Chapter 20 ~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Masz te dedykacje już, rozdział specjalnie dla Natasza_Mikealson 
Kocham Cie stara!




Obudziłam się i dopadł mnie ból głowy. Cholera, ile musiałam wypić?

Westchnęłam głośno i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Klaus, głupi Klaus. Sama bym doszła do sypialni. Do tego wiem, którą mi przydzielił!

- Księżniczka wstała. - przywitał się wcześniej wspomniany pierwotny stojąc w progu.

- Dla Ciebie to raczej królowa. - odpowiedziałam wrogo i wypełzłam spod kołdry.

Jak gdyby nigdy nic wyszłam do swojego pokoju, na co usłyszałam tylko jego krótki śmiech. Jestem pewna, że teraz się uśmiecha pod nosem.

Zgarnęłam jakiekolwiek ubranie i szybko się ogarnęłam.

Zbiegłam jak poparzona na dół do kuchni, przeszukać ją dokładnie. Muszę znaleźć jebane leki przeciwbólowe bo zdechnę. Jeszcze zaraz wstaną dzieci i będzie klops. Chociaż wcisnę je dla Kola. Wiedziałam, że skończy jako niańka.

Wertowałam wszystkie szafki i w mgnieniu oka wyjęłam tabletki. Zabrałam dwie i nalałam soku pomarańczowego do szklanki. Aż sama się zdziwiłam, że oni coś mieli w lodówce prócz krwi.

Nie widziałam nikogo, więc będę dobra i zrobię śniadanie. W ramach podziękowania za nocleg.

Hm, naleśniki? Myśle, że tak.

Zabrałam się za smażenie dla kilkunastu osób i nawet nieźle mi szło. Jestem z siebie dumna.

Ozdobiłam moje dzieło i zastawiłam obficie stół.

- Mmm, jak pięknie pachnie. - do kuchni wparowała uśmiechnięta od ucha do ucha Rebekah.

- Postarałam się raz w życiu. To takie małe podziękowanie za gościnę. - powiedziałam i również się uśmiechnęłam.

- Błagam, czuj się tu jak w domu. Mieszka tu twoja rodzina. To twój drugi dom. Nawet nie pytaj jeśli potrzebujesz czegoś. - mruknęła wesoło i usiadła. Podeszłam do niej i ją przytuliłam.

- Dziękuje. - szepnęłam i się od niej odsunęłam.

                                            ***

Alex i ja wróciliśmy do domu. Postanowiłam zaprosić Charles'a. Niech się poznają lepiej. Siedziałam właśnie na stołku w kuchni popijając moją ukochaną kawę. Uśmiechałam się za każdym razem gdy słyszałam donośny śmiech i piski z salonu, gdzie bawili się chłopacy. Mam nadzieje, że Charlie niczego nie zniszczy. W sumie on dobrze się nim zajmie. Myśle, że fajnie byłoby z nim spędzić wieczór. Jak kiedyś.

Koło godziny 20 Alexis był padnięty po całym dniu spędzonym z moim bratem, więc nie minęło 5 minut i już spał.

- Powiedz siostrzyczko, zostajesz tu już na stałe? - zapytał cicho siadając obok mnie Charl.

- Dobrze wiesz, że pokochałam Nowy Orlean od pierwszego wejrzenia. Myślę, że to moje miejsce na ziemi. - odpowiedziałam z promiennym uśmiechem rozkładając się wygodniej na kanapie.

- O tyle dobrze. - zaśmiał się lekko.

- Co z tobą? - zadałam pytanie po chwili w jego humor momentalnie się pogorszył.

- Ciężki temat. - westchnął. Posłałam mu współczujące spojrzenie.

- Przecież jestem twoją siostrą. - mruknęłam. - Wiesz może co z Darcy? - palnęłam głupio. Dars to nasza młodsza siostra, która postanowiła sobie uciec z domu, dawno temu.

- Dobrze wiesz jak z nią jest. Trzy lata temu minęła mnie przypadkiem i tyle ją słyszałem. Podobno wróciła do Mystic Falls. - odpowiedział znużony i ewidentnie smutny.

- Może do niej zadzwonię? - szepnęłam jakby do siebie. Miałam cichą nadzieje, że nasza rodzina się nie rozpadła.

- Nie wiem czy to najlepszy pomysł. Wiem, że to dla Ciebie ważne, ale nie przejmuj się. Chodź tu. - powiedział i mnie do siebie przyciągnął.

Kilka godzin rozmawialiśmy. Tego było mi trzeba - szczerej rozmowy, ale nie tylko. Sam fakt, że spędziłam czas z Charlie'm mnie uszczęśliwiał.

                                          ***

Wybrałam się na spacer po ulicach Nowego Orleanu. Charles został z Alex'em, a ja miałam chwile dla siebie.

W ten jesienny wieczór, kolorowy deszcz liści zdobił krajobraz, a chłodny wiatr rozwiewał je na wszystkie strony. Podziwiałam zachodzące słońce trzymając kubek ulubionej kawy.

- Pięknie tu. Nie sądzisz? - usłyszałam kobiecy głos.

Odwróciłam się i ujrzałam Davinę.

- Ty nie żyjesz.. - zaczęłam nie pewnie. Jakim cudem?

Mam zwidy?

- Jak widzisz, jednak tu stoję. - odpowiedziała i szyderczo się uśmiechnęła.

- Co ty tu do jasnej cholery robisz Claire? - warknęłam zdenerwowana.

- Mała zemsta. Słyszałam, że masz dziecko. Alex? Dobrze pamiętam? - zapytała zgryźliwie.

- Jeśli chociaż go dotkniesz, obiecuje, że wypatroszę Ci flaki i oddam rybom na obiad! - krzyknęłam.

- Spokojnie, wole twoje cierpienie. - zaśmiała się głośno po raz kolejny a ja poczułam okropny ból z tyłu głowy, który rozszedł się po całym ciele. Potem nic.

Cholerna małolata!

***

Hejj, dawno mnie tu nie było! Wynagrodzę to obiecuje!

Jak się podobało?

Jakies teorie?

Wgl ostatnio trochę mi szkoda Scar, tak ją męczę trochę.

Kilka rozdziałów kończy właśnie jej cierpieniem :/

Do zobaczenia wkrótce słoneczka 🤍

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro