i owinęłam je wokół jego bioder. Puścił mnie i złapał w talii, a moja w tym momencie ciężka głowa znalazła się na jego ramieniu. Próbowałam unormować oddech i po chwili mi się udało. Poczułam jak mnie gdzieś niesie.
- Tu ją zabrałeś! - usłyszałam krzyk mojej przyjaciółki.
- Do jutra. - szepnął Klaus delikatnie mnie postawił i zniknął w wampirzym tempie.
- Poradzę sobie Amber. - powiedziałam po czym poszłam przed bar i zamówiłam taksówkę. Napisałam też krótkiego sms'a do mojej przyjaciółki ,,Zabezpieczajcie się, jutro przywiozę ci ubrania." Po czym wsiadłam do taksówki. Po kilku minutach byłam w domu. Wzięłam butelkę wina odpaliłam serial i miałam w dupie wszystko i wszystkich. Co z tego, że jutro umrę po takiej dawcę alkoholu. Kogo to obchodzi.
Jeszcze jedno, co ten debil Klaus zrobił? Z resztą nie ważne.
Perspektywa Amber ~
- Klaus, wrócił do baru. - powiedziałam do Elijah'y, na którego ramieniu się uwiesiłam.
- Przenocujesz u mnie, oczywiście jeśli chcesz. - odparł mężczyzna.
- Chce spać. - mruknęłam. Zaczęło padać.
- Proszę. - powiedział i nałożył mi swoją marynarkę. Szliśmy w deszczu gdy się osunęłam. Spotkałabym się z podłogą, gdyby nie to, że Elijah szybko złapał mnie za biodro. Nagle usłyszałam grzmot, przestraszyłam się w wbiłam moje długie paznokcie w jego ramię. Mężczyzna nadal mnie podtrzymywał, za co byłam mu bardzo wdzięczna. Znając życie wiłabym się teraz jak padalec po mokrych ulicach Nowego Orleanu i jakiś psychopata pokroju Scarlett by mnie zgwałcił lub uprowadził do piwnicy. Mniejsza Elijah zaprowadził mnie do pięknej sypialni w jego domu. Chciał mnie położyć, ale ja nie chce, zmieniłam zdanie, chce się nachlać więcej, bo ta alkoholiczka pewnie chla moje wino.
- Elijah, ja chce winka! Nie chce spać, zmieniłam zdanie. - fuknęłam.
- Za późno, i tak będziesz miała kaca. - odparł, po czym mnie położył. Chciałam się wyrwać i przypadkiem dotknęłam jego męskości.
***
Hej, witam was serdecznie w pierwszym rozdziale mojej nowej książki. Gwiazdki i komentarze mile widziane.
Pozdrawiam i czółko 💋😻
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro