9. Jemioła, czyli pasożyt w związku

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dziś będzie o jemiole. Takiej ładnej, zielonej, czasem trochę żółtej, z białymi kulkami. Bardzo cenionej w okresie zimowym jako element dekoracji świątecznej.
Jak uczą nas anglosaskie i amerykańskie filmy, dobrej do całowania :)

Choć tradycja ozdabiania izb mieszkalnych jemiołą bierze się ponoć, jako rzecze Ciocia Wikipedia, już od czasów rzymskich. A więc na długo przed epoką romantycznych świątecznych filmów z Hollywood :)

Ładnie wygląda na zimowym drzewie, bo wprowadza trochę koloru do szaro- burego, lub - jeśli sprzyja pogoda - białego otoczenia.

Jest ceniona w zielarstwie, jako pomocna w leczeniu nadciśnienia i kilku innych kłopotów zdrowotnych.

Ale jemioła to pasożyt. Przysysa się do drzewa - żywiciela, korzystając z krążącej w nim wody i soli mineralnych. Dzięki różnicy w wielkości (gniazdo jemioły jest potencjalnie małe a drzewo z reguły wielkie), nie czyni mu poważnej krzywdy. A co, gdyby różnica w gabarytach nie była tak duża? Gdyby pasożyt i żywiciel były porównywalne? Tak, jak jest to u ludzi?

Z pewnością znacie takie związki. Och, oczywiście nie Wasze, bo Wasze z pewnością są udane i oparte o równowagę. Ale u innych: u przyjaciół, znajomych, rodziny, z pewnością widujecie związki, gdzie ta równowaga pomiędzy dwojgiem ludzi jest zachwiana lub jej wcale nie ma.

Gdzie jedno się podporządkowuje drugiemu i pozwala z siebie "wyciskać soki", a to drugie swobodnie pasożytuje na zasobach pierwszego.

Mogą tu wchodzi w grę m.in. kwestie materialne (mieszkanie, samochód, inne dobra), finansowe, emocjonalne i społeczne. Czasem również seksualne. Owszem, w związku (rodzinie) należy się dzielić i wspierać, bo sam konstrukt rodziny zakłada wspólnotę.

Ale powinna to być wspólnota dobrowolna, na bazie "wszyscy wspólnie o siebie dbamy, dajemy tyle, ile chcemy i możemy a nie tyle, ile musimy".

Związek, gdzie jedno pasożytuje na drugim (czy kilku drugich) nie jest ani dobry ani zdrowy.

Kim jest jemioła? Może to być:
- twój chłopak lub dziewczyna, wymagający od Ciebie dużo, a niewiele dający w zamian;
- niepracująca żona - ale żona z gatunku "leżę, pachnę i się bawię";
- mąż, który nie pracuje, bo "nie ma pracy, więc nie szuka. A nie szuka, bo nie ma";
- dorosłe, nieuczące się i niepracujące dziecko, którego cała aktywność życiowa to komputer, łóżko i czasami łazienka;
- patologiczni rodzice, którzy przez lata zaniedbywali dziecko, a ono, wykształciwszy się i osiągnąwszy jaką - taką pozycję, jest teraz szantażowane "dej, bo opinia publiczna wymaga".

Dużo jest takich "może". I podkreślam, jeśli jest to za wiedzą i świadoma zgoda partnera bądź innych członków rodziny, to nic nikomu do tego. Gorzej, jeśli żywiciel nie zdaje sobie z tego sprawy bądź zdaje sobie, ale nie potrafi wyjść z tego błędnego koła.

Jak sobie poradzić z taką jemiołą? Na pewno nie podziałają:
- wymowne (lub nawet nie) milczenie, z założeniem, że sam/a się domyśli,
- delikatnie napomykanie o chęci zmiany sytuacji,
- pozostawienie wszystkiego tak, jak jest, z nadzieją, że "kiedyś się ogarnie",
i parę innych rozwiązań, które zakładają domyślność i dobrą wolę "jemioły".

Otóż nie. Jemiole jest dobrze tak, jak jest. Nie będzie domyślna, empatyczna, nie zamierza się zmieniać. Dopóki nie musi.

Podziała jedynie szczera, konkretna rozmowa, z wyszczególnieniem problemów i ustanowieniem zasad. Nie będzie to z pewnością miła rozmowa. Przede wszystkim dla żywiciela. Bo są to często osoby spolegliwe, które w imię spokoju w domu /wokół siebie zrobią dużo. Ale będzie ważna.

Może zakończy się na jednej rozmowie, a może będzie potrzeba całej ich serii. Może nie uniknie się emocji. Z jednej lub obu stron. Ale jeśli chce się odnieść skutek, trzeba to zrobić.

Rozmowa, żeby była skuteczna:
- potrzebuje czasu  i przestrzeni. Nie ma sensu robić jej wtedy, gdy ludzie się spieszą, są zdenerwowani, zmęczeni, chorzy lub nietrzeźwi,
- nie warto powtarzać dawno zgranych argumentów i zadań, które nie zostaną poparte konsekwencjami,
- nie odbywać jej "przy ludziach"; człowiek spolegliwy często dba o opinie swoją i "jemioły", o to "co ludzie powiedzą", nie potrafi być szczery przy kibicach,
- ne potrzeba też, żeby obserwatorzy zaogniali sytuację, dodając swoje "trzy grosze" (np. teściowa), albo się niepotrzebnie denerwowali (dzieci),
- nie warto też wywlekać wszelkich żalów od czasów Adama o Ewy czy prehistorii związku,
- nie ulewać emocji, wypominając "boty zawsze", "bo ty nigdy",
- powinna zostać zakończona jasnymi ustaleniami, obowiązującymi obie strony,
- efekty jej powinny zostać zatrzymane w pamięci, żeby można było się do nich odwołać.

Pamiętajcie, jemioła będzie jemiołą, dopóki nie przestanie jej być wygodnie! Rolą żywiciela jest zadbać o to, żeby przestało.

Chyba tyle na dziś.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro