15. Noworoczne postanowienia

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Znacie? Próbowaliście? Jak wyszło?

Z Nowym Rokiem - nowym krokiem, jak mawia przysłowie. Sądząc po liczbie postanowień i planów, o których się myśli w Sylwestra, chyba bardzo znane :)

Ludzie snują plany. Chcą być lepsi, rozwijać się, chcą pokonywać kolejne kamienie milowe w swoim życiu. I lubią symbole: liczby, daty, odległości....

Jednym z takich symboli jest graniczna data oddzielająca stary rok od nowego. Człowiek nie zawsze jest zadowolony ze swojego życia. Widzi, co jest nie do końca satysfakcjonujące i nawet wie, w jaki sposób to poprawić. Tylko... czasem brakuje mu odwagi / motywacji / tak zwanego "kopa", żeby to wprowadzić w działanie.

Dlatego często sobie obiecuje, że zacznie od Nowego Roku:

- regularnie ćwiczyć: spacerować,  biegać, pływać, chodzić na siłownię, jeździć na rowerze;

- uczyć się: w szkole, na studiach, na kursie, na który się w końcu zapisze, samodzielnie z dostępnych materiałów;

- rzuci palenie, picie, inne używki, zapanuje nad zakupoholizmem, hazardem, pracoholizmem;

- będzie milszy dla rodziny, znajomych, współpracowników;

- zrobi prawo jazdy;

- popracuje nad swoimi wadami: zacznie wcześniej wstawać, przestanie się spóźniać, zakończy odkładanie na póżniej rzeczy do zrobienia (tzw. prokrastynacja);

- będzie codziennie jadać zdrowe śniadania;

- postara się poszukać sobie przyjaciół czy kogoś bliskiego;

- przestanie się ciąć / robić kreski / roić wzorki / okaleczać się;

- XXXXXXX - tu możecie wpisać coś, co sobie obiecujecie a nie znalazło się w powyższej kafeterii :)

Ja, pisząc te słowa, przejrzałam właśnie stronę jednej z sieci fitness, a znajomy maturzysta obiecuje sobie, że od Nowego Roku weźmie się do nauki :)

Po Nowym Roku okazuje się, że wiele z tych postanowień pozostało właśnie w sferze planów. A te, które zostały wcielone w życie, zaczynają się rozwlekać w fazie wykonalności.

Ponoć średnio 80% noworocznych postanowień zostaje zarzucona w pierwszych dwóch - trzech miesiącach po Sylwestrze. Jedne - bo zabrakło czasu, inne - bo zostały źle zaplanowane, jeszcze inne z powodu braku motywacji.

Jeśli ktoś pracuje na pełen etat z urlopem w wymiarze 26 dni rocznie (tj. 5 tygodni) a w postanowieniu noworocznym miał wyprawę Bajkalsko - Amurską Magistralą czy Koleją Transsyberyjską, to trudno mu będzie zrealizować.

Młoda matka, która opiekuje się na pełen etat dzieckiem i ogarnia dom, nie dosypiając po nocach (kto ma małe dziecko, wie, jak to jest), ma prawo nie dać rady wygospodarować czasu i energii na kurs językowy prawa jazdy. 

Kto, jak to mówią, ma dwie lewe nogi do tańca a zamierza się uczyć baletu, też albo się nie zapisze, albo łatwo zrezygnuje po pierwszych niepowodzeniach.

Ktoś zamierzał rzucić palenie albo ograniczyć zakupoholizm i nawet spróbował, ale przyszedł pierwszy stres i noworoczne postanowienia poszły się.... paść na zielonych pastwiskach.

Jeśli dotąd człowiek wstawał "na styk", żeby przy minimum czynności zdążyć do szkoły / pracy, trudno mu będzie wygospodarować czas nie tylko na zjedzenie śniadania, ale równeiż na jego zrobienie.

Zakup rocznego karnetu na siłownię też był wykorzystywany bardzo aktywnie w styczniu, w lutym już mniej a w marcu został odłożony na półkę albo leży w portfelu i mamy wrażenie, że wypala w nim dziurę. 

Znacie to? Pewnie tak, bo to bardzo powszechne. Tak samo powszechne jest powzięcie przekonania, że "ja się do niczego nie nadaję, nawet nie dałam/ łem rady dotrzymać postanowienia że będę ćwiczył / przestanę palić / patrz powyższe".

Od razu mówię, nie pytając Was o to, co myślicie, że jest to przekonanie niesłuszne i nieprawdziwe.  To, że nie daliście rady dotrzymać postanowienia noworocznego, może wynikać np. z błędnej oceny sytuacji albo ze zbyt ambitnego planu.

Jeśli ktoś nigdy nie biegał, to przebiegnięcie jednej minuty / kilkudziesięciu metrów będzie jego maksimum. Jeśli ktoś pierwszy raz pojawi się na zajęciach fitness i zobaczy te szczupłe, ruszające się synchronicznie bez cienia zadyszki kobiety, to najpierw stanie pod ścianą a potem prawdopodobnie więcej nie przyjdzie.

"Bo on potrafią, a ja nie. Bo one są szczupłe, a ja nie". Owszem, ale co z tego? Przecież po to tu przyszłaś, żeby nad sobą popracować, prawda? Nad sobą, a nie po to, żeby komuś dorównać.

Dla Ciebie wytrzymanie pierwszych 10 minut na zajęciach fitness to sukces. Tak samo jak przebiegnięcie jednej minuty albo dwustu metrów. Identycznie jest z jednym dniem bez papierosa / alkoholu / innych używek / samookaleczania.

Jeden dzień, a jeśli to zbyt dużo, to kilka godzin albo choćby jedna bez tego, czego chcesz się pozbyć, to już sukces.

Zacznij od... nie od Bacha, jak śpiewał śp. Zbigniew Wodecki, ale od początku. Od najmniejszego możliwego dla Ciebie odcinka czasu, przestrzeni, wysiłku. Osiągnij to, uznaj, że umiesz, naciesz się tym sukcesem. A później postaw sobie wyższy cel: drugi dzień bez używek lub robienia czegoś, czego nie powinieneś, bieg nie na minutę lecz na kilometr, dziesięć minut na zajęciach fitness... I tak dalej.

Zawsze należy posuwać się małymi kroczkami. Takimi, jakie jesteś w stanie wykonać: 

- nauczyć się do jednego sprawdzianu, 

- nauczyć się na bezpieczne 3,

- ustawić sobie budzik na pół godziny wcześniej i ten czas przeznaczyć na zrobienie i zjedzenie śniadania,

- kupić karnet do fitness clubu nie na rok (choć są świetne promocje i teoretycznie najlepiej finansowo wychodzą), tylko na miesiąc, dwa albo na kwartał,

- ułożyć i wykonać REALISTYCZNY plan pracy na dzień / tydzień i po kolei odhaczać poszczególne zadania.

Pamiętajcie! Nie od razu Kraków zbudowano. A w planach noworocznych nie chodzi o to, żeby ścigać się z kimś, tylko z samym /ą sobą.

Życzę Wam na Nowy Rok dobrych, realistycznych postanowień - takich, które dadzą się wykonać, na które znajdziecie czas, przestrzeń i energię.

A sama pomyślę, czy zakupić karnet do fitness clubu i na jak długo :) I czy np. nie wystarczy mi zakupienie aplikacji "just dance" :)

Ps.

Wspomniałam tu o nałogach czy robieniu sobie krzywdy. Możecie mi zarzucić, że samodzielne wychodzenie z nich może być szkodliwe dla zdrowia. Zgadzam się. 

I w powyższym tekście nie mówię o zaawansowanych etapach nałogu, gdzie najpierw powinno się przejść farmakoterapię czy terapię uzależnień, lecz o sytuacjach, z którymi można sobie poradzić samemu. A wbrew pozorom, przez dość długi czas można to zrobić, tylko trzeba być wystarczająco zmotywowanym, mieć plan i go realizować.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro