• żołnierzom pierwszej linii wiosennej agonii •

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

A widzi Pan, tak to jakoś wyszło, że zamiast hulać, w ten piątkowy wieczór siedzimy po dwóch różnych stronach miasta i oddychamy tym samym wilgotnym powietrzem. Niebo chyba nad nami jeszcze tej nocy zapłacze, bo na sklepieniu tej wielkiej więziennej celi zaczynają gęstnieć chmury, a i pod powiekami coś sól poszczypuje.

Jakoś tak to czasami chyba bywa, że na wiosnę zamiast pelargonii zakwitają problemy i chętniej by się zdechło pod rynną, niż wyszło udawać, że lato idzie i że się pan cieszy. Pana nic od dawna nie cieszy, niech Pan już tak nie kłamie. Czasami chyba lepiej po prostu zostać u siebie, tak trochę samemu i trochę na deszczu. Zmoknie Pan, a później będzie suszył zamoczone ciuchy i liczył, że wraz z wodą wyparuje melancholia.

Ale spokojnie, ostatnio dużo pada.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro