• niebo błękitne niby piekło •

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gdy patrzy w niebo, zdaje mu się błękitne niby piekło. Zieleń trawy jest najgorętszą lawą, więc leży tylko jak zmarły otulony mogiłą z wiatru i zeszłorocznych liści, próbując nie myśleć, jak blisko Mefistofelesa się znajduje. Jego twarzy nie otulają pocałunki, tylko kwiaty zazdrosne, złote, jakby próbujące skraść resztki atencji razem z barwami słońca. Jednak zaćmiony żałobą umysł nie daje się zwieść na manowce. W końcu słońce jest tylko jedno, a kaczeńców miliony.

Chmury płyną w szalonym pędzie, wciąż przegrywając z burzą zrodzoną w jego umyśle. Bo cóż tu zrobić? Cierpieć aż do zarania? Powstać, chociażby na kolana, i błagać o siłę? Nie, na to go nie stać. Nie czuje nadziei na szczęście, więc tylko przesiąka, coraz to bardziej z każdym dniem, każdą sekundą, bezdennym smutkiem. Pozostaje bezsilny w ulewie własnych łez, a w tle grzmią pioruny. Z każdym rozbłyskiem na tle genialnego umysłu, wzdryga się, choć każde uderzenie ma ten sam ton i przekazuje tę samą wiadomość.


Bo trochę tu pusto teraz, kiedy jedyny bliski neurotycznemu sercu towarzysz
został zabrany polom kwiatowym, wchłonięty przez trawiastą otchłań zazdrosną o zieleń jego spojrzenia. Teraz stoi gdzieś tam, wśród drzew uginających się od złotych jabłek, między rzekami miodem płynącymi. Pod gwiazdami jasnymi jak uczucie. Pod nieboskłonem ciemnym jak pragnienia. Błyszczy, migocze uśmiechem słabym w stronę żywego kochanka.

Bo ciało jego spoczęło wśród ziemi brunatnej, niegodnej. Oddane na pożarcie kwiatom zawistnym. Kaczeńcom, złodziejom, zabójcom jego nieba. I nic tu, że złote jak plony hesperyjskie, skoro krew najmilszą mają na płatkach. Nie są one wartościowe ani trochę, bo jest ich wiele, takich samych, identycznych. Jasnych, lecz nie jak słońce.

Nieszczęsny człowiek spogląda w górę, byle dalej od tych traw, tych kwiatów, tej flory zdradliwej. Chmur nie widać, choć tornado w nim szaleje. Słońce świeci, a niebo ma odcień błękitny, gorszy niż piekło, choć jasny i czysty jak kaczeńce.

***
Chopin - Waltz no.10 in B minor op.69 no.2

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro